March
Gros powieści stanowi narracja Marcha, dzięki której poznajemy trudne wojenne realia. Nie ma tu raczej bitew, kapitan March jest kapelanem, są działania na tyłach, próby niesienia pomocy żołnierzom oraz niewolnikom i wyzwolonym niewolnikom. Jednak ta rzeczywistość jest brutalna, pełna krwi i niesprawiedliwości. Niepotrzebnych śmierci, ale też poświęcenia dla sprawy. To, czego doświadcza March w trakcie wojny nie nadaje się do opowiadania rodzinie - a przynajmniej March tak sądzi, więc jego listy nijak nie oddają myśli i przeżyć mężczyzny, jaskrawo kontrastując z realiami. Niestety w momencie konfrontacji z żoną okazuje się, że to, co wypływało z troski, otwiera między małżonkami przepaść pełną niedomówień, a nawet kłamstw, pretensji i żalu.
Już przekonałam się, że styl pisarski Brooks jest angażujący, nawet wtedy, kiedy temat książki wydaje się niekoniecznie mnie interesujący - tak było w przypadku Konia i tak podziało się w przypadku Marcha. Podążałam za biednym Marchem mimo, że powieść obfituje w brutalne sceny i niełatwe tematy, bynajmniej nieodpowiednie dla czytelniczek Małych kobietek. Mamy tu do czynienia z moralnymi dylematami, takimi jak wybór między mniejszym a większym złem, między ideałami a rodziną, o którą trzeba zadbać, także godzenie się z tym, że nikt nie jest supermenem i nie z każdej sytuacji da się wyjść z tarczą. Brooks pokazuje też, co wojna robi z ludźmi, nawet tymi, którzy wierzą, że jest ona “po coś” - a może zwłaszcza z takimi ludźmi. Szczytne ideały Marcha przechodzą ciężką próbę. Wreszcie poznajemy punkt widzenia małżonki Marcha, Marmee, w Małych kobietkach przedstawianej jako troskliwa mama i opiekunka, dzielnie znosząca ciosy od losu, potrafiąca zaradzić każdemu problemowi. Czyli wykonującą pracę emocjonalną prawdziwą podporę tradycyjnej rodziny. Geraldine Brooks ukazuje tę bohaterkę nieco inaczej, wliczając w to cenę, jaką kobieta płaci za wpasowywanie się w schemat tradycyjnej, patriarchalnej rodziny. Można też z tej powieści wyczytać - między wierszami co prawda - dlaczego wyzwolenie niewolników niekoniecznie oznaczało dla nich polepszenie życia i co to miało wspólnego z kapitalistyczną logiką. Dodatkowym smaczkiem jest spotkanie z legendarnymi amerykańskimi postaciami: Waldo Emersonem oraz Thoreau. Stanowi to zgrabne połączenie prawdziwych wydarzeń z fikcją literacką zawartą tak naprawdę w dwóch książkach, bo w Małych kobietkach oraz zainspirowanym nimi Marchem. Autorka w niezwykle ciekawym posłowiu tłumaczy skąd wzięli się Thoreau i Emerson na kartach tej powieści.
Gatunek: powieść historyczna







Komentarze
Prześlij komentarz