Zmierzch Wschodu
Nie będzie nadmiernym spojlerem, jeśli napiszę, iż tytuł tej pozycji to gra słów, gdyż “Wschód” nie oznacza tu wcale Państwa Środka, ale model EAST, na który składają się cztery czynniki: egzaminy, autokracja, stabilność i technika. Huang wyjaśnia tę kwestię na samym początku książki. W każdej z jej części autor przeplata historię Chin ze współczesnością, by pokazać jak to dziedzictwo historyczne wpłynęło na kształt państwa chińskiego dziś. Wydaje się, że najważniejszym z tych elementów jest system egzaminów keju, sądząc z tego, ile miejsca na jego omówienie oraz skutki jego wprowadzenia poświęca Huang. Keju to tak naprawdę chińskie know-how. Wymyślony w VI wieku, przetrwał aż do końca cesarstwa chińskiego, a i współczesne egzaminy w Chinach są de facto dziedzictwem keju. Dzięki keju znaczna część chińskiego społeczeństwa (tzw. tylko mężczyźni, bo kobiet nie dopuszczano do edukacji) była piśmienna, co oczywiście implikowało lepszy rozwój państwa. Wysoka alfabetyzacja nie przełożyła się jednak na rozwój gospodarczy dawnych Chin, a rozwój techniczny się w nich zatrzymał; Huang wskazuje, iż najwięcej wynalazków powstało w Chinach zanim wprowadzono keju, w okresie, kiedy państwo chińskie nie było jeszcze stabilne i homogeniczne, więc istniał w nim klimat dla przepływu idei (o tym, jak Chińczycy na własne życzenie zamknęli się na świat i nie potrafili wykorzystać tego, co mieli można też poczytać u Davida Landesa). Keju bowiem tworzyło tylko aparat biurokratyczny pracujący na rzecz państwa/cesarza, a cały system, sztywny i autorytarny, nastawiony był na zapamiętywanie, a nie myślenie i kreatywność (zupełnie jak model pruski, na którym opiera się nadal polska szkoła), jego zakres intelektualny był zaś zawężony do konfucjanizmu. Konfucjanizm zaś jest systemem filozoficzno-religijnym promującym posłuszeństwo, autokrację, system hierarchiczny i patriarchat*. Na tym zasadza się więc autorytaryzm Państwa Środka, niegdyś cesarstwa, a dziś rządzonego przez partię. W Chinach pióro stało się potężniejsze od miecza - wartości wojskowe nie
były zbyt poważane, słabość armii zapewniała spokój na dworze kosztem
jednak bezpieczeństwa zewnętrznego. Urzędnik cesarski był pożądaną ścieżką kariery w Chinach i ludzie byli w stanie wiele zrobić, by nim zostać. Angażowało to zasoby ludzkie, przez co mężczyźni ci nie mieli czasu na inne zajęcia, a nawet na życie rodzinne. Zarazem była to umowa społeczna oparta na uległości - urzędnicy mieli być przede wszystkim lojalni. Przez całą książkę przewija się myśl, jak ważna dla rozwoju jest różnorodność, stymulująca przepływ myśli, idei i kreatywność... Tymczasem Chiny zrobiły wszystko, by tę różnorodność zdusić i by ich państwo stało się jak najbardziej homogeniczne.
(...) chiński system polityczny charakteryzuje pięć cech: (1) narzucanie przez państwo oficjalnej ideologii (2) koncentracja władzy w rekach kilku osób, a często jednej osoby, bez instytucjonalnych ograniczeń w sprawowaniu tej władzy (3) szeroki zakres władzy państwowej we wszystkich aspektach życia politycznego, w tym w gospodarce (4) prawo jako narzędzie sprawowania władzy przez władcę, który działa ponad ograniczeniami prawnymi (5) dominacja państwa nad całą organizacją społeczną, z osobami prywatnymi jako poddanymi państwa
Polega ona na tym, że legitymacja państwa jest niezasłużona, niekwestionowana, bezwarunkowo akceptowana, jako domyślny stan świata, jaki znamy. Nie oczekuje się żadnej zmiany władzy, nie przewiduje się, ani nie żąda wzajemności. Orzeł - wygrywa KPCh; reszka - traci chińskie społeczeństwo. Złe wyniki osiągane przez państwo niekoniecznie zmniejszają ten efekt, a wzrost gospodarczy tylko go pogłębia. Jest to skrajna wersja tego, co Timothy Snyder nazwał “wyprzedzającym posłuszeństwem”. Jest to także przeciwieństwo tak zwanej pułapki Tacyta (...) - w której niepopularny rząd jest niepopularny bez względu na to, co robi.
Jak już wspomniałam, profesor Huang analizuje współczesne uwarunkowania Chin, odwołując się do ich historii. Znajdziemy tu mnóstwo informacji na temat Cesarstwa Chińskiego (choć nie jest to książka o historii Chin) Na koniec znajdziemy rozważania dotyczące demokracji. Oczywiście profesor odnosi się też do błędnej strategii Zachodu, oczekującego, że Chiny się zdemokratyzują, wskutek rozwoju gospodarczego i technologicznego. Według niego demokracja nie jest warunkiem rozwoju gospodarki**, a technika jest użytecznym narzędziem i dla autokratów. Aby zaistniała demokracja konieczne jest pluralistyczne społeczeństwo, które korzysta z wynalazków techniki w warunkach wolności i konkurencyjności. A tego w Chinach nie ma - Chiny to państwo bez społeczeństwa, na co Huang zwraca uwagę już na początku książki - jest tylko partia i masa ludzi, a pomiędzy tymi dwoma kategoriami zieje przepaść.
Chiny to organizacja, a nie państwo w tradycyjnym znaczeniu tego słowa. Stanowi to drugi warunek ograniczający - w Chinach nie ma zorganizowanego społeczeństwa, a brak społeczeństwa obywatelskiego wzmacnia siłę państwa.
Co z tego wyniknie, to się okaże. Pojawia się pytanie, czy nadmierna pewność siebie nie zgubi Chińczyków? Pycha wszak kroczy przed upadkiem. Z drugiej strony: czy dziś, kiedy zachodnia demokracja jest w kryzysie, nadal możemy jako Zachód się nią chwalić? Czy obecnie nie ziszcza się bardziej teza KPCh, że demokracja rodzi chaos? Świat staje się coraz bardziej chaotyczny i coraz więcej ludzi na świecie popiera autokratów! Wielu ulega znowu tej ułudzie, że potrzebujemy rządów silnej ręki i że oddamy swoją wolność, byle gospodarka się kręciła. Podobne wrażenie odniosłam z lektury książki Xi Jinping. Najpotężniejszy człowiek świata, w której niemieccy autorzy chwalą chińskie postępy, a krytycznie wyrażają się o Niemczech i UE. My przejmujemy się RODO i jakimiś prawami człowieka, a Chińczycy mają to gdzieś i patrzcie, jak dobrze sobie radzą... A ja słyszę tu aktualne pogróżki o "deregulacji" , która - jak myślicie - komu wyjdzie na zdrowie, a komu odbije się czkawką? Nomen omen, tak kilka dni temu wypowiedział się prof. Huang na temat tego, co wyprawia się w Stanach:
Ameryka znajduje się w najbardziej niebezpiecznej sytuacji. Zapomnicie o wzroście gospodarczym lub inflacji; są to niemal przypadkowe i wkrótce zapomniane szkody wyrządzone przez tę administrację. Samo bezpieczeństwo Ameryki jest podważane przez samosprowokowaną pