Uwierz w plan
QAnon stanowi najogólniej rzecz biorąc, amerykański ruch, propagujący zlepek teorii spiskowych, bazujących na marzeniu, aby “naprawić” ten nasz zepsuty świat, uzdrowić gospodarkę, odebrać władzę złym i skorumpowanym politykom i celebrytom, a wynieść na szczyt ludzi z nizin społecznych. Prastarej bajce o walce dobra ze złem, ubranej w nowe szatki. To taka “teoria spiskowa wszystkiego”. Mike Rotschild pisze, iż elementarne części składowe QAnonu są głęboko zakorzenione w ludzkich umysłach, w tym, jak doszukujemy się wyjaśnień dla spraw, które zdają się wymykać zdrowemu rozsądkowi. A swój początek mają pośród ludzi, których zawsze o wszystko chętnie obwiniano - a mianowicie Żydów. Dziś największym wrogiem anonów są są demokraci, lewica, liberalni celebryci, wolne media, Soros, etc., którzy zmuszają nas do przyjmowania szczepionek, żywienia się tanim, przesłodzonym jedzeniem i leczenia się antybiotykami, chcąc mieć absolutną pewność, że już nigdy nie zerwiemy łańcuchów psychicznego i fizycznego zniewolenia. QAnon to ruch quasi-religijny “oparty nie na faktach, lecz niemal; religijnej gorliwości” (a Trump jest jego mesjaszem). Właściwie prawie sekta, gdyż ma wiele cech zbieżnych z sekciarstwem, a odróżnia go w zasadzie tylko brak jednego wyraźnego przywódcy. Obietnice “wielkiego przebudzenia” oraz bogactwa, jakie ma spaść na maluczkich są permamentnie odraczane w czasie i jakoś nigdy się nie spełniają, to jednak nie stanowi najwyraźniej przeszkody dla ich wyznawców, co jest typowe dla teorii spiskowych, tudzież sekt właśnie. Jednak tak naprawdę ruch jest tak płynny i łączący w sobie i cechy kultu, i uzależnienia, a nawet gry, że jego badacze są trochę w kropce w jego zdefiniowaniu.
Kiedy teorie spiskowe się nie sprawdzają, ich zwolennicy mają do wyboru dwie możliwości: przyznać, że się mylili i przeżyć upokorzenie, lub jeszcze bardziej się w nie zaangażować.
Próby atakowania tego typu teorii są dla ich zwolenników tylko potwierdzeniem ich prawdziwości; jak widać QAnonowi nie zaszkodziła też przegrana Trumpa w 2020 roku - przez kolejne lata ruch tylko rósł w siłę, napędzany nienawiścią do demokratów będących u władzy. Także próby dyskusji ze zwolennikiem teorii spiskowej, przekonywania go racjonalnymi argumentami nie mają sensu (nie róbcie tego). Zmiana przekonań takiej osoby jest prawie niemożliwością, ten stan jest praktycznie nieuleczalny, chyba że ktoś opamięta się “sam z siebie”, co wybrzmiewa w obu książkach. Stanowi to prawdziwy dramat jeśli w owo szurstwo popadnie ktoś naprawdę nam bliski - Sommer opisuje wiele przypadków rozpadu rodzin czy związków, A Rotschild oferuje nawet skrócony przewodnik dla tych, którzy chcieliby pomóc komuś wydostać się z macek Q.
Dezinformacja jest niezbędna
QAnon wyłonił się z odmętów internetu, różnych forów społecznościowych, a rozkwitł na łonie - a jakże - mediów społecznościowych, w szczególności Facebooka i YouTuba. Ustalenie “kto za tym stoi’ jest znacznie trudniejsze, gdyż próby zidentyfikowania tajemniczego (a może tajemniczych) Q, od którego wzięła się symbolika ruchu i który zaczął rozsiewać te teorie, spełzły do tej pory na niczym. Znane są za to tożsamości różnych osób, obsesyjnie podążających za stworzoną mitologią QAnonu, aż do ataku na Kapitol w 2021 roku. A kim są ludzie, którzy popierają QAnon? Początkowo ruch przyciągał przede wszystkim osoby skrajnie prawicowe, konserwatywne. W Donaldzie Trumpie zobaczyli oni wybawcę, który upora się z tym całym złem, jakie trapi Amerykę (czyli, jak wspomniano wyżej wykorzystywaniem dzieci przez bogatych ludzi). Potem jednak okazało się, iż ta retoryka zaczyna przyciągać także innych ludzi, nawet tych z liberalnej strony, młodych, kobiety, młode matki, instagramowe influencerki, etc. Część z nich to pewnie pożyteczni idioci, ale wielu to prawdziwi wyznawcy…Jego zwolennicy uważają się rzecz jasna za wybrańców, dopuszczonych do sekretów, o jakich nie wiedzą “zwykli ludzie” oraz umiejących odkodować informacje zaszyfrowane w komunikatach, w tym wrzutkach Q. Cyfrowych wojowników.
