Szara godzina
Budujemy. Budujemy dużo i nie zawsze z sensem. Po to, żeby lokować kapitał, a nie żeby ludzie mieli gdzie mieszkać. A pierwsze, co robi się przy każdej budowie, to na ogół wycina jakieś drzewa…Zabieramy kolejne tereny przyrodzie. Branża budowlana pozostawia duży ślad węglowy, poza tym też bazuje na wyczerpywalnych zasobach, np. piasku do produkcji betonu, którego powoli zaczyna brakować. Budynki pociągają za sobą także emisję tzw. szarej energii:
85% energii, którą zużywają jest przeznaczona na ich funkcjonowanie: oświetlenie, ogrzanie, wentylację i tak dalej. (...) Ale budynki pochłaniają energię, jeszcze zanim zostaną zamieszkane - to ta energia, którą trzeba zużyć na produkcję i transport materiałów budowlanych oraz na samą budowę.
Środowisko nie jest równoprawnym elementem uwzględnianym w procesie planowania i realizowania inwestycji. Bywa ozdobnikiem, o ile może się przysłużyć do podniesienia wyceny. Najczęściej jest jednak przeszkodą, którą trzeba pokonać albo w najlepszym wypadku ominąć, żeby tabelki arkuszy kalkulacyjnych zabarwiły się na zielono. To jednak fałszywa zieleń.
Zużycie szarej energii przy budowie wolnostojącego domu jednorodzinnego jest czterokrotnie większe, niż w przypadku wielorodzinnej, pięciopiętrowej kamienicy. Nawet jeśli ten jednorodzinny dom będzie pasywny i wyposażony we wszystkie możliwe technologie oszczędzania energii, to jej zużycie i tak będzie dwukrotnie wyższe niż kamienicy czy bloku na osiedlu.
Filip Springer zadaje trafne pytania, np. to o komfort, będące
odpowiedzią na kompletny brak chęci Polaków do rezygnacji z
jakichkolwiek (z trudem przecież zdobytych) wygód oraz kolejnym wyrazem
niepokoju o przyszłość następnych pokoleń:
Czy to nadal jest komfort, jeśli sobie uświadomimy, że aby go sobie zapewnić, znacząco zmniejszamy szanse naszych dzieci na uporanie się z katastrofą klimatyczną i innymi kryzysami ekologicznymi? Czy komfort wciąż będzie nam wówczas smakować?
Myślę, że tak. Nikt tego nie chce słuchać. A może należałoby przedefiniować ten “komfort”, jak ripostuje Joanna Erbel - bo czy “komfortem” jest przedkładanie konsumpcji nad relacje, życie w oderwaniu od natury, w betonie, przepracowywanie się w korporacjach, do których trzeba dojechać, stojąc w korkach, tkwienie cały dzień przy ekranie i wyjeżdżanie na wakacje na tydzień, na drugi koniec Europy?
A budowanie na terenach przyrodniczych - w lesie, nad jakimś wodospadem, itp.? Słyszy się czasem zachwyty nad takimi realizacjami, ot niedawno w TV widziałam reportaż o tego typu domu, zbudowanym na skale i jak to “wpisuje się w otoczenie”. Zero refleksji, że po co tam ten dom? Może nie powinniśmy w ogóle w takich miejscach budować i wciskać się w te ostatnie skrawki przyrody?
Na spotkaniu z autorem (na którym Springer otwarcie wyraża strach o przyszłość i o przyszłość swojego dziecka) padł klasyczny argument, że przecież branża budowlana jest "kołem zamachowym gospodarki", dając zatrudnienie wielu ludziom i w związku z tym, nie możemy z niej zrezygnować. To jest znowu tworzenie dychotomii między potrzebami środowiska, a potrzebami ludzi i mitycznego PKB, i oczywiście to drugie zawsze jest ważniejsze, tak jakby ludzie nie byli częścią tego środowiska i mogli żyć poza nim. Wyraża się w tym też podejście "tu i teraz", dobrze znane z polityki, a "po mnie i potop". Ten sam argument zresztą padał zawsze w odniesieniu do górnictwa - a jakoś udało się odejść od tej branży i gospodarka się nie zawaliła.
Tak, mam ogromny niedosyt po lekturze tej książki. Bo tego, co mnie najbardziej interesowało - czyli realnym wpływie architektury i branży budowlanej na środowisko - jest za mało, zbyt pobieżnie. Jest i trochę o mieście 15-minutowym (bez wzmianki o tym, jakie teorie spiskowe funkcjonują na ten temat), o zagęszczaniu miast, bo to one są bardziej ekologiczne, wbrew pozorom, od zabudowy jednorodzinnej. Ale na ten temat można by napisać o wiele, wiele więcej, np. o tym, jak Polska jest ewenementem na skalę światowa chyba z tym uciekaniem ludzi z miast, przenoszeniem się na przedmieścia - i o tym, jakie to skutki rodzi dla środowiska. A ludzie emigrują z miast, ponieważ miasta nie dbają o przyjazne warunki do życia… a poza tym, to wydaje mi się, że jak zwykle jest na to moda po prostu. Więc cała Polska się buduje, marzeniem każdego Polaka (moim też, zwłaszcza kiedy sąsiadujący part zamieniany jest w miejsce imprez masowych i zamiast ciszy i spokoju, oferuje uciążliwy hałas), jest domek za miastem. Nie wspomnę już o całym problemie z patodeweloperką i budowaniem mieszkań w celach “inwestycyjnych”, co nijak nie rozwiązuje polskiego kryzysu mieszkaniowego.
Za mało też jest o tym, jak może wyglądać architektura przyszłości (jak już kryzys naprawdę nam dowali), co skwitowane jest ledwie paroma zdaniami: Projekty zlecane w przyszłości to na pewno nie będą szklane wieżowce czy luksusowe domy jednorodzinne. Raczej lokalne centra chłodzenia, budynki mieszkalne odporne na upały, przestrzenie miejskie gotowe przyjmować deszcze nawalne czy powodzie błyskawiczne. I obozy dla uchodźców - pomyślałam z przekąsem.
Za to są w tej książce też rozdziały mocno teoretyczne - o filozofii, etyce, ideach, jakimi kierują się architekci - i rozumiem, że to jest istotne, by od tego wywieść ideologię, ale dla mnie tego typu dywagacje zbyt mocno odchodziły od konkretu, który interesuje mnie znacznie bardziej. Liczyłam naprawdę na sporo więcej takiego “zielonego mięsa”. Są tu też rozdziały, których celu umieszczenia w tej pozycji nie rozumiałam, np. ten o odbudowie Ukrainy po wojnie, dotykający kwestii ekologicznych tylko marginalnie. Znowu problem z tym, że jest to książka do której zebrano artykuły publikowane przez Springera już wcześniej i wypada to nierówno i niespójnie.
Na koniec dowiedziałam się, że architekci mają dziś depresję… Kto dziś nie ma depresji, ja się pytam? Nauczyciele mają depresję. Lekarze mają depresję. Przedsiębiorcy mają depresję. Młodzi ludzie mają depresję. Że już nie wspomnę o ekologach i ludziach walczących o klimat. Każdy może z trochę innego powodu, ale sprowadza się to do dostrzegania tego, że ludzkość zmierza w jakiś ślepy zaułek, a mimo tego nie zmieniamy kursu…
Gatunek: reportaż
Komentarze
Prześlij komentarz