Mofongo
Pewnie jesteście już po świątecznym obiedzie, tymczasem ja zachęcam do pozostania jeszcze chwilę przy stole ;) Tajemniczy zwrot mofongo to nic innego, jak nazwa portorykańskiej
potrawy – choć nie wiem, czy tym samym nie zdradzam zbyt wiele.
Razem z innymi potrawami tej kreolskiej kuchni, mofongo jest
przygotowywane przez małego Sebastiana i jego babcię. Sebastian to
chłopiec z wrodzoną wadą serca, co przeszkadza mu w normalnym
funkcjonowaniu i odnalezieniu się w środowisku rówieśników. Nie
może grać w piłkę, o czym marzy, inni – więksi od niego i
silniejsi – chłopcy, pomiatają nim. Drugą bohaterką powieści
jest babcia Sebastiana, Lola, która przechodzi przemianę po tym,
jak ciężko zachorowała. I właśnie to ta przemiana – różnych
postaci w książce jest jej głównym wątkiem. To nie jest powieść
o gotowaniu, ale o współczesnej amerykańskiej rodzinie,
przechodzącej kryzys, bo jej członkowie się pogubili i oddalili od
siebie. Niektórzy zapomnieli o tym, jak to jest śmiać się i
cieszyć życiem – co jest chyba bardzo częstym problemem osób
dorosłych. Najprostszym chyba sposobem, by tą rodzinę scalić jest
zaproszenie ich do wspólnego posiłku. Kiedy babcia zaczyna gotować
rzeczy zaczynają się zmieniać – powoli, nie jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki, ale jednak.
Wyczytałam, że
styl Cecilii Samartin jest porównywany do pisarstwa Isabel Allende. Mnie nie
przyszło to porównanie do głowy, nie dostrzegam tu podobieństw,
Samartin pisze o wiele prościej, co nie znaczy, że gorzej. Mofongo
jest lekturą niesamowicie ciepłą i rodzinną, o dosyć czytelnym
przesłaniu. Choć opowiada o poważnych problemach – problemach
osób dorosłych widzianych z perspektywy dziecka – to jest to
czynione w lekki sposób, dający poczucie, że wszystko się jakoś
ułoży. Uświadamiamy sobie, czytając to, że tak wiele naszych problemów
stwarzamy sobie sami, bo jesteśmy zbyt egoistyczni, zapiekli w swoim
gniewie, nie potrafimy wybaczać. Powieść zwraca również uwagę
na to, iż racjonalni dorośli nie zawsze mają rację, a
niedoceniani członkowie społeczeństwa: dzieci i osoby starsze
także mają prawo do wyrażania własnych opinii i emocji. Wbrew
pozorom Mofongo nie jest jednak naiwne i banalne. Zakończenie
książki sprawia, że łezka naprawdę kręci się w oku. Oczywiście
wątek „kuchenny” dodaje fabule smakowitości i egzotyki, a na
końcu książki zamieszczone są przepisy na potrawy, o których w
niej mowa. Zapraszam do delektowania się tą opowieścią.
Cecilia Samartin, Mofongo, Wyd. Bukowy Las, 2013
Komentarze
Prześlij komentarz