Bóg Techy
w przeciwieństwie do imperialnego kolonializmu w obecnym nie ma masowo przypływających statków, nie widać żołnierzy wytyczających granice, nikt nie przywozi chorób, dziesiątkujących tubylców, nikt nie przekupuje przywódców paciorkami, by w zamian przejąć prawa do poddanych, ani nie eksploatuje dóbr naturalnych na najbardziej ekstensywne sposoby. Och, chwila… A może jednak dokładnie tak jest? Tyle, że jest to bardziej eleganckie. (...) z ustami pełnymi opowieści o przyszłości i nowoczesności, przy kawie w urzędach, w asyście popularnych artystów i znanych naukowców. Wdrażane są te same, znane od wieków mechanizmy. Tak delikatnie, że kolonizowani tego nie widzą ani nie czują albo po prostu nie chcą widzieć i nie chcą czuć.
Także mottem Facebooka było hasło Move fast i break things, co stało się strategią wielu firm wdrażających nowe technologie. Takich haseł należy się bać, bo oznacza to, że ktoś prze do przodu i nie zważa na konsekwencje - te ewentualnie naprawia po fakcie lub przeprasza, składając puste obietnice i dalej robi swoje, jak to ma w zwyczaju Mark Zuckerberg:
Dziś “działaj szybko i psuj rzeczy” to więcej niż wezwanie, by pokonać własne ograniczenia. Z zasady skupiamy się na pierwszym członie (...). Ale być może ważniejsza jest druga część, ta o psuciu. Wszystkiego. Nie tylko tego, co nie działa, ale także tego, co według wielkich świata technologii nie przystaje do ich wizji.
Sylwia Czubkowska, dziennikarka specjalizująca się w problematyce nowoczesnych technologii, proponuje krytyczne spojrzenie na tym razem amerykańskie korporacje, które od kilkunastu lat zawłaszczają nasze życie i to z powodzeniem. W dobrze udokumentowanym dziennikarskim śledztwie autorka prowadzi nas od ogromnych centrów danych zużywających NASZE zasoby, przez cyberbezpieczeństwo, powszechną inwigilację, prywatyzowanie prawa i cenzury, prawo autorskie, tzw. ekonomię fuch, po kwestie na styku biznesu i polityki. Autorka rozkłada na czynniki pierwsze strategie stosowane przez Big Techy: opanować rynek szybko, jednocześnie spowalniając i opóźniając ewentualne regulacje (które i tak nie nadążają za rozwojem technologii) przez obstrukcję, komplikowanie, markowanie działań, zakłócanie i mącenie. Najpiękniej oddaje to opis przesłuchania Marka Zuckerberga w kongresie USA po wykryciu afery z Cambridge Analytica:
Ciągle lawirował, że akurat w tym momencie nie jest w stanie podać konkretnych informacji, zapewniał, że jego zespół przygotuje szczegółowe dane i odpowie później. Prosił o powtarzanie pytań albo wręcz przeciwnie, choć wystarczałoby proste TAK lub NIE, odpowiadał rozwlekle i przez to nie było już czasu na dopytywanie.
Giganci nie lubią pokazywać maluczkim swoich prawdziwych twarzy. Aura tajemnicy, zwodnicza troska o bezpieczeństwo użytkowników, mity o nowych, czekających na odkrycie świata metawersum, magiczne nazwy oraz powściągliwość w ujawnianiu informacji o swoich zyskach - wszystko to pozwala firmom schronić się za gęstą zasłoną, a każda próba jej uniesienia ukazuje tylko kolejną kurtynę. (...)
Jest w tym finansowym świecie sporo podobieństw do hinduistycznej wizji życia, gdzie kluczową rolę w rozumieniu rzeczywistości odgrywa maja, czyli iluzja. Chmury, będące jej metaforą, przesłaniają ludziom prawdziwą naturę świata.
Poznamy przy okazji lektury Bóg Techów pojęcia takie jak etykościema, openwashing, astroturfing. Standardowym już chwytem jest opowiadanie, że wszelkie regulacje hamują rozwój i postęp. Ile razy już to słyszeliśmy - przy okazji uchwalania przepisów o RODO, tantiem dla twórców, podatku cyfrowego (do dziś niewdrożonego), opłat dla mediów, a dziś regulacji dotyczących AI? I to działało, i nadal działa, zwłaszcza, że lobbing firm technologicznych (nie tylko tak dużych jak Big Techy) jest potężny i sięga najważniejszych polityków. Uwierzyli w to również zwykli użytkownicy - wielu z nas korzysta z technologii bezkrytycznie, nie zastanawiając się nad ich ukrytymi kosztami, a nawet broni Big Techów, posługując się taką samą retoryką, co one. Nie bez znaczenia jest tu kolejna strategia: celowe uzależnianie ludzi do produktów Big Techów już od najmłodszych lat - tu Czubkowska opisuje współpracę gigantów technologicznych z Ministerstwem Edukacji, obejmującą zakupy sprzętu dla szkół, ewentualnie jakieś szkolenia. Tylko co dokładnie z tego wynika dla dzieci i nauczycieli - nie wiadomo, poza tym oczywiście, że dzieciaki są przyzwyczajane do korzystania z narzędzi cyfrowych na sposób, jaki dyktują Big Techy, a nie rodzice lub szkoła. Kwestia tego, że również uzależnieni rodzice przyczyniają się do tego, wkładając malutkim dzieciom do ręki smartfony, to już jest inna sprawa, omówiona przy okazji książki Niespokojne pokolenie.
Tam, gdzie kiedyś mieliśmy firmy przekonujące, że dla samochodów trzeba budować szerokie wielopasmowe ulice, a papierosy wcale nie powodują groźnych chorób, dziś mamy korporacje przekonujące, że regulacje są zabójcze dla innowacji i zapewniające, że robią, co mogą, by ich produkty nie były szkodliwe dla wychowujących się na nich pokoleń.Przy czym, żeby była jasność, te korporacje mają dokładną wiedzę o tym, że jednak szkodliwe są (i są na to dowody).
Książka dotyka więc spraw, które każdemu z nas powinny leżeć na sercu. Ostatecznie wszyscy pracujemy dla Big Techów. Za frajer rzecz jasna. Wszyscy staliśmy się jak ci feudalni chłopi, odrabiający pańszczyznę - poprzez wrzucanie do sieci własnych danych, opinii, zdjęć, filmów, żeby ci, którzy użyczają nam “pola” mogli się bogacić. Wymiar tej pańszczyzny stopniowo rośnie (jak też działo się dawniej) - obecność w social mediach wymaga od nas coraz więcej uwagi, czasu, wysiłku, żeby zadowolić algorytm i zebrać upragnione lajki. Na tym właśnie polega technofeudalizm. O tym, co jest, a co nie jest ok, decydują regulaminy usług - to z kolei prywatyzowanie prawa. Ponieważ decyzje algorytmów są nieprzeniknione, zasady gry zmieniają się arbitralnie w trakcie gry, podobnie właściciele mogą też cenzurować, a co za tym idzie usuwać posty, banować, blokować konta czy zmniejszać zasięgi, a skargi maluczkich (a nawet większych też) trafiają w próżnię. Nie mamy pana płaszcza i co nam Pan zrobisz?
Doświadczenie potęgi cyfrowych platform pozostawia w ludziach mocne piętno. Czasem przypomina to historię z Kafki - proces się odbył, wyrok zapadł, ale nie sposób się dowiedzieć, jaka była wina. Częściej to po prostu uczucie niesprawiedliwości i utraty poczucia bezpieczeństwa.
ta cała zła pornografia, przemoc w mediach, rosyjska dezinformacja, polaryzacja polityczna, oszustwa, mody, trendy, reklamy… najsilniej działają na innych. Tych bardziej podatnych, mniej świadomych, mniej cyfrowych, nieszczególnie biegłych w świecie mediów, w tym społecznościowych. (...) Ale nie na mnie.
Zastanawia mnie to, że za tym stoją przecież ludzie, nie roboty (jeszcze). Poza tym, że są to przedsiębiorcy, chcący się wzbogacić, czy bezwzględni politycy zyskać władzę, są to też naukowcy pracujący na rzecz Big Techów, często przejmowani z uczelni, placówek badawczych. Big Techy oferują im większe pieniądze, owszem. I to wystarcza by projektować rozwiązania, które potem szkodzą ludzkości? Tylko tyle i aż tyle? W końcu historia ludzkości jest pełna podobnych przykładów. To samo, co zawsze dzieje się dziś z AI - i znowu obudzimy się jak już będzie za późno, żeby cokolwiek zmienić. A wtedy może być naprawdę źle. I będzie płacz nad rozlanym mlekiem, jak w przypadku Oppenheimera… No i jest jeszcze cała rzesza influencerów, tych, którym dzięki technologiom udało się zarobić lub osiągnąć jakieś inne cele, lub tych, którzy mają na to nadzieję, albo nawet pożytecznych idiotów, dokładających swoją cegiełkę do tego, że ten system rośnie w siłę.
