Tajemnice Kaplicy Sykstyńskiej

Przez setki lat Kaplica Sykstyńska była badana przez wielu historyków. Książek na jej temat, jak i na temat Michała Anioła jest wiele, po co więc tworzyć kolejną? Nie wiem, bo sama z radością przyjmuję wszelkie DOBRE pozycje związane ze sztuką, zwłaszcza ze sztuką renesansową i zupełnie mi nie przeszkadza to, że być może gdzieś już to napisano. Według zapowiedzi na okładce książki, Tajemnica Kaplicy Sykstyńskiej prezentuje zupełnie nową interpretację fresków. Pozycja ta nie jest nowością i sądząc z faktu, że jej wydanie nie obiło mi się o uszy, nie zrobiła ona takiej furory, jak chcieliby tego jej autorzy. Jednak dla mnie była lekturą bardzo zajmującą i rzeczywiście dodającą sporo do mojej wiedzy o Sykstynie.

Przez kilkaset lat uważano, że freski stworzone przez Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej są wyrazem jego ponurej, melancholijnej osobowości. Że są tak ciemne i niewyraźne dlatego, że autor tego chciał. Nie brano pod uwagę, że zostały one po prostu przykryte warstwą brudu i sadzy, pod którą zginęła ich pierwotna uroda. Dlatego też decyzja o konserwacji fresków, podjęta pod koniec XX wieku – nota bene za pontyfikatu Jana Pawła II – wywołała spore kontrowersje. Okazało się, że była ona ze wszechmiar słuszna, niczego nie zniszczono, a malowidła odzyskały dawną świetność, zdumiewając pięknymi, żywymi kolorami. W ciągu tych kilkuset lat pojawiło się również wiele teorii na temat tego co i w jaki sposób namalował na sklepieniu Michał Anioł. Teorie te mówiły o jego głębokiej wierze lub wręcz przeciwnie. Postacie proroków, sybilii, sceny z Księgi Rodzaju zastanawiały – dlaczego artysta wybrał akurat te motywy, wszystkie ze Starego Testamentu, mimo, że początkowa koncepcja – zamysł papieża Juliusza II – była zupełnie inna. Co Michał Anioł chciał przekazać?

Trzeba tutaj powiedzieć, że nie jestem zwolenniczką spiskowej teorii dziejów, doszukiwania się we wszystkim spisku Żydów i masonów. Denerwuje mnie też literatura żerująca na tego typu postawach, w stylu Kodu Leonarda da Vinci. Okazuje się jednak, że w dawnych wiekach, w szczególności właśnie w renesansie, zawieranie w dziełach sztuki ukrytych znaczeń, inspirowanych różną symboliką, było bardzo popularne, a więc szukanie ich nie jest wcale takie niedorzeczne, jak mi się wydawało. To jedna z rzeczy, którą uświadomiła mi lektura Tajemnic Kaplicy Sykstyńskiej. W prezentowane przez autorów teorie mogę wierzyć lub nie – to niewiele zmieni, bo w moich oczach i tak freski są cudowne (niezależnie od tego, co miały przekazywać), a ich twórca jednym z najgenialniejszych artystów w dziejach ludzkości. Dodam, że Tajemnice nie są bynajmniej literaturą sensacyjną, a książką popularnonaukową i nie odsłania ona żadnych tajemnic, mogących zatrząsnąć posadami świata, a jedynie nadaje nową interpretację dziełu Michała Anioła.

