Lustro i światło

Nie jest łatwo zabrać się za Lustro i światło, tom liczący sobie prawie 1000 stron drobnym drukiem. Tom, wieńczący topową trylogię nieżyjącej już niestety Hilary Mantel o Thomasie Cromwellu i jego czasach. Pamiętam, że mój odbiór tomu pierwszego - W komnatach Wolf Hall i drugiego, Na szafocie - był diametralnie różny. Pierwsza część mnie znużyła, natomiast druga szalenie mi się podobała, aż nie do wiary to było. A jak wyszło z częścią trzecią? 

W Na szafocie, rozstajemy się z Anną Boleyn dosłownie na szafocie, na który doprowadziły nieszczęsną manipulacje królem oraz niestałość uczuć władcy. Egzekucja Boleyn otwiera także Lustro i światło. Cromwell, który wydatnie przyczynił się do spełnienia królewskich życzeń i skazania królowej oraz jej domniemanych kochanków, czuje ulgę, ale czy satysfakcję? Gra toczy się dalej, na horyzoncie jest już nowa wybranka, a poza tym sekretarz ma na głowie wiele innych spraw: kapryśną księżniczkę Marię, biblię Tyndala, przejmowanie kościelnych majątków, tropienie kolejnych zdrajców, bunt, jaki wybucha w kraju na tle religijnym, tzw. Pielgrzymka Łaski. Także sprawy międzynarodowe: nieustanne przeciąganie liny pomiędzy Francją, a Cesarstwem Niemieckim. Lustro i światło to również opowieść o przeprowadzaniu na żywym organizmie reformy religijnej, zamiany Anglii katolickiej w protestancką, czego powodem przecież nie były religijne pobudki, tylko osobisty konflikt Henryka VIII z Kościołem i papieżem. Tym niemniej dało to świetną sposobność do pozbycia się duchownych i przejęcia kościelnych majątków przez króla oraz jego zaufanych ludzi. Co też opisuje Mantel. Cromwellowi marzy się klasztor w urokliwym zakątku… 

Widzimy Cromwella wiecznie zaabsorbowanego tym wszystkim, wiecznie zajętego, jak nie uspokajaniem pomysłów Henryka oraz jego wiecznych niepokojów o spłodzenie potomka, to rywalizacją z innymi pretendentami do królewskiego ucha. Szczwany lis z tego Cromwella wydaje się, jak udaje mu się pochwytać te wszystkie nitki, a jeszcze sprawy prywatne, wspieranie swoich protegowanych i sług, zadbanie o korzystny ożenek dla syna, no i rzecz jasna cały czas utrzymywanie się w łaskach Henryka VIII. Cromwell pnie się w górę, co jest kontrapunktowane jego wspomnieniami z biednego dzieciństwa, jako syna zwykłego kowala. Sukcesy i zaufanie, jakim darzy naszego bohatera król, sprawiają, że czuje się on coraz bardziej pewny siebie, tracąc czujność. Co nie omieszkują w odpowiedniej chwili wykorzystać jego wrogowie. Wydaje się, że gwoździem do trumny kanclerza było małżeństwo króla z Anną Kliwijską, kolejne nieudane (choć wzgardzonej oblubienicy udało się wyjątkowo ujść z tego z życiem). 

I nadal Cromwell wykreowany przez Hilary Mantel wydaje się postacią bardzo niejednoznaczną. Z jednej strony jest bardzo potężny, umiejętnie pociąga za sznurki, knuje i manipuluje, tak by osiągnąć to, czego chce - pogrążyć swoich wrogów, a uchronić tych, na których mu zależy, z drugiej strony widzimy go jako dobrego ojca, człowieka dbającego o przyjaciół, zatroskanego o to, by król nie skrzywdził zbyt wielu osób. Dbającego o stworzenie nowoczesnego państwa (tak, miał np. pomysł na spis powszechny ludności, co rzecz jasna miało pobudki finansowe, ale też tego typu wiedza o swoich obywatelach jest podstawowym instrumentem rządzenia w nowoczesnym państwie), ale z drugiej strony bogacącego się na tym i wyrachowanego… Skąd wiadomo dlaczego sekretarzowi “zależy” na jakichś osobach (i czemu je chroni)? Dobrotliwy czy raczej ktoś, kto w razie potrzeby bez wahania wbije swojemu sojusznikowi nóż w plecy? Taaa, czytając Lustro i światło, myślałam sobie, że tyle stron, a ja wiem, że nic nie wiem o tym człowieku. Nie jestem w stanie wyrobić sobie o nim zdania… I musiałabym sięgnąć po jakąś klasyczną jego biografię, żeby rozstrzygnąć, jak to z panem sekretarzem było… Nota bene pisarce zarzuca się przekłamywanie historii, antykatolickie uprzedzenia i właśnie wybielanie Cromwella. 

