Silva Rerum IV
Jest schyłek Rzeczpospolitej Obojga Narodów, czasy oświecenia, narodziny racjonalizmu, nowoczesnej nauki, także praw człowieka. Młody Franciszek Ksawery chłonie te idee, staje się człowiekiem mądrym, wrażliwym i postępowym, szybko zaskarbiającym sobie sympatię czytelnika. Życie uczy go pokory - raz znajduje się na wozie, raz pod wozem, a autorka ukazuje jego wewnętrzne rozterki, zmaganie się z traumami dzieciństwa, samotnością oraz wiecznym poczuciem bycia “niewystarczającym” (co jest takim dzisiejszym określeniem, nie wiem, czy w XVIII wieku go znano). Powieść znowu, podobnie jak część III, skupiona jest na indywidualnych losach, a nie wielkiej historii. choć Franciszek Ksawery, jako uczony, się o nią ociera, mając kontakty z królewskim skarbnikiem. Akcja Silva Rerum IV rozpoczyna się bowiem w 1772 roku, a więc w roku pierwszego rozbioru Polski. Minęły rozhulane czasy saskie, na tron wstąpił młody król Stanisław August Poniatowski, będący niestety pod wpływem frakcji rosyjskiej. Tym niemniej król jest tu przedstawiony jako postać pozytywna, nie szczędząca wysiłków, by przywrócił w Polsce ład i uczynić z niej nowoczesne państwo, także w temacie nauki, sztuki i edukacji.
Przyznaję, że początki w lekturze Silva Rerum IV nie były łatwe - czytałam tak trochę siłowo, bez zaangażowania. Powieść rozpoczyna się pogrzebem głowy rodziny, Piotra Antoniego i jest to dłuuugi opis. Potem mamy trochę zaburzoną chronologię, gdyż aktualne wydarzenia przeplatają się z retrospekcjami Franciszka Ksawerego (podówczas 30-stoletniego), w których ten wraca do swojego dzieciństwa i młodych lat. Powieść rozkręca się, kiedy docieramy do wspomnień z wyjazdu na “stypendium naukowe” do Francji - autorka oddaje tu mentalność powoli się unowocześniającej się Europy, tak różną od ciągle zaściankowej Polski i Litwy. Dla samego bohatera obfitowała ta podróż we wrażenia, przeżycia osobiste i stała się wydarzeniem formującym go na długie lata. Potem jest już tylko ciekawiej - wciągają zwłaszcza kolejne wyjazdowe perypetie, tym razem poprzez Holandię i Francję, do Anglii. We Francji Franciszek Ksawery poznaje wybitnego uczonego Antoine Lavoisiera, w Anglii natomiast, spotyka utalentowane kobiety (rzecz jasna stłamszone przez patriarchat, traktowane jak piękne, niemądre zwierzęta z instynktami) i przechodzi kolejną przemianę duchową. Z drugoplanowych postaci najbardziej fascynujące są właśnie kobiety, a zwłaszcza lady Harriet Hartle, z zupełnie nieodpowiednimi dla kobiety zamiłowaniami… Kiedy bohater w końcu decyduje się na powrót do ojczyzny, trafia już do odmienionego kraju, ale też kraju na skraju upadku.
W miarę postępu lektury, ta książka podobała mi się coraz bardziej, a ostatnie kilkanaście stron, gdzie autorka właściwie bardzo szybko przebiega przez kolejne historyczne, dobrze nam znane punkty: Sejm Czteroletni, Targowica, dwa rozbiory, a skończywszy na najeździe Napoleona na Rosję - najbardziej chwytają za serce. Powieść litewska, a tak naprawdę opowiada historię Polski. Ten upadek Rzeczpospolitej był także upadkiem w oczach Europy (czyli de facto ówczesnego świata), która zapomniała, iż Polska była potężnym krajem, a zaczęła nas postrzegać jako zapyziałe państewko gdzieś na rubieżach kontynentu. Co obrazują słowa Napoleona “Alboż Polacy mają literaturę?” Poszukiwanie tradycji narodowych i narodziny romantyzmu, jakie nastąpiły na początku wieku XIX, były reakcją przeciwko oświeceniowemu rozumowi, który zrodził też terror Rewolucji Francuskiej. Franciszek Ksawery opłakuje ww. Lavoisiere’a, który stracił życie w rewolucji:
poznawszy jej hasła, aż się wzdrygnął: słyszane niegdyś przez niego mądre słowa: la liberte, la propriete, la surete et la droit de resistance a l’oppression, o przysługującym każdemu człowiekowi prawie do wolności, własności, bezpieczeństwa i sprzeciwiania się przemocy, stały się zawołaniem żądnych krwi i głodnych tłumów, niszczących Paryż: wolność, równość, braterstwo (...) Trudno było wymyślić coś straszniejszego, bowiem gdy to zawołanie pochwycili ciemni głupcy, to zrozumieli z niego, że wolność to kiedy można szaleć bez żadnej odpowiedzialności, a równość - gdy innemu człowiekowi, zamożniejszemu (...) można siłą odebrać jego własność; tego wszystkiego skutkiem stało się takie braterstwo, że teraz na paryskich ulicach i w całej Francji oni mordowali się, zabijali nawzajem jak bracia;
Jako, że historia często zatacza koło dobrze to pasuje do różnych okresów historycznych, kiedy to następuje backlash, młode pokolenia pragną wrócić do “starych dobrych czasów”, mimo, że przecież ich nie pamiętają. Skutki na ogół są opłakane.
Rousseau (...) miał dla kochających bez umiaru złotą wolność Polaków, tylko jedną radę: zapamiętajcie, ze wyobrażanie sobie wolności jako bezkarnej i nieograniczonej niczym samowoli prowadzi jedynie do chaosu; nie, przeciwnie, wolność to dla człowieka największa próba, wolność osobista wymaga większej odpowiedzialności i zdyscyplinowania niż posłuszne wypełnianie czyichś rozkazów; wolność to kontakt nie tylko ze społeczeństwem, ale przede wszystkim z własnym, osobistym sumieniem.Znajdziemy też ostrzeżenie przed bezmyślnym wdrażaniem “postępu”, co zaczęło się właśnie w epoce oświecenia:
Mój przyjacielu, progres nauki jest niemożliwy bez moralności i wiary, bez gotowości, by stosować ją w imię dobra, w przeciwnym wypadku świat stanie się po prostu mechanicznym narzędziem poszukiwania korzyści w rękach władców chciwych potęgi; aparatem, który wysączy, zniszczy nasze dusze i nas zniweczy albo zamieni w takie same, obliczalne i nazbyt łatwo przewidywalne, kierowane najprostszymi, najprymitywniejszymi dźwigniami automaty.
Wreszcie wzruszył mnie także sposób, w jaki główny bohater po latach patrzy na swoje życie, bo sama tak czuję:
Kierując się tymi słowami swego przyjaciela, Franciszek Ksawery (...) schodząc wtedy po pierwszej królewskiej audiencji, pojął marność dążenia do ziemskich skarbów, sławy i potęgi, więc w myślach, zupełnie szczerze, złożył sobie wieczną przysięgę, że ten wyścig bezsensu świata obejdzie się bez niego.
Podsumowując: czterotomowa saga rodzinna, kawał historii Polski i Litwy, pełnokrwiści bohaterowie, język niezmiennie piękny, kwiecisty i kunsztowny; po ciut słabszej części trzeciej w ostatniej Kristina Sabaliauskaite wróciła do formy, jest ona wspaniałym zwieńczeniem tej tetralogii. Jednego tylko żałuję: że przez tę powieść zbyt szybko przebiegłam - bo tak to wyglądało, a ona zasługuje na to, by ją czytać wolno i delektować się zarówno treścią, jak i formą.
Gatunek: powieść historyczna
Komentarze
Prześlij komentarz