Nie znam mitologii indyjskiej (konia z rzędem temu, kto zna Ramajanę) i nawet nie wiedziałam, że ta powieść się do niej odnosi. Nie jestem w stanie więc wypowiedzieć się na temat tego, jak Kajkeji ma się do tego, co zawiera epos. I być może faktycznie jest to kolejna kobieca postać, oczerniona przez tych, którzy pisali te historie, zgodnie z założeniem, że silna kobieta to coś nienaturalnego, pewnie jakaś wiedźma. Femme fatale. Zła macocha, zazdrosna o pasierba lub pasierbicę. Z tego, co się doczytałam, taką właśnie reputację ma Kajkeji w Ramajanie. Według legendy Rama natomiast to „idealny rycerz i władca — opoka poddanych, uosobienie cnót i doskonałości, a jego panowanie stało się synonimem rządów sprawiedliwych…

Indyjska autorka stara się wypełnić luki w starożytnym eposie i myślę, że ma pełne prawo opowiedzieć to tak, jak sama to widzi, skoro w oryginalnym eposie większość życia tej bohaterki jest po prostu czystą kartą. Wieszcz Walmiki się nie popisał, bo i po co miał poświęcać miejsce jakiejś kobiecie, poza uczynieniem z niej czarnej charakterki. Zatem: niewiele wiemy o władczyni, tyle tylko, że zdradziła boskiego Ramę i jest za to potępiana. Czemu to zrobiła – tego już nie wiadomo. Niezbyt to się kupy trzyma: skoro Kajkeji przedtem „była w porządku”, czemu nagle miałaby krzywdzić syna? I czemu Ramie, skoro był bogiem tak zależało na ziemskiej władzy? Patel oddaje Kajkeji głos, przedstawiając jej motywacje, dylematy, przed którymi stawała na władczyni. Dodać trzeba, że Ramajana ma wiele różnych wersji (domyślam się, że w żadnej z nich Kajkeji nie jest przedstawiona w pozytywnym świetle).

Nie ulega wątpliwości, że jest to kolejny feministyczny retelling, przedstawiający główną bohaterkę jako de facto ofiarę patriarchalnego porządku rzeczy oraz bogów. Co w sumie na jedno wychodzi, skoro owi bogowie jakoś niespecjalnie cenili kobiety, i to niezależnie od religii… W każdej z nich stoi, że „naturalnym porządkiem rzeczy” kobieta jest tylko dodatkiem do mężczyzny i ma się go słuchać. Kajkeji walczy z tym i nie kończy się to dla niej dobrze. Głównym jej grzechem oczywiście było sprzeciwianie się tradycji, czyli mężczyznom. W powieści nawet nie jest specjalnie władcza – jest nawet nadmiernie skromna, często pomniejsza swoje zalety czy osiągnięcia. Jej dobroć, chęć pomagania obraca się przeciwko niej (dobrze to znana prawidłowość), Kajkeji pada ofiarą własnych dobrych intencji i obwinia się o to. A przecież jej działania wcale nie były niewłaściwe dlatego, że inni ludzie zachowali się tak, a nie inaczej - nikt nie jest odpowiedzialny za postępowanie innych. Poza tym to wszystko i tak było “przeznaczeniem”. Z kolei Rama wcale nie jest takim uosobieniem cnót…  Z treści można odnieść wrażenie, że głównym złem, z którym chce walczyć Rama jest to, że kobiety zyskały jakiś głos, a zatem naruszony został naturalny porządek. Innego zła się tu nie doszukałam. Mężczyźni w tej powieści zachowują się irracjonalnie i histerycznie, prąc do wojny (wszystko na temat tego, że to kobiety “kierują się emocjami”).

Nie było jednak chemii między mną a tą powieścią. Trochę mnie ona wynudziła, zwłaszcza początek – moje myśli uciekały do czegoś innego, nie mogłam się na niej skupić. Stylistyka Patel była dla mnie zbyt prosta, bardziej odpowiednia dla powieści dla młodzieży. Poza tym trochę już czytałam tych retellingów i to, że znowu jest to feministyczny manifest też mnie już nudzi. Tym bardziej, że Kajkeji jest tu mocno wyidealizowana oraz uwspółcześniona. Postać bez wad, kobieta która chce dobrze dla swojego ludu i dla swoich synów, ale machinacje mężczyzn (i bogów) jej to uniemożliwiają. Poza tym Kajkeji jednak jest trochę wiedźmą, skoro Patel daje jej magiczną moc wpływania na ludzi. Co w sumie smuci, bo okazuje się, że bohaterka nie zawdzięczała swojej pozycji własnym przymiotom, tylko potrzebowała do tego supermocy.
 

Metryczka:
Gatunek: fantastyka/retelling
Główni bohaterowie: Kajkeji, Rama
Miejsce akcji: Indie
Czas akcji: dawno temu
Ilość stron: 554
Moja ocena: 4,5/6
 

Vaishnavi Patel, Kajkeji, Wydawnictwo Fabryka Słów, 2024

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później