Nie przekonuje mnie zbytnio nazywanie Xi Jinpinga “władcą” Chin, czy cesarzem. Ale rozumiem myśl autora, będącą zarazem przesłaniem tej książki - po kilkudziesięciu latach rządów partii komunistycznej, kiedy najwyższa władza zawsze była sprawowana kolegialnie (nawet za czasów Mao), teraz Chiny de facto zatoczyły koło, gdyż Xi stał się jedynowładcą i na dodatek dożywotnim, znosząc limit kadencyjności. Podobnie zresztą jak Putin w Rosji. Ideologicznie Xi też jest dość blisko Putina, bowiem stawia na rządzenie za pomocą strachu, inwigilacji i dyktatury (w czym bardzo pomogła mu pandemia). Wprowadził też na powrót kult jednostki, zdyskredytowany w Chinach po Mao, a Mao Xi naśladuje też w wydawaniu książek ze swoimi “złotymi myślami”. Oczywiście wszystkiego tego Xi nie robi li tylko z pobudek ideologicznych - Sheridan opisuje, jak ogromne majątki zgromadzili chińscy decydenci i jak cała ta struktura “rodzin” stojących u władzy przypomina struktury mafijne. Nic dziwnego, skoro Xi jest wielbicielem Ojca chrzestnego (filmu) i nauczył się z niego stosowania mafijnych metod. Taktykę XI Sheridan podsumowuje krótko - i w duchu tego, co już wiemy: 