Spora część tego, o czym pisze Czubkowska to kwestie dziejące się za kulisami - urzędów, ministerstw, nawet unijnych, także uczelni i naukowców kolaborujących z biznesem. To wszystko jednak powinno nas interesować, ponieważ przekłada się potem na to jakie treści są nam serwowane, w jaki sposób i jakie frycowe za nie płacimy. Zastanówmy się teraz czy godne zaufania są korporacje, które świadomie nas uzależniają od swoich produktów, inwigilują, szerzą dezinformację i hejt, lekceważą zwykłych użytkowników, za to podlizują się potężnym politykom po to, by ci uchwalali prawa pozwalające tym korporacjom się bogacić kosztem użytkowników? A jeszcze kiedy za nimi stoją politycy, grożący np. nałożeniem ceł czy wycofaniem wsparcia militarnego, to zaczyna robić się naprawdę nieciekawie. Przed tym, że przejęcie władzy jest mokrym snem technokratów, ludzie z tego środowiska ostrzegali już dawno. I teraz się to materializuje na naszych oczach. Ścisły związek Big Techów najwyższymi władzami sprawia, że kształtują i odbijają one politykę - jako, że mamy teraz zwrot na prawo, widać to również w social mediach, które nie tylko dopuszczają pewne treści do tej pory niedopuszczalne, ale coraz częściej usuwają, ograniczają zasięgi czy w inny sposób rzucają pod nogi organizacjom/działaczom progresywnym. Facebook po wyborze Trumpa na drugą kadencję zrezygnował z fack-checkerów i podobne ruchy wykonały inne Big Techy (X wyrzucił moderatorów nawet wcześniej)* Ważne, że autorka odnosi się do spraw dziejących się w Polsce i w Europie. Warto prześledzić też przypisy i sięgnąć do źródeł, w tym licznie przywoływanych książek, wśród których jest i klasyczny już Wiek kapitalizmu inwigilacji, i Wielka czwórka Scotta Galloway’a, ale też wiele książek niestety niewydanych po polsku - jak widać napisano już na ten temat wiele.
Można zarzucić Czubkowskiej, że przedstawia Big Techy i innowacje technologiczne jako samo zło - nie znajdziemy tu słowa o pozytywnym wpływie rewolucji cyfrowej na nasze życie - a do tego jest hipokrytką, bo sama z nich korzysta, o czym zresztą pisze pod koniec książki. Nie chodzi jednak o to, byśmy porzucili teraz Internet, chmurę, Netflixa czy naszego ukochanego Spotify’a. Zresztą porzucenie produktów GAFAM po prostu nie jest możliwe, bo w ten czy inny sposób podpięte jest do nich prawie każda usługa/strona w necie. Nie moglibyśmy korzystać z usług banku, komunikacji publicznej, biblioteki etc. O ich zasięgu i świadczy też kilka ostatnich awarii, kiedy to “pół internetu padło” z powodu awarii w Microsofcie, czy chmurze Cloudfare. To też jest dowód na to, jaki sukces osiągnęły korporacje technologiczne i jaką mają nad nami władzę. Dlatego też w UE coraz głośniej mówi się o uniezależnieniu od USA pod kątem m.in. nowoczesnych technologii, tyle tylko, że my jesteśmy od nich tak bardzo zależni i zostaliśmy już tak bardzo w tyle, że to jest już musztarda po obiedzie… Ostatecznie więc co może wnieść ta książka, to większa świadomość odnośnie korzystania z technologii. Tylko że dominującym uczuciem jest bezradność, bo może w takiej sytuacji zwykły człowiek, skoro Big Techy mają już w tej chwili tak silną pozycję (i tyle pieniędzy), że nawet rządy są wobec nich bezsilne i godzą się na to, by to korporacje narzucały im swoje zasady gry? Big Techy mogą dziś manipulować całym społeczeństwem, siać zamęt i rozwalać demokrację. I być w tym bardzo dogodnymi realizatorami polityki USA oraz innych niedemokratycznych państw. I to my im na to pozwoliliśmy, zachłyśnięci nowymi zabawkami, łapiąc się w zastawiane przez Big Techy sidła, z których teraz już nie mamy jak się wyplątać. Zatem mottem tej książki faktycznie mogłoby być hasło z Gwiezdnych Wojen: a więc tak umiera wolność - wśród burzy oklasków.
Gatunek: reportaż
* a teraz czytam, że sam za fakt bycia fack-checkerem, czyli działania przeciwko dezinformacji będzie powodem odmowy wizy do USA! W nowej strategii obronnej USA Trump twierdzi również, iż ograniczanie rozpowszechniania treści radykalnych czy antydemokratycznych uważa się za szkodliwe, a USA będą aktywnie się temu sprzeciwiać. Mówiąc prościej, USA będą popierać szerzenie antydemokratycznych, radykalnych treści! Oczywiście prawicowych, bo wątpię, by Trump miał na myśli poglądy odbiegające od własnych (tym samym Trump sam przyznaje się do tego, że jego poglądy są antydemokratyczne). Byłoby to śmieszne, gdyby nie było tak straszne.







Komentarze
Prześlij komentarz