Właściwie nie wiem czemu sięgnęłam po tę książkę, bo przecież pierwsza część trylogii Hilary Mantel mi się nie podobała. Drażnił mnie manieryczny styl autorki oraz konieczność domyślania się który z bohaterów w danym momencie się wypowiada. Cóż, widać siła marketingu podziałała. I ku mojemu zdziwieniu Na szafocie odebrałam zupełnie inaczej, niż W komnatach Wolf Hall. Czytałam, nie mogąc się od lektury oderwać, choć przecież historia upadku Anny Boleyn jest dobrze znana.

W Na szafocie jesteśmy po raz kolejny świadkami tego, jak narodził się spisek mający na celu usunięcie nielubianej królowej. Od słowa do słowa, od plotki do plotki, plotka wyfruwa skowronkiem, a powraca wołem, przyznał się do wszystkiego – ale jakże to, przecież mnie powiedział tylko, że ją kocha, nie było mowy o żadnych czynach. Czyżby myśl, aby odsunąć drugą żonę Henryka, powstała najpierw w głowie Cromwella, a nie króla? Czy głowa Anny spadłaby, gdyby Henryk nie miał tak sprytnego i wiernego doradcy? Wiemy, że Anna Boleyn została oskarżona o zdradę i kazirodztwo, że była czystej wody manipulatorką, ale wiemy też, że miała wielu wrogów, którzy za jej plecami – i zachęceni precedensem, który sama stworzyła – utkali sieć, w którą królowa wpadła. Dziś jednak nie dowiemy się, jak było naprawdę, czy królowa była winna, choć po części tego, co jej zarzucano. 

Książka wspaniale relacjonuje mechanizm spisków i intryg knutych na angielskim królewskim dworze. Tu nikt nie jest bezinteresowny, każdy kieruje się pragnieniem władzy, korzyści materialnych, zaszczytów, ewentualnie chucią. Te ludzkie ułomności znakomicie wykorzystuje Tomasz Cromwell, zwany przez Henryka VIII Krętaczem. Królewski sekretarz po mistrzowsku lawiruje pomiędzy różnymi stronnictwami, wychwytując najmniejsze zmiany sytuacji i nastroju króla. Wydaje się, że nic nie może go zaskoczyć – to on jest tym, który zaskakuje – nic nie może sprawić, że straci zimną krew, aczkolwiek sekretarz doskonale zdaje sobie sprawę, iż jego może kiedyś zdmuchnąć kaprys króla, że i na niego może kiedyś przyjść czas… 
Z królem można żartować, można się z nim zabawić. Wszelako, jak to ujął Tomasz Morus, takie zachowanie przypomina siłowanie się z oswojonym lwem. Mierzwisz mu grzywę i ciągniesz go za uszy, ale przez cały czas myślisz: te pazury, te pazury, te pazury. 
Cromwell z kart powieści Mantel jest postacią enigmatyczną i niejednoznaczną. Choć w powieści znajdziemy wiele fragmentów, które dorzucają cegiełki do naszej wiedzy o życiu królewskiego sekretarza, to fakt, iż jest on narratorem powieści, przemawia w swoim własnym imieniu – sprawia, iż nie do końca wiemy, co o nim sądzić. Lubić go, czy nie. Potępiać, czy też chwalić. Jego wewnętrzne monologi i dylematy mogą być odbierane jako samousprawiedliwianie się. To chyba efekt tego, że postać ta ginie w mrokach historii, przyćmiona przez Henryka VIII. Nie do końca wiadomo, co jest prawdą historyczną, a co wytworem fantazji autorki. Ludzkiego rysu nadaje Cromwellowi jego przywiązanie do rodziny, oraz pamięć o kardynale Wolsey’u. Mantel chyba go lubi. Pokazuje, że za wieloma decyzjami Cromwella stała racja stanu, chęć wdrażania reform, a nie tylko chciwość. Jako przykład można podać projekt wprowadzenia opodatkowania bogatych rodów na rzecz pomocy biednym. Cokolwiek Cromwell czynił, czynił to działając na rzecz Henryka (w przeciwieństwie do innych dworzan), nawet jeśli Henryk „zmieniał zeznania” i okazywał się zmienny, jak chorągiewka na wietrze. Reputacja tego władcy, który zasłynął przede wszystkim łóżkowymi aferami, jest zresztą ugruntowana. Autorce udaje się świetnie uchwycić osobowość króla, jego chwiejność, niedojrzałość, słabość do kobiet. Zdaje się, że monarcha zaprzątnięty był tylko i wyłącznie jedną kwestią – spłodzeniem męskiego potomka, wszystkie inne sprawy grały rolę drugorzędną. A jeśli fakty nie pasowały do wersji wydarzeń aktualnie wyznawanej przez Henryka – to tym gorzej dla faktów… 

Lektura Na szafocie dostarczyła mi dużo przyjemności, a Wolf Hall chyba nie doceniłam, do czego niniejszym się przyznaję. Trzeba jednak zaznaczyć, iż ani W komnatach Wolf Hall, ani Na szafocie nie należą do lektur łatwych i wymagają podstawowej znajomości historycznego tła. Na podziw zasługuje misterne odtworzenie przez Mantel realiów epoki, wyrafinowane dialogi oraz tak umiejętne uzupełnienie owych luk historycznych, że trudno orzec, co z opisywanych wydarzeń należy zaliczyć li tylko do fikcji literackiej. Zdecydowanie jedna z najlepszych książek, jakie czytałam w tym roku. 

Hilary Mantel, Na szafocie, Wyd. Sonia Draga, 2013  

Komentarze

  1. Ja jestem fanką obu powieści, ale cieszę się, że Tobie się przynajmniej "Na szafocie" podobało :) Myślisz, że na Twój odbiór mógł mieć fakt, że po lekturze "Wolf Hall" wiedziałaś już, czego się po stylu autorki spodziewać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znając jej styl, spodziewałam się, że Na szafocie mi się nie spodoba. Za to gdybym teraz przeczytała Wolf Hall, pewnie odebrałabym go pewnie inaczej - może wtedy nie zagłębiłam się wystarczająco w lekturę, może była zbyt niecierpliwa

      Usuń
    2. Mniejsza z tym, podejrzewam, że po ostatnią część też sięgniesz :)

      Usuń
  2. Kuszą mnie obie książki Hilary Mantel, za które dostała Nagrodę Bookera. Czytałam wywiad z pisarką, co mnie jeszcze bardziej przekonało, że chcę sięgnąć po jej powieści. Na dodatek czytam tutaj pozytywną recenzję... A z tym lwem, to mi się jeszcze skojarzyło, że nawet gdyby polizał ludzką skórę, to by ją zdarł swoim językiem - więc dziękuję za takie pieszczoty :) Od władzy lepiej się trzymać z daleka, bo może zaszkodzić...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakoś zwykle niezbyt mnie książki o intrygach kręcą, ale znam parę osób, które by chętnie sięgnęły po tę książkę. // Chociaż w sumie czytałam kiedyś taką powieść o Kleopatrze opartą na podobnym schemacie i bardzo mi się podobała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta intryga jest w sumie dobrze znana, bardziej chodzi tu o jej nowy sposób opowiedzenia ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później