Białe trufle
W polskim narodzie rozkwita obecnie pasja gotowania. Połowa
Polaków realizuje się w kuchni i marzy o tym, by mieć własną restaurację,
ewentualnie wziąć udział w programie kulinarnym, gdzie celebryci zmieszają jego
talenta z błotem. Ten trend – podobnie jak wiele innych – przyszedł do nas z
zachodu. Oczywiście królową sztuki kulinarnej jest Francja, skąd pochodził
jeden z najbardziej znanych szefów kuchni, Auguste Escoffier. Gotował w Ritzu i
w Savoy’u, w Paryżu i Londynie, przygotował menu na inauguracyjny rejs
Titanica, podawał do stołu koronowanym głowom. Był pomysłodawcą wielu dań,
nazwanych na cześć sławnych tego świata, np. śpiewaczki Nellie Melby. Gotowanie
było dla niego najważniejsze w życiu i tak też widzi go autorka powieści Białe
trufle. Nicole Mary Kelby na bazie życia kucharza komponuje książkę równie
wykwintną, jak jego potrawy. Nie nazwałabym jej powieścią biograficzną – zbyt
wiele w niej dziur, niedopowiedzeń. Raczej jest to wariacja na temat życia
Escoffiera, do której autorka wybrała najciekawsze – być może najważniejsze
momenty jego życiorysu, pokazując swojego bohatera jako człowieka
skomplikowanego i niejednoznacznego. Ekscentryka i romantyka. Niewiernego męża.
Pracoholika.
- Gambetta opowiedział nam o waszej rozmowie w piwnicy na wina. Nazwał cię Judaszem i powiedział to z sympatią. Powiedział też: Zawsze możecie ufać Escoffierowi, ponieważ nie ma wiary, by być Pawłem. Jedzenie jest jego jedynym bogiem.Escoffier pobladł.Cesarz pochylił się i poklepał go po dłoni (..)- Wystarczyło, że spróbowałem jagnięcia, które przyrządziłeś tamtego wieczoru i o którym wciąż czasami śnię, żebym wiedział, że nie obchodzi cię ojczyzna, kobiety, ani Bóg. (…) W moich oczach stałeś się dzięki temu idealnym człowiekiem. Nie jesteś skażony sympatią, lojalnością, ani miłością. Podziwiam to. Taki rodzaj dystansu do uczuć pozwala na osiągnięcie wielkości.
Escoffier był geniuszem w swojej dziedzinie, lecz porażką były jego relacje
z rodziną, przede wszystkim z własną żoną – wolał się rozstać z nią, niż ze
swoją kuchnią. Poza tym nie unikał romansów, a przez długie lata adorował
słynną aktorkę Sarah Bernhardt. Nie odniósł również sukcesu finansowego –
zrujnowała go m.in. wojna oraz własne machlojki w interesach. W Białych
truflach widzimy wielkiego szefa kuchni jako starego człowieka, nie mającego za
co utrzymać swojego domu i zdanego na pomoc krnąbrnej i średnio utalentowanej
kucharki.
Podobnie jak dania Escoffiera, Białe trufle mają ambicje
wzniesienia się na wyższy poziom artyzmu, niż typowe powieści o jedzeniu i
gotowaniu, mające być pochwałą (najczęściej) życia rodzinnego. To książka
traktująca raczej o narodzinach współczesnego restauratorstwa, odsłaniająca
kulisy wielkiej gastronomii. Escoffier stworzył system organizacji kuchni i
sprawił że zawód kucharza stał się szanowaną profesją. Napisał kilka książek
kulinarnych; można go nazwać ojcem współczesnej kuchni francuskiej. Jego
życiorys, całkowicie podporządkowany pracy bynajmniej nie jest wzorem dla
domatorów. Wręcz przeciwnie – jest dowodem na to, jak obsesja na punkcie swojej
pracy może zrujnować rodzinę. Po drugie książka pokazuje jak ciężka i
wymagająca jest praca kucharza, zwłaszcza takiego, który gotowanie podnosi do
rangi sztuki i odnosi się doń z większą miłością, niż do swoich bliskich. Tym
tropem idzie również Nicole Mary Kelby, czyniąc smaki, potrawy i aromaty
równorzędnymi bohaterami Białych trufli. W powieści znajdziemy wiele opisów dań
oraz ich przygotowania. Fragmenty te tchną wręcz poezją, kłócącą się nieco z
profesjonalizmem Escoffiera, lecz jakoś nie skłaniają do zakasania rękawów i
udania się do kuchni. To głównie dania restauracyjne, których przygotowanie to
wyższa szkoła jazdy. Ulubionymi produktami Escoffiera były trufle, foie gras i
kawior. Z foie gras potrafił zrobić nawet lody…
Moim zdaniem książka jest dobra, ale nie doskonała. Postacie
występujące w Białych truflach, łącznie z Escoffierem są mało wyraziste, a
ich postępowanie często niezrozumiałe. Autorka pokazała najważniejsze fakty
biografii kucharza, również te, niekorzystnie o nim świadczące, nie starając
się ich zinterpretować i odpowiedzieć na pytania rodzące się w głowie
czytelnika. Escoffier pozostaje enigmą. To chyba efekt zbyt słabej pracy ze
źródłami historycznymi – autorka przyznaje się, że korzystała nawet z
Wikipedii, a wiele informacji nt. Escoffiera, na jakie natrafiła, było ze sobą sprzecznych. Zatem
wolała chyba puścić wodze swojej wyobraźni, niż dociekać prawdy. Szkoda też że
w powieści tak mało miejsca poświęciła autorka żonie Escoffiera, Delphine
Daffis, która była podobno poetką – i ich skomplikowanym relacjom małżeńskim.
Niestety Delphine pozostaje zupełnie w cieniu swojego męża, tak w książce, jak i w
życiu – znalezienie informacji na jej temat jest nie lada sztuką. Dziwaczne są
drugoplanowe postacie powieści, jak chociażby kucharka Sabine –
zagadkowa i irytująca. Wystudiowany styl narracji, sprawia zaś wrażenie chłodu
emocjonalnego i nadmiernego dystansu.
Podobno każdą potrawę należy przyprawić miłością. Na koniec jednak zawsze okazuje się, że przypraw nie trzeba aż tyle i najlepsze jest zwykłe puree ziemniaczane.
N.M.Kelby, Białe trufle, Wyd. Znak, 2013
Podobno każdą potrawę należy przyprawić miłością. Na koniec jednak zawsze okazuje się, że przypraw nie trzeba aż tyle i najlepsze jest zwykłe puree ziemniaczane.
N.M.Kelby, Białe trufle, Wyd. Znak, 2013
Jakoś mnie nie ciągnie do tej książki :) Może to dlatego, że i do gotowania talentu nie mam? :)
OdpowiedzUsuńnaczytane.blog.pl