Dlaczego polecałabym tą książkę? Po pierwsze dlatego, że jest ona lekturą arcyciekawą, napisaną w taki sposób, że nie mogłam się od niej oderwać, co mnie zdumiewało, bo czytałam przecież literaturę popularnonaukową, a nie powieść. Autorzy prowadzą czytelnika od początków powstania Sykstyny – jako budowli, wyjaśniając jakie zamiary za tym stały, kreśląc historyczne tło, ukazując wycinek dziejów papiestwa – a przy tym nie zanudzając czytelnika zbędnymi szczegółami. Choć książka ta nie jest w swoim zamierzeniu biografią Michała Anioła, to oczywiście artysta ten w niej dominuje, autorzy omawiają w skrócie jego życiorys, zwracając uwagę na te wydarzenia, które kształtowały osobowość i poglądy artysty, a zatem przyczyniły się do tego, co możemy oglądać na sklepieniu Sykstyny. Omówione są także inne obrazy i rzeźby Michała Anioła. Po drugie – w książce opisano większość malowideł, składających się na fresk, wyjaśniając ich znaczenie i zwracając uwagę na detale, i to nie tylko na te wielokrotnie już analizowane (jak np. twarz Michała Anioła na skórze trzymanej przez św. Bartłomieja w Sądzie Ostatecznym). Dało mi to zupełnie nowy, uporządkowany obraz fresków. Wielu z tych szczegółów, o których mowa w książce nigdy byśmy pewnie sami nie dostrzegli, a nawet gdyby – nie wiedzielibyśmy co one oznaczają. Abstrahując już od tego, że zwykły śmiertelnik, zwiedzający Watykan, nawet nie miałby szans, żeby przyjrzeć się malowidłom i wyłowić jakieś szczegóły, bowiem wizyta w Kaplicy Sykstyńskiej wygląda dokładnie tak, jak opisują to Benjamin Blech i Roy Doliner, a co sama pamiętam: 
Dzisiaj spotkanie ze wspaniałymi freskami zaczyna się inaczej, niż zaplanował Michał Anioł. Dla zwykłego widza wejście przez wielki portal papieski jest zamknięte. (…) Znękani strażnicy natychmiast kierują nas poza strefę ołtarzową. Zostajemy bezceremonialnie wypchnięci na środek sali, gdzie posadzka ginie pod stopami tysięcy zmęczonych przybyszów, którzy właśnie przebrnęli przez labirynt Muzeów Watykańskich. Otacza nas tłum wykończonych turystów i pielgrzymów, pracownicy upominający ich ostro „Cisza!...Nie fotografować, nie filmować” i aroganccy amatorzy mimo to upierający się przy fotografowaniu i filmowaniu. Podnosimy wzrok i wyciągamy szyję, by rzucić okiem na to, co zobaczyć można tylko na zdjęciach i reprodukcjach, ale czujemy się przytłoczeni setkami migających postaci, kształtów i jaskrawych kolorów. Przeciążeni potężną dawką bodźców zmysłowych, wytrzymujemy może dziesięć, może piętnaście minut i wychodzimy – mając za sobą oglądanie malowideł właściwie w odwrotnej kolejności i z innej perspektywy, niż wymyślił to Michał Anioł. 
Omówienia fresków i innych dzieł sztuki w książce zilustrowane są fotografiami, w tym wieloma czarno-białymi, ale także kolorową wkładką, a nawet ciekawą, rozkładaną obwolutą. Dobrze, tylko że dla mnie było to i tak za mało, posiłkowałam się doskonałym albumem Robin Richmond o Kaplicy Sykstyńskiej. 
Po trzecie, autorzy Tajemnic zwracają uwagę na niezwykły warsztat Michała Anioła, który nie tworzył po prostu obrazów czy rzeźb, ale dzieła przestrzenne. Potrafił zawrzeć w nich „efekty specjalne”, potęgujące doznania wizualne. Każde z jego dzieł było przemyślane nie tylko po kątem tego, co ma przedstawiać, ale i gdzie ma się znajdować i z jakiej perspektywy ma być oglądane. Możemy dostrzec to nie tylko we freskach, ale i w obrazach, a przede wszystkim rzeźbach. Sztandarowym przykładem jest tu posąg Dawida.  Buonarotti wyprzedzał swoją epokę o kilkaset lat, tworząc dzieła typu site-specific-works. Niestety wysiłki artysty zostały niejednokrotnie zniweczone poprzez zmiany koncepcji i okoliczności, jak chociażby wspomniany wyżej fakt, że dziś Kaplicę Sykstyńską zwiedza się w zupełnie innym porządku, niż to było zaplanowane.  

Niezwykłe jest to, że idee, które Michał Anioł zawarł we freskach dopiero dziś znajdują zrozumienie… 
Dzisiaj Watykan podejmuje idee, których zalążki Buonarotti umieścił na jego ścianach pięć wieków temu. Od dawna nie ma już zdemoralizowanych, fanatycznych papieży, a wizja artysty w Kaplicy Sykstyńskiej dotycząca uniwersalnej, przepojonej miłością religii wydaje się coraz bliższa, wyraźniejsza i silniejsza, niż była kiedykolwiek.

Benjamin Blech i Roy Doliner, Tajemnice Kaplicy Sykstyńskiej. Utajone przesłanie Michała Anioła w sercu Watykanu, Wyd. Rebis, 2009

Komentarze

  1. Lubię takie odkrywanie tajemnic dzieł sztuki. Chociaż pozornie są mi znane, to jednak niewiele o nich wiem...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później