Złoty dom
Kontynuacja losów holenderskiej familii, poznanej w Miniaturzystce, to piękna powieść. Jessie Burton bardzo komfortowo przenosi czytelnika do XVIII-wiecznego Amsterdamu, ukazując to kupieckie miasto, w czasach największego rozkwitu Holandii jako państwa kolonialnego, czerpiącego ogromne zyski ze swoich zamorskich posiadłości. Dają one pracę rzeszy urzędników, kupców, prawników i sprawiają, że najważniejsze są tu pieniądze oraz to, co zapewniają: bezpieczeństwo i wygody. Ponownie wizyta w bogatym amsterdamskim domu jest jak wejście do obrazów holenderskich malarzy: Vermeera, czy Rembrandta. Dywany, droga porcelana i sztućce, kunsztowne posadzki, obrazy, instrumenty, a także wykwintne dania na stołach - uchwycone w soczewce przez Burton - wszystko dzięki zyskom z przypraw oraz innych kolonialnych dobrodziejstw. W tym wszystkim sytuacja kobiet jest taka, jak zawsze: niewiele mogą, korzystne wydanie dziewczyny za mąż jest klasyczną metodą, by zapewnić jej przetrwanie, a potem jest tkwienie w złotej klatce. Małżeństwo to transakcja niczym nie odbiegająca od innych transakcji, w których przedmiotami handlu są nieruchomości lub towary. Niczym też nie różnią się niegdysiejsze dziewczęta od dzisiejszych: też marzą o miłości, robią głupstwa i są łatwym celem dla mężczyzn, chcących wykorzystać tę młodzieńczą naiwność. Chciałoby się, by choć raz było inaczej, niestety znowu okazuje się, że mężczyzna to istota niezasługująca na kredyt zaufania. Nella, bogatsza o 18 lat więcej doświadczeń od Thei ma już tę gorzką świadomość jak wygląda życie….
Fabuła Złotego domu wciąga i trzyma w napięciu, bo mamy tu wątki na poły sensacyjne (oszustwo, szantaż, ryzykowne interesy) i nie jest wcale oczywiste jak potoczą się losy młodej Thei. Ciekawym wątkiem jest ten dotyczący botaniki i uprawy ananasów (ananas symbol kolonializmu nota bene) - czy ten pomysł uratuje rodzinę .. czy raczej ją pogrąży? Wreszcie oczywiście mamy wątek tajemniczej miniaturzystki, który - przyznaję - w Miniaturzystce stanowił dla mnie nierozwikłaną zagadkę. Jaką rolę miała do odegrania ta postać? Wydawała mi się ona raczej jakimś oryginalnym ozdobnikiem, niż kimś, kto faktycznie ma jakiś wpływ na życie bohaterów. Po kilkunastu latach Nella wspomina jednak miniaturzystkę z sentymentem, jako kogoś, kto wniósł coś cennego w jej życie, i tym czymś nie były tylko malutkie figurki. Teraz otrzymuje je Thea i tak samo zastanawia się, co one znaczą…
Burton napisała powieść historyczną, ale wyraźnie widać w niej, że pewne rzeczy do dziś się nie zmieniły, można łatwo się w niej odnaleźć. Wydaje mi się, że powrót do książki, która przyniosła Burton sławę był dobrym pomysłem; Złoty dom podobał mi się bardziej, niż współczesne dzieła autorki - Wyznanie, czy Muza. Jest to godna kontynuacja - pięknie napisana, ma klimat, czułam przy lekturze harmonię, był to taki comfort-read, nie pozbawiony jednak momentów refleksji. Zakończenie odebrałam nie tyle jako banalne, ale chyba nazbyt współczesne… Nie jest to książka o jakimś wielkim ciężarze gatunkowym, poruszająca modne obecnie trudne tematy i siląca się na oryginalność. I dobrze.
Gatunek: powieść historyczna
Jessie Burton, Złoty dom, Wydawnictwo Literackie, 2023
Komentarze
Prześlij komentarz