Wieczorne gody
Anna Fryczkowska miała wśród swoich przodków aż dwie takie osoby, które trafiły chyba na siebie jak w korcu maku. To Stasiek Józwiak, dopytujący, zadający niewygodne pytania, przemyśliwujący o takich rzeczach jak np. po co żyją ludzie na ziemi (i czy innym stworzeniom nie byłoby bez nich lepiej) oraz Marianna – ta z kolei nie chce żyć jak bogobojnej niewieście przystało, czyli wziąć sobie kolejnego męża i być mu posłuszną… Stasiek to co najmniej dziwak, a może nawet osoba niebezpieczna, bo zagrażająca ustalonemu porządkowi świata. Ale nic to w porównaniu z Marianną: kobiecie zawsze dostaje się bardziej, wiadomo, bo przecież białogłowie zawsze wolno mniej, a jak jaka wychyla koniuszek nosa poza schemat, trafia na ludzkie języki i naraża się na niekończące ludzkie gadanie. Ambicją Marianny w ogóle jest nauczyć się czytać, co już w ogóle jest niesłychane, no bo na co kobiecie takie rzeczy, a nuż się zbiesi (co de facto ma miejsce w przypadku Marianny). Fryczkowska w całej powieści ponownie akcentuje wątek kobiecy – kobiet, nie mających nic do gadania, nie mających praktycznie żadnych praw (nawet do wyboru sobie męża), ale powolutku, powolutku dochodzących do głosu.
Może z uwagi na ten wiodący wątek – pędu do wiedzy – Wieczorne gody podobały mi się najbardziej spośród wszystkich trzech części (a przecież i poprzednie dwie mnie zachwyciły). Autorka wspaniale pokazała stosunek otoczenia do tych osób, które łamały konwenanse we wsi, ale też jak powoli się to zmieniało, jak ta wiedza trafiała „pod strzechy”, jak dzieci marzyły o pójściu do szkoły. Taaa, kiedyś kształcenie było ambicją ludzi, dzieci marzyły o pójściu do szkoły… Moim zdaniem kluczowa jest tu ciekawość, bo to ona sprawia, że szukamy
wiedzy – a jeśli tej ciekawości nie ma, to nie pomoże to, że jesteśmy
obłożeni książkami albo mamy internet na podorędziu. Dziś mamy powszechną edukację i wiedzę wszelaką na wyciągnięcie ręki, a ciemnota znowu obejmuje świat we władanie, gdyż ludzie nie chcą się uczyć i nie szanują nauki, a zamiast szukają wyjaśnień w teoriach spiskowych. Ciekawość pcha też w świat, otwiera na ludzi - w Wieczornych godach jest przecież wątek emigracji do Ameryki, a Stasiek chce wyjechać nawet nie dlatego, żeby się dorobić, ale właśnie dlatego, że ciekawi go morze, ciekawi go to, co za morzem, inni ludzie, mieszkający w tym dalekim kraju…
Dodam jeszcze, że czasy, w których rozgrywają się Wieczorne gody, to czasy „chłopomanii”, jaka wybuchła w Polsce wśród tzw. „elit”. Jej efektem były m.in. Wesele Wyspiańskiego i Chłopi Reymonta (a także związki panów malarzy i pisarzy z chłopkami). I ostatnio sięgnęłam sobie właśnie po Chłopów, chcąc sobie przypomnieć tę lekturę po latach. Nie było łatwo, oj nie tak to zapamiętałam. Przytłoczyła mnie u Reymonta ilość opisów – napisanych pięknym, cyzelowanym językiem, ale mój boże, oprócz opisów to niewiele treści zostaje. Głównie chłopska małostkowość i liczenie pieniędzy oraz mórg. Niedostatek był tym, co dominowało życie chłopów, a zatem pierwszą potrzebą było właśnie zapewnienie sobie bytu. Żadne tam uczucia, czy marzenia, ale twarda rzeczywistość. Anna Fryczkowska nie zapomina o tym – wręcz przeciwnie, w Wieczornych godach bardzo wyraźnie to widać. Rodzina zamartwia się o podział ziemi pomiędzy liczne potomstwo, a dominującym motywem poszukiwania małżonka/małżonki jest zasobność ich portfela (lub raczej wielkość posiadanego gospodarstwa oraz inwentarza). To, że kobieta może nie ma ochoty spędzać życia u boku.... hmm osoby upośledzonej chronologicznie*, jest najmniej istotne.
Nadal twierdzę – teraz jeszcze bardziej – że Saga o ludziach ziemi to takie współczesne przepisanie Chłopów. Ze współczesnym komentarzem rzecz jasna - Reymont nie wiedział jak zmienią się czasy i obyczaje - ale i kobiecą empatią, też pięknym, stylizowanym językiem, lecz o wiele bardziej przystępnym, lekkim i dynamicznym, niż proza Reymonta. W Wieczornych godach mamy i opis chłopskiego wesela – opis przepiękny, który mnie wzruszył, jakże inny od przydługiego opisu obyczajów weselnych w Chłopach. Reymont jest bezstronnym obserwatorem, natomiast Fryczkowska angażuje się – jako narratorka, a pewnie też potomkini bohaterów – w opisywane zdarzenia, odnosząc się do obyczajowości i prozy życia, ale też życia wewnętrznego swoich bohaterek i bohaterów. Wreszcie jeśli u Reymonta mamy opisany rok z życia wsi Lipce, saga Fryczkowskiej obejmuje cały wiek. Nic dodać, nic ująć.
Gatunek: powieść historyczna
Anna Fryczkowska, Wieczorne gody, Wydawnictwo W.A.B., 2024
* czyli starego dziada po prostu XD
Komentarze
Prześlij komentarz