Podobnie jak cesarze w przeszłości Xi planował zwycięstwo w oparciu o tradycyjną taktykę cierpliwości, podstępu i zdecydowanej siły. Nie był przeciwnikiem wojny jako takiej - chodziło o unikniecie niewłaściwej wojny w niewłaściwym czasie, niewłaściwym miejscu i według harmonogramu narzuconego przez stronę przeciwną. Pytanie brzmiało: kto mu się przeciwstawi? 
Sheridan pisze, że z uwagi na przeżycia Xi w młodości, bardzo trudno jest przeniknąć jego umysł, gdyż pracuje on zupełnie inaczej, niż ludzi, którzy nie doświadczyli tego, co on, nie wychowali się w opresyjnym państwie, uwarunkowani przez to państwo (tu metoda opisana przez Aldousa Huxley’a w Nowym wspaniałym świecie). Tego, co siedzi w głowie Xi nie wie za bardzo nikt - jeszcze kilkanaście lat temu wydawało się, że jest on rozsądnym politykiem, zachodni politycy starali się z nim bratać, mając nadzieję na to, że Chiny się “stabilizują”, czy “cywilizują” i że przyjmą kapitalistyczne zasady gry (znowu - analogicznie było z Putinem), dziś wiadomo, że były to płonne nadzieje, a Chińczycy przechytrzyli Zachód. Dziś Chiny już nie ukrywają, że chcą odzyskać mocarstwową pozycję, którą dzierżyły przez większość swojego istnienia, a za to wyjście z cienia przyczajonego tygrysa, odpowiedzialny jest Xi. Ten, z Kubusia Puchatka stał się - w oczach zachodnich komentatorów - “wypraną z emocji maszyną”, stojącą na czele półtoramiliardowego państwa, od którego de facto wszyscy jesteśmy dziś uzależnieni, bo przenosiliśmy tam swoje fabryki… robi się coraz “ciekawiej”, by odwołać się znowu do starożytnego chińskiego przysłowia. Dlatego też dla mnie najciekawsze były ostatnie rozdziały tej książki, w których Sheridan odkrywa informacje o zniszczeniu szpiegowskiej siatki CIA, działającej w Chinach (dzięki czemu Amerykanie trzymali rękę na pulsie), o zniknięciu różnych polityków i biznesmenów i o kolejnym zwrocie chińskiej gospodarki: 
Chiny pod rządami Xi zwróciły się do wewnątrz. Zamiast globalizacji i wolnego handlu przewodniczący promował gospodarkę podwójnego obiegu”, w której handel krajowy i zagraniczny były oddzielone. (...) Kiedy Xi został na trzecią kadencję sekretarzem generalnym KPCh przedstawił surową wizję nowej gospodarki. Rynek w kraju miały zdominować przedsiębiorstwa państwowe. Partia będzie “kierować” prywatnymi inicjaltywami, a jej komórki wewnątrz każdej firmy uzyskają większą władzę. Przed nami “długa walka o technologię”, zapowiedział Xi. (...) 
W kolejnym kroku podporządkował sobie ambitnych przedsiębiorców, takich jak Jack Ma, szef Alibaby (...). Upadek potentatów zniszczył wszelkie alternatywne ośrodki władzy. (...) Organy regulacyjne zahamowały rozwój prywatnej edukacji, opieki zdrowotnej, gier online i rynku nieruchomości. 
Koniec ery reform w Chinach, przypadającej na lata 1978-2012 stał się faktem. Xi wprowadził nową erę, w której najważniejszymi hasłami w słowniku były “bezpeczeństwo” i “walka”. (...) Gospodarka zwolniła, rynek nieruchomości popadł w stagnację, wzrosła liczba bankructw, ludzie skarżyli się na inflację, a miliony pracowników nigdy nie wróciły do fabryk zamkniętych podczas lockdownów. 
Od środka niekoniecznie wygląda więc to tak różowo, jak prezentują na zewnątrz Chiny. Czy możliwy jest rozwój gospodarczy bez wolności, swobodnego przepływu idei i “mimo” społeczeństwa? Chiny wydają się udowadniać, że tak, ale różni komentatorzy w powątpiewają - szczegółowo pisze o tym Yasheng Huang w książce Zmierzch Wschodu. Nie jest też do końca tak, że Chińczykom się to wszystko podoba i nie ma w Kraju Środka żadnej opozycji. Zdaniem chińskiego autora Yu Jie: 
 “chiński sen” Xi nigdy się nie spełni, ponieważ kraj nie może prosperować w dłuższej perspektywie pod rządami jednej partii, państwowego kapitalizmu monopolistycznego i modelu gospodarczego opartego na zanieczyszczaniu atmosfery, nadużywaniu prawa, nieefektywności i ogromnych dotacjach. (...) Xi prowadzi Chiny ścieżką faszyzmu, popełniając te same błedy co nazistowskie Niemcy i Japonia pod koniec lat 30-tych XX wieku, a to zakończy się porażką. 
Tylko obawiam się, że porażką calego świata, tym bardziej, że główny rywal Chin robi wszystko, by cofnąć się do XIX wieku i deprecjonuje naukę, na której przecież opiera się dziś [topniejąca jak śnieg w epoce globalnego ocieplenia] mocarstwowość USA. 

W większości opinii o tej książce czytałam, że jest to bardziej reportaż o Chinach, niż biografia Xi Jinpinga. Nie zgadzam się z tymi opiniami. Owszem, autor podaje dużo faktów ze współczesnej historii Państwa Środka, ale zawsze jest to w kontekście głównego bohatera - czy chodzi o prześladowania za czasów rewolucji kulturalnej, czy o przetasowania na szczytach władzy, czy o afery korupcyjne, toczące Chiny. Wszystko to stanowi zarazem historię Xi Jinpinga i go ukształtowało. Nie bardzo wyobrażam sobie napisania biografii głowy jakiegoś państwa, bez pisania o historii i polityce tego państwa, którą ta osoba kreuje. Ale nie zgadzam się też z tym, co na koniec napisał jej autor: że jest to książka o Xi Jinpingu - przede wszystkim jako człowieku. Nie, jest to biografia Xi przede wszystkim polityka i chińskiego przywódcy. Więc jeśli ktoś oczekuje smaczków i ciekawostek z życia osobistego Xi, to raczej się ich nie doczeka. 