Nie będę się tu wypowiadać w kwestii faktów historycznych, natomiast wypowiem się co do tego, że przecież książki Mantel to są powieści, a nie opracowania historyczne - i pisarz ma prawo do własnej interpretacji wydarzeń. Nigdzie nie jest powiedziane, że pisarz ma być “obiektywny”, a ja uważam, że obiektywność w ogóle w przekazach ludzkich nie istnieje, każdy z nas jest subiektywny, każdy ma jakiś światopogląd, i żądanie obiektywności od twórców nawet non-fiction, to właśnie jest fikcja. Zresztą postrzeganie i przedstawianie historii też się zmienia, nawet historycy się nie zgadzają ze sobą w wielu sprawach. Co ciekawe, ja jakoś nie uważam, by Mantel specjalnie idealizowała Cromwella - jak już napisałam wyżej - czy idealizowaniem jest przedstawienie bohatera nie w jednoznacznie negatywnym świetle, a w sposób wywołujący w czytelniku wątpliwości? 

Ciekawie Mantel portretuje też Henryka VIII, mającego wiadomą reputację, władcy niestałego, kierującego się pożądaniem, zapatrzonego w siebie - dziś powiedzielibyśmy narcyza. To on jest tytułowym lustrem i światłem; lustrem odbijającym tych, którzy do niego podchodzą, starając się wkraść w jego łaski i światłem na ich poczynania. Acz Mantel (ustami Cromwella) zauważa, iż tak naprawdę Henryk nie zmienia zdania, kiedy już raz się do kogoś zniechęci: odsunął od siebie Katarzynę Aragońską i wytrwale dążył do rozwodu, odwrócił się od Anny Boleyn, zostawił ją samą i skazał na śmierć, i podobnie Cromwell zdał sobie sprawę, że nie ma co liczyć na to, iż król odwróci jego upadek. 

Świetnie oddane tło historyczne, ukazane mechanizmy władzy, układy, lawirowanie między wrogami i sojusznikami, subtelne i mniej subtelne sposoby nacisku, raz kij, a raz marchewka - awans, uzyskanie tytułu, Cromwell podczytujący gdzieś tam Machiavellego… Mimo, że podziwiam Hilary Mantel za tak wyrafinowaną prozę, jaką tworzyła, to jednak te prawie 1000 stron Lustra i światła uważam za przesadzone. Akcja tej powieści obejmuje ledwie 4 lata, od 1536 do 1540 roku i nie dzieje się w ich trakcie aż tyle, by usprawiedliwić aż taką objętość książki. Nie ma tu jakichś spektakularnych wydarzeń historycznych, poza urodzeniem następcy tronu przez Jane Seymour oraz śmiercią królowej, więc treść Lustra i światła skupia się na różnego rodzaju dyplomatycznych rozgrywkach. Praktycznie całość składa się z rozmów Cromwella z różnymi ludźmi oraz z jego przemyśleń… Moim zdaniem autorka przedstawiła to w zbyt drobiazgowy sposób, bo wiele z tych dialogów nie wnosi niczego istotnego (może poza budowaniem określonego wizerunku bohatera) i nie zostaje w pamięci. Do tego trzeba się bardzo mocno skupiać, żeby to wszystko zrozumieć, a dodatkowym utrudnieniem jest bezlik występujących postaci i rozróżnianie kto jest kto. W efekcie lektura jest mocno nużąca, zwłaszcza jak za jednym posiedzeniem czyta się dłuższe fragmenty i lekkie odchudzenie wyszłoby jej na dobre. Słyszałam też narzekanie na tłumaczenie - tu nie mam zdania, może poza dziwną manierą, że niektóre imiona są spolszczone (np. Grzegorz, Joanna), a inne nie…

Metryczka: 
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: Thomas Cromwell
Miejsce akcji: Wielka Brytania
Czas akcji: 1536-1540r. 
Ilość stron: 968
Moja ocena: 5/6
 
Hilary Mantel, Lustro i światło, Wydawnictwo Sonia Draga, 2020


Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później