Błędy, wypaczenia i plany czytelnicze
Wczorajszego wieczoru pochłonęła mnie dyskusja, jaka rozpętała się na blogu Futbolowej.
Ciekawy, merytoryczny artykuł przeczytałam uważnie, bo wiem, że sama
mogę mieć jakieś grzechy na sumieniu. Czytając jednak różne wypowiedzi
miałam wrażenie, że cokolwiek się zrobi, to będzie źle: krótkie recenzje
– źle, długie też źle, mało recenzji źle – dużo, jeszcze gorzej. W
pewnym momencie doczytałam się nawet (choć nie u Futbolowej) że ludzie,
którzy prowadzą blogi książkowe, to czytelnicy drugiej kategorii, bo
piszą pod dyktando wydawnictw! A ja, nie wiedzieć czemu, byłam z siebie
dumna, że potrafię sklecić kilka słów o tym, co przeczytałam. O mój
Boże, nie miałam pojęcia, że ludzie mają takie problemy, że prowadzenie
bloga może wywoływać tak gwałtowne reakcje. Wydaje mi się, że większość
błędów jest popełnianych nieświadomie, z niewiedzy, a nie złośliwie.
Konstruktywna krytyka jest ważna, ale po co bić pianę? Po co robić z
igły widły, po co pastwić się nad jakimiś niedociągnięciami? Po co
tracić na to tyle energii? I tak dziwię się, że ta dyskusja była tak
merytoryczna, bo normalnie w Internecie już po kilku postach ludzie
zaczynają obrzucać się błotem.
Chyba
jednak najbardziej dziwi mnie to, że ludzie w ogóle znajdują/poświęcają
czas na tak intensywne przebywanie w świecie wirtualnym. Przecież jeśli
ktoś normalnie funkcjonuje, tzn. uczy się/pracuje, ma rodzinę i jakieś
obowiązki towarzyskie to z reguły nie ma czasu, żeby – oprócz
prowadzenia własnej strony - codziennie odwiedzać inne blogi, zostawiać
komentarze, śledzić komentarze, dyskutować na forach, prowadzić życie na
FB, Twitterze, etc. Ja przynajmniej tak miałam – na jakiś czas w ogóle
zaprzestałam prowadzenia bloga. Teraz, kiedy z powodów zdrowotnych nie
pracuję, znacznie więcej czytam i piszę więcej recenzji, ale w
normalnych okolicznościach nie mogłabym sobie na to pozwolić. Moje błędy
mogą wynikać też z tego, że nie przesiaduję godzinami w necie i nie
śledzę sieciowych trendów. Jak One to robią – chciałoby się zapytać i
jest w tym coś z podziwu.
Jest
mi szkoda, że nie ma takiej dyskusji na temat tego, co jest fajne,
wartościowe, o tym, co nam się podoba. A przede wszystkim – czemu
bardziej interesuje nas forma, a nie treść, czemu równie żarliwie nie
dyskutujemy o czytanych książkach? To chyba jest jednak bardzo ludzkie –
to tak jak z wiadomościami, w których podaje się same negatywne fakty.
Uff, kiedy to czytałam, cieszyłam się, że ja tkwię gdzieś na marginesie
tego całego bałaganu i nikt mnie nie zauważa. Wyłączyłam komputer mając
kwadratową głowę.
A teraz... jedni lubią stosiki,
inni nie, ja jestem raczej na „tak”, więc pokazuję o co wzbogaciła się
ostatnio moja (zapchana do granic możliwości) biblioteczka:
oraz co udało mi się zdobyć w osiedlowej bibliotece, a więc co będzie w czytaniu w najbliższym czasie:
Zapewniam, że naprawdę czytam te wszystkie książki i sama płodzę ich recenzje ;)
Komentarze
Prześlij komentarz