Chiny to też nie jest demokratyczny kraj, gdzie panuje wolność słowa i jawność informacji - będąc przyzwyczajonym do tego, zachodni czytelnicy zarzucają Sheridanowi, że w książce brakuje tego czy owego, lub jakichś źródeł. Ja wyobrażam sobie, jak ciężko jest dotrzeć do jakichkolwiek informacji o chińskich decydentach, stanowiących tajemnicę państwową. Może też to wymagało od autora ukrywania swoich źródeł, a pewnie też w dużej mierze kierował się po prostu tym, co sam widział w Chinach, mieszkając tam przez wiele lat. I tu też od razu chciałam zaznaczyć, że Sheridan nie pisze tu o zwykłym życiu w Chinach, o chińskim społeczeństwie, mentalności, etc. - tylko o polityce, przedstawiając twarde fakty (a nie snując dywagacje o wojnie kulturowej, jak Piotr Plebaniak). 
Dziwna to była postać. W jego świecie i jego czasach nikt nie miał większej władzy, a jednocześnie nikt nie pozostawał bardziej w cieniu. Dla znacznej czesci ludzkości był wyłącznie nazwiskiem. Niewiele wiedziano o jego życiu, stylu rządzenia, celach; mało kto rozpoznawał jego twarz. (...) Może to był znak czasów: oto najpotężniejszy człowiek na świecie pozostawał dla miliardów wielkim nieznanym. *


Czerwony cesarz
to więc książka mocno merytoryczna i polityczna, koncentrująca się na Chinach w okresie życia Xi Jinpinga; trudność na pewno sprawia mnogość chińskich nazwisk, które trudno spamiętać. Jest to książka wyrażnie krytyczna wobec chińskiego przywódcy, widać więc, że autor nie uległ pięknym słówkom, jakimi lubią częstować nas chińscy dyplomaci i jak to stało się w przypadku innej biografii Xi Jinpinga, tj. Xi Jinping. Najpotężniejszy człowiek świata i jego imperium. Właśnie w jej przypadku odniosłam wrażenie, że jest to bardziej książka o Chinach, a nie o tytułowym bohaterze. Niemieccy autorzy piszą bardzo przystępnie - jest to taki wstęp do wiedzy o współczesnych Chinach dla "opornych", czyli tych, co się specjalnie zawiłościami geopolityki nie interesują. Znajdziemy tu i informacje o odrodzeniu konfucjonizmu oraz stosunku Xi do tej filozofii (moim zdaniem jeden z ciekawszych fragmentów), chińskim systemie kredytu społecznego, o stosunkach z Tajwanem czy ze Stanami Zjednoczonymi (pisane o czasach pierwszej prezydentury Trumpa, kiedy się to czyta teraz - znowu wszystko jest aktualne). Jeśli ktoś się tematyką tą trochę interesuje, to nic specjalnie tu nie zaskoczy. Choć w sumie mnie zaskoczyła pobieżność tej książki i analiz dokonywanych przez niemieckich reporterów. Przewija się tu cały czas taka wątpliwość, czy aby na pewno chiński system jest taki zły, skoro Chiny sobie tak świetnie radzą gospodarczo....Dlatego wydaje mi się, że autorzy ulegli za bardzo chińskiej propagandzie sukcesu, co jest dość powszechnym zjawiskiem, jak się słucha różnych opinii na temat Chin: może potrzeba nam więcej rządów “twardej ręki”, żeby poradzić sobie z niepokornymi, migrantami, mediami, kobietami i każdym, kto sprzeciwi się panującej opcji politycznej. I to właśnie pada w tej książce w pewnym momencie: nasza demokracja jest w kryzysie, spieramy się o pierdoły, RODO, prawa człowieka, a Chińczycy się nie przejmują i patrzcie, jak dobrze na tym wychodzą... owszem, zawalili na początku pandemii, ale potem poradzili sobie o wiele lepiej, niż Zachód. Itd. Jest to naiwne myślenie obarczone poważnymi błędami, raczej nie przystające do narracji profesjonalistów. O tym, czemu zamordyzm jednak nie bardzo się sprawdza w gospodarce już było. Po drugie państwo to nie tylko gospodarka i nie tylko interesy przedsiębiorców winno brać pod uwagę - ale też pracowników, dzieci i młodzieży, osób słabszych, mniejszości, itd. A tego się nie da przeprowadzić, jeśli ma się gdzieś prawa człowieka. A jeśli autorzy tak wierzą w to, że Chiny uporały się z pandemią lepiej, niż Zachód, to może niech poczytają jakieś relacje "z wewnątrz", jak to wyglądało. Sheridan też pisze o pandemii i wyraża się o chiśkiej polityce “zero COVID” w bynajmniej nie pochlebnym tonie. Aust i Geiges natomiast, pisząc np. o nowoczesnych rozwiązaniach informatycznych, czy o systemie kredytów społecznych nie zająknęli się, że taka powszechna inwigilacja służy nie tylko "wygodzie", czy "uczenia ludzi porządku" (przydałoby się i u nas!), ale i eliminowaniu opozycji i generalnie każdej treści niewygodnej dla władzy (a jeśli jest to władza totalitarna, to może to być cokolwiek). Taki system podkopuje też podwaliny społeczeństwa, wzajemnego zaufania. Wystarczy popatrzeć na to, co dzieje się w Sinciangu. Ciekawe, bu niemieccy dziennikarze mogliby się tu podeprzeć wiedzą swojego kolegi po fachu, Kaia Strittmattera (Chiny 5.0). W pewnych aspektach faktycznie można Chiny podziwiać, np. za szybkość wprowadzania pewnych rozwiązań, za działania na rzecz ekologii, ale z drugiej strony jaka jest cena tego? Są tu i trafne spostrzeżenia, ale o tych negatywnych aspektach państwa chińskiego (jak i o samym Xi, który reanimował przecież kult jednostki) autorzy piszą bardzo oględnie, mało krytycznie, niektórzy mogli powiedzieć "wyważenie", a pejoratywnie o Europie. Cechuje ten reportaż tzw. symetryzm i na koniec powstaje takie właśnie wrażenie, że w sumie to Chiny to fajny kraj... Zwłaszcza kiedy autorzy krytykują Niemcy i stwierdzają, że coś w Chinach działa lepiej... To mi brzmi, jak narzekania malkontentów, z prawej strony sceny politycznej, ktorzy niedoceniają tego, że mamy demokrację, a nie dyktature i nie rozumieją tego, że trzeba o nią ze wszystkich sił walczyć - a dziś, w obliczu wracającego faszyzmu, szczególnie. No taki lekki niesmak mi pozostał po lekturze tej książki.

Więc z tych dwóch książek, moim zdaniem na pewno lepszy - bardziej merytoryczny i rzetelny jest Czerwony Cesarz. Moim zdaniem wynika to też z tego, że książka Auciego i Geigera jest takim spojrzeniem z zewnątrz, nie wiadomo za bardzo na czym opartym (bo źródeł zasadniczo brak) i mocno nacechowanym tym, co sami Chińczycy chcieliby, żeby Zachód o nich myślał. Na serio przecież nie można brać wypowiedzi chińskich oficjeli (są tu dwa takie wywiady, w jednym z nich Chińczycy udowadniają, że Dalajlama jest… złym człowiekiem). A o tym, że Chińczykom nie można ufać świadczy chociażby przykład Hongkongu. Natomiast Sheridan spędził w Chinach szmat czasu, jako korespondent zachodnich mediów. Chciałabym, żeby ktoś też wydał u nas jego książkę o historii Hongkongu. 

Metryczka: 
Gatunek: biografia
Główny temat: Xî Jinping
Miejsce akcji: Chiny
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 420
Moja ocena: 5/6 
 
Michael Sheridan,  Czerwony cesarz. Xî Jinping i jego nowe Chiny, Wydawnictwo PORT, 2025

Metryczka: 
Gatunek: biografia/reportaż
Główny temat: Xî Jinping
Miejsce akcji: Chiny
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 320
Moja ocena: 4/6 
 
Stefan Aust, Adrian Geiges,  Xî Jinping. Najpotężniejszy człowiek świata, Wydawnictwo W.A.B, 2024

*Martin Caparros, Tamte czasy

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później