Wszechświat nie ma obowiązku być dla ciebie zrozumiałym
Co takiego jest w teoriach spiskowych i dlaczego w ostatnich latach się one tak szerzą? Jak w ogóle można wierzyć w takie bzdury? Napisano już o tym tomy: teoretycy mówią, że wiara w spiski jest stara jak świat, jest czymś naturalnym, co tkwi w naszym umyśle. To doszukiwanie się porządku w chaosie, sensu w bezsensie, coś jak złudzenie polegające na dopatrywaniu się rysów ludzkiej twarzy w chaotycznym wzorze. Są ludzie, którzy mają szczególne predyspozycje do myślenia konspiracyjnego (wiecie, to ci, którzy składają źle wypełniony wniosek o jakiś grant finansowy, a po jego odrzuceniu dzwonią z oskarżeniami, że “na pewno dajecie tylko swoim”). Kiedy do mnie ktoś pierwszy raz rzucił hasło “włącz myślenie” poczułam się dotknięta i oburzona, bo nie wiedziałam (wtedy jeszcze), iż jest to standardowy tekst wyznawców teorii spiskowych. Wcześniej nie miałam w ogóle do czynienia z czymś takim - wyznawcy teorii spiskowych posługują się “stopującymi myślami frazesami”, czyli upraszczającymi sformułowaniami, które łatwo się zapamiętuje i wypowiada (slogany), a ich powtarzanie powstrzymuje ludzi od głębszego namysłu (takimi jak "uwierz w plan"). Jednak, jak zwraca uwagę Mike Rotschild - prawdziwe spiski i oszustwa faktycznie istnieją, więc może się okazać, że to, co wygląda na bzdurę, niekoniecznie nią jest. Tylko ciekawe, czemu ludzie w jedne rzeczy wierzą, a w inne nie… Np. poddają się przekrętom finansowym i nie wzbudza to ich nieufności, że jest to "zbyt piękne, by było prawdziwe”. Albo wierzą, że zmiany klimatyczne są wymysłem polityków (lub naukowców) - mimo tego, że widać i czuć je gołym okiem - a jakoś nie widzą tego, że przemysłowcy i politycy uprawiają od lat celową dezinformację dotyczącą ww. zmian. A po co tworzyć teorię o nierozpuszczającym się śniegu, bo tworzą go roboty, skoro prostszym wytłumaczeniem jest mikroplastik? Uff, to skomplikowane. Jednak liczba wyznawców teorii spiskowych rośnie. Łukasz Drozda, który również o tym pisze w Miejskich strachach podaje iż co piąty Amerykanin wierzy, że szczepionki wywołują autyzm, a 30% uwierzyło w to, że elity Demokratów są zamieszane w handel dziećmi. To jest jednak tylko wierzchołek góry lodowej.. Dlaczego? To internet oraz media społecznościowe umożliwiły rozsiewanie różnych dziwnych teorii na niespotykaną dotychczas skalę. Zwłaszcza że algorytmy mediów społecznościowych podbijają tego typu posty. Kiedyś taki “szur” mógł co najwyżej indoktrynować swoje najbliższe otoczenie, dziś może cały świat, dodatkowo tworząc nieskończoną liczbę własnych interpretacji. Tak właśnie urósł QAnon. Nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo przyczyniła się do tego też pandemia - kiedy to ludzie spędzali jeszcze więcej czasu w sieci. Zdałam sobie w tym momencie sprawę, że sama mam bardzo niewielki kontakt z tego typu treściami właśnie dlatego, że stosunkowo mało korzystam z mediów społecznościowych i z internetu, że zamiast bez sensu przerzucać strony, czy filmiki w necie wolę poczytać książkę. Za teorie spiskowe wini się też słabą edukację, co nie zawsze jest prawdą; poza tym, jeśli w XXI wieku twierdzimy, że mamy słabą edukację, to serio, zastanówmy się, co robimy “nie tak.” Wreszcie chyba trzeba przyjąć, że, jak pisze Anne Applebaum - niektórzy CHCĄ dezinformacji. Wcale nie zależy im na prawdzie.
Przyjęte przez nas modele działania nie brały pod uwagę, ze wielu ludzi chce dezinformacji. Pociągają ich teorie spiskowe i niekoniecznie w ogóle mają ochotę sięgać po nasze wiarygodne źródła.*
Czytając Uwierz w plan, w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy
aby na pewno ze mną jest wszystko ok. Patrząc na to, co się dzieje na
świecie, to ja wcale nie dziwię się ludziom: nasza rzeczywistość
staje się coraz bardziej skomplikowana i niepewna; sami nie wiemy już w
co i komu wierzyć (do czego jednak sami się przyczyniamy, szerząc
dezinformację); co chwilę nas czymś straszą, odpowiedzialność za
problemy systemowe i potężne kryzysy jest przerzucana na jednostkę, a
ludzie czują się bezradni, czują, że ich głosu nikt nie słucha. Próbujemy mimo wszystko to jakoś zrozumieć. Jak pisze Rothschild, QAnon daje ludziom poczucie przynależności i sensu, co we współczesnym świecie jest bardzo cenne.
Q pozwala ludziom poczuć, że są częścią czegoś o wiele większego niż ich małe życie. Daje swoim wyznawcom wyższy, szlachetny cel. (...) DUŻO ŁATWIEJ JEST przecież uwierzyć, że za wszystkim, co dzieje się złego, stoją spiskowcy spod ciemnej gwiazdy, niż przyznać że wpływowi ludzie, włącznie z przywódcami politycznymi są najzwyczajniej w świecie chciwi i niekompetentni.
Zarazem
QAnon pozwala nie robić nic i wierzyć przy tym, że robi się bardzo wiele
Jest więc całkiem prawdopodobne, że przeciętny człowiek, którego
spotkacie - sąsiad, koleżanka z pracy, pani ze spożywczaka, a już nie
daj boże jakiś twój krewny/krewna - również jest wyznawcą tych bzdur. Ba, ja sama też pomstuję na chory system, w którym żyjemy. Tyle tylko, że
ja nie upatruję winy w spiskach, tylko w mechanizmach, w które uwikłani jesteśmy
wszyscy, mniej lub bardziej świadomie, w systemie gospodarczym, o którym
wmówiono nam, że nie ma dla niego alternatywy. A doszukiwanie się
przyczyn różnych niepowodzeń i klęsk w tajnych machlojkach,
celowości tam, gdzie zaszedł przypadek, brzmi dla mnie kompletnie
nieracjonalnie i nic nie jest w stanie mnie przekonać, że jest w tym
jakiś sens. Tylko że walka z systemem oplatającym cały świat jawi się
jako walka z niewidzialnym wrogiem. QAnon oferuje o wiele prostsze
wyjaśnienie: nasz kraj i w ogóle świat są w porządku, ale złowrogie
elity przejęły władzę. Jeśli je obalimy, zapanuje utopia. Więc QAnon to
jedno z oblicz współczesnej rewolty, szukanie rozwiązań dla problemów
tego świata, no tylko szukanie ich nie tam, gdzie trzeba… Zatem
Amerykanie widzą pogłębiające się nierówności czy powtarzające się coraz
częściej klęski żywiołowe i… oddają władzę w ręce bogaczy, którzy
właśnie te problemy nakręcają… Przyznacie, że porównanie Donalda Trumpa
do Robin Hooda jest absurdalne - wszak bogaci nie są bogaci dlatego, że
rozdają swoje pieniądze biednym…
Najgorsze jest nawet nie to, że QAnon robi ludziom wodę z mózgu, ale to, że to ruch wyjątkowo agresywny, propagujący przemoc i podżegający do niej (zresztą badania wykazały, iż istnieje związek między myśleniem spiskowym a agresją, aczkolwiek nie każda teoria spiskowa prowadzi do wymachiwania bronią). Jezyk Qanonu przypomina język używany przez terrorystów (czego oczywiście ci ludzie nie zauważają), a jego zwolennicy bardzo szybko się radykalizują. Według Rothschilda zagrożenie tkwi nie tyle w tym, że ludzie w to wierzą, ale w tym, że ci, którzy nie wierzą stają się automatycznie wrogami: dla wielu wyznawców QAnonu mgliste poczucie, że “wszyscy chcą ich dopaść’ przeradza się w przekonanie, że “wszyscy chcą ich dopaść, więc to oni muszą dopaść ich pierwsi”. Z łona QAnonu wyszło już wiele przestępstw, w tym nękania, porwań dzieci i morderstw. Ofiarą trollingu może paść każdy, kto podpadnie QAnon. Anonowcy stanowią też zagrożenie de facto dla samych siebie, cierpią przez to ich rodziny, oni sami mogą popaść w duże kłopoty, a nawet stracić życie (np. w wyniku COVID-u).
Nie ma pojedynczej prawdy. Można sobie wybrać to, w co najwygodniej wierzyć.
Implikacje, jakie płyną z tego wszystkiego są przerażające. Wyznawcy QAnona to zażarci zwolennicy Trumpa, a ruch do dnia dzisiejszego opanował amerykańską partię republikańską. To już nie jest garstka jakichś tam oszołomów, jak zwykliśmy myśleć o fanach teorii spiskowych. To ludzie, którzy mają wpływ na rządzenie USA. Dlaczego tak się stało? No cóż, przecież fani QAnonu to także wyborcy, a politycy kierujący się przede wszystkim koniunkturalizmem nie zrobią nic, jeśliby to miało zaszkodzić im w sondażach. Will Sommer opisuje, jak owi politycy, mówiąc kolokwialnie, udawali Greka, zapytani o QAnon: nie wiem, nie słyszałem, albo “napisali to podałem dalej”. QAnon rozkłada w ten sposób państwo od środka, siejąc dezinformację i chaos. Stan umysłu Republikanów w tej chwili to nihilizm postprawdy: rzeczywistość postrzegają jako sferę wielokrotnego wyboru, gdzie można dokonywać selekcji faktów, które nam najbardziej odpowiadają. Donald Trump tu oczywiście przoduje, skoro sam de facto jest internetowym trollem, szerzącym dezinformację - od 2019 roku Trump na swoim Twitterze wielokrotnie repostował wpisy z kont QAnonu (zarazem udając, że nie wie czym jest ten ruch). Republikańscy politycy tolerowali ruch, bo przynosiło im to korzyść. To samo media społecznościowe, tudzież różne platformy sprzedażowe z Amazonem na czele (jak to też zwykle w kapitalizmie na tym wszystkim robi się niezły interes), gdyż zysk jest najważniejszy. Strategia była taka jak zawsze: nic nie róbmy, dopóki coś nie stanie się naprawdę groźne. Wprawdzie w 2021 media społecznościowe wzięły się za czystki, ale niewiele to pomogło. Jedna z sygnalistek podsumowuje to tak:
“Zamknięcie przez nich tych [facebookowych] grup dopiero po takim czasie jest równoznaczne z zatrzaśnięciem drzwi stodoły po tym, jak całe wściekłe bydło zdążyło z niej uciec, by siać spustoszenie wśród ogółu społeczeństwa”
Kiedy reportaż Q. Teoria spiskowa, która zmieniła świat ukazał się po polsku, byłam akurat świeżo po przeczytaniu Uwierz w plan i stwierdziłam, że ja już nic więcej nie potrzebuję
wiedzieć o QAnon. Ale oczywiście Q przeczytałam, acz była to "powtórka z rozrywki" (i pewnie dlatego już ta książka nie wywarła na mnie tak piorunującego efektu jak Uwierz w plan). Zakres informacji w tych
dwóch książkach w zasadzie się pokrywa, ale Mike Rothschild unika tych pułapek, w które wpadł Sommer - nadmiernego rozdrabniania się na pomniejsze, ograniczając się do wzmiankowania o najważniejszych faktach i personach związanych z ruchem, a skupiając się bardziej na analizie tego, co QAnon głosi (i dlaczego). MR stwierdza, że dyskusja na temat autorstwa wrzutek jest tak
bezprzedmiotowa, jak dywagowanie kto napisał Stary, a kto Nowy
Testament. Tak, ten ktoś stworzył chwytliwą ideologię, ale dalej
potoczyło się samo - i z Q czy bez Q, ruch i tak działa. Aczkolwiek
byłoby to istotne, gdyby chciano tę osobę pociągnąć do odpowiedzialności
(tylko za co, skoro wrzucanie postów do ms nie jest nielegalne). Z Uwierz w plan więcej dowiemy się o aspektach politycznych - przeniknięciu QAnon do Partii Republikańskiej,
podczas kiedy Rothschild koncentruje się na zrozumieniu czym ogólnie
jest QAnon. Moim zdaniem Q dobrze tłumaczy fenomen i QAnonu i teorii spiskowych w dzisiejszym świecie, to jakim językiem mówią ci ludzie i jak ten ruch się rozrósł. Rothschild zresztą też powołuje się na doświadczenia Sommera. Gdybym miała wybrać któryś z tych reportaży, to ciut szala by się przechyliła na "Q".
Jego zagmatwana istota, nieprzenikniona gęstość, jak magnes przyciąga zaintrygowane umysły
QAnon rozszerza się na cały świat, eksportując najbardziej toksyczne elementy amerykańskiej polityki do innych krajów plus ma niezwykłą zdolność do dostosowywania się do lokalnych warunków. Niczym zjadliwy, mutujący wirus. Niedawno sama pod postem ze zdjęciami hollywoodzkich celebrytów po zabiegach plastycznych uwidziałam komentarz, że ludzie ci swój dobry wygląd zawdzięczają substancji pozyskiwanej z krwi dzieci… W Niemczech jest ruch twierdzący, że obecne państwo niemieckie jest fikcją, a prawdziwym państwem niemieckim jest III Rzesza… We Francji QAnon skumał się z żółtymi kamizelkami.. QAnon ma taki potencjał wsysania, że wpadają w to nawet ludzie będący mu przeciwni, chcący z nim walczyć czy demaskować jego bzdury - o czym świadczy przykład dwóch autorów tych reportaży.
Obydwie książki kończą swoją narrację w trakcie prezydentury Bidena, z nadzieją, że QAnon został jakoś poskromiony. Zgadzam się z Sommerem, iż rozwiązaniem jest rząd, który zaspokoi potrzeby ludzi i będzie traktować ich z godnością. Wszystko, co ogólnie poprawi życie w Stanach przyczyni się do ograniczenia wpływu myślenia spiskowego, niż wszelkie akcje ukierunkowane na zwalczanie dezinformacji. Niestety życie dopisało ciąg dalszy. Nie wiem jak QAnon się teraz rozwija i na jakich platformach, ale wygrana Trumpa i wszystkiego, co sobą reprezentuje, wskazuje na to, że Amerykanie bynajmniej nie porzucili tego kierunku. Nie jest to dobra wiadomość ani dla USA, ani dla całego świata. Gdyby ludziom się dobrze żyło, to nie czuliby potrzeby sięgania do ekstremalnych środków, jakimi są teorie sprzeczne z nauką czy przemoc. Tymczasem władzę przejmują bogacze, a informacja jest także w ich rękach. Pamiętacie, jak wszyscy myśleliśmy, że Elon Musk kupił sobie Twittera dla kaprysu i śmialiśmy się z jego nieporadnego zarządzania tym portalem…- a wobec specyficznie pojmowanej przez Muska wolności słowa, X to wylęgania nienawiści, rasizmu, seksizmu, jeszcze większa, niż nią był Twitter. Teraz się okazuje, do czego miało to posłużyć. A czy polityczny ekstremizm QAnonu będzie ścigany, skoro popierają go politycy, a głównym wodzirejem jest prezydent?
Niestety informacje powzięte z tych reportaży stanowią dla mnie ostateczny dowód, że dla ludzkości nie ma już ratunku.
Gatunek: reportaż
*Anne Applebaum, Koncern Autokracja
Komentarze
Prześlij komentarz