Rozgrywająca się w początkach XX wieku na Malajach powieść, ukazuje świat, który już bezpowrotnie odszedł. Świat uroczych posiadłości, w których mieszkają biali memsahibowie, obsługiwani przez tubylczych służących i chińskie nianie. Także świat wartości tych białych kolonialistów, uważających się za lepszych od innych “ras”, bardziej “moralnych”, “cywilizowanych” i uzurpujących sobie prawo do rządzenia innymi ludźmi na tej podstawie. To się rozsypało wraz z jedną i drugą wojną światową.

Właśnie tacy ludzie są bohaterami Domu drzwi - Europejczycy, Brytyjczycy, rezydujący w azjatyckich koloniach lub je odwiedzający. Powieść oparta jest w dużej mierze na autentycznych wydarzeniach, w tym podróżach Williama Somerset Maughama. Nie znam w ogóle twórczości tego pisarza, a Dom drzwi mocno na niej bazuje, a także daje trochę wgląd w jego życie osobiste, m.in. to, że był homoseksualistą - takim, jak wielu innych z jego sfer, czyli ukrywającym swoją orientację (choć nie nazbyt nachalnie) pod płaszczykiem prawilnego małżeństwa. Pamiętać trzeba, że homoseksualizm był wtedy jeszcze penalizowany w Wielkiej Brytanii i na pewno nikt nie chciał powtórki z historii Oscara Wilde’a.  

Kolonialiści uwikłani są w związki z miejscowymi, jednak wszystko to trzymane jest w sekrecie, podobnie zresztą jak inne, niezgodne z patriarchalnym porządkiem świata relacje. Podziały klasowe, rasowe, a także role płciowe wydają się nienaruszalne. Jeśli główna bohaterka, Lesley sprzeciwia się temu, to bardzo niemrawo. Miejscowa ludność jest pokazana tu z perspektywy turysty: kogoś kto przyjeżdża, ogląda, fotografuje, a mieszkańców traktuje podobnie do zwierząt w zoo… Granica jest jasno wytyczona: to nie nasz świat, nie nasze problemy. Ważniejsze jest morderstwo popełnione przez jakąś Brytyjkę i generalnie losy Europejczyków. Ciekawe jest to, że Tan Twan Eng, Malajczyk przecież przyjmuje taką perspektywę…

Drugim wątkiem autentycznym - historycznym jest postać Sun Yat Sena oraz rewolucji w Chinach. Ten polityk, twórca Kuomintangu jest dziś uważany za jedną z najważniejszych postaci w historii współczesnych Chin, doprowadził on do przekształcenia się Chin w republikę, która jednak długo nie przetrwała. Dom drzwi wskazuje na pewne ciekawe fakty z jego życiorysu, choć w pewnym momencie polityk ten znika z radaru, a autor nie rozwija wątku przemian zachodzących w Chinach. 

To ładna książka. Tan Twan Eng maluje słowem, cudownie oddaje egzotykę Malajów, ich przyrodę oraz styl życia. Tylko jak powyżej: oglądamy to z perspektywy białego, turysty. Wątki romansowe są nienachalne, namiętności po wiktoriańsku utemperowane, a całość bardzo subtelna. Tak, to ten sam styl, który zachwycił mnie w Ogrodzie wieczornych mgieł. Autor ładnie łączy w całość wątki historyczne z obyczajowymi, acz pewną trudność może sprawić skakanie w czasie i konstrukcja “opowieści w opowieści”. Klimatem Dom drzwi można porównać też do Pożegnania z Afryką: mamy tu również nostalgiczny portret tamtej epoki, przepełniony rezygnacją, że to były najpiękniejsze lata w życiu bohaterki, które już bezpowrotnie minęły. Książka, przy której się nie namęczyłam, której czytanie było dla mnie przyjemnością i  którą przeczytałam bardzo szybko, dosłownie w jeden dzień. Być może dlatego, że nie wywołała ona we mnie żadnych głębszych refleksji. Lekki zawód, biorąc pod uwagę, jak czekałam na jej polskie wydanie i jak zachwycił mnie niegdyś wspomniany już Ogród wieczornych mgieł

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główni bohaterowie: Lesley Hamlyn, William Somerset Maugham
Miejsce akcji: Malaje
Czas akcji: początek XX wieku
Ilość stron: 416
Moja ocena: 4,5/6
 

Tan Twan Eng, Dom drzwi, Wydawnictwo Poznańskie, 2024

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później