Oni będą mistrzami
Rzuty karne zazwyczaj bywają
wydarzeniem, jeśli nie padnie gol. Albo porywa nas niezwykła robinsonada
bramkarza, albo zszokowani patrzymy, jak pudłuje uznany mistrz. Pirlo,
zajadły wróg oczywistych rozwiązań, świętą regułę zburzył.
Rafał Stec na swoim blogu pisze dziś odę do Andrei Pirlo,
którą czyta się jak powieść. A ja zaczynam się denerwować dzisiejszym
półfinałem. Nie mogę już słuchać tego ciągłego faworyzowania drużyny
niemieckiej, której zwycięstwo traktuje się jak oczywistość, co każe mi
się zastanawiać po co w ogóle ten mecz. Tych "ekspertów" twierdzących,
że Niemcy są lepsi. Ciekawe tylko, że w spotkaniach
Włochy-Niemcy wszyscy ciągle obstawiają Niemcy, a zawsze wygrywają
Włosi... Tak samo było w 2006 roku - też wszyscy wieścili sukces
Niemcom, a jak to się skończyło?
Nie pomógł nawet szaleńczy doping
niemieckich kibiców na stadionie w Dortmundzie. To był chyba najbardziej fantastyczny
mecz, jaki widziałam, a na pewno najbardziej emocjonujący. W którym też
nota bene brylował Pirlo. To prawda, Niemcy grają dobrze, ale oni zawsze
grają dobrze - to żadna nowina. Co nie znaczy, że zawsze wygrywają.
Piłka to coś więcej, niż prosty rachunek 2+2, niż oczywiste
rozwiązania. Na tym polega jej urok.
Chyba pierwszy raz w życiu współczuję
Christiano Ronaldo. Wczoraj sercem byłam za Portugalią, ale rozum
podpowiadał, że jednak wygra Hiszpania. Szkoda, że Portugalczycy nie
mieli więcej szczęścia i zimnej krwi - bo na umiejętnościach im nie
zbywało. Nie należy się Hiszpanii w tym roku złoty medal.
Fot. Armando Franca AP |
Komentarze
Prześlij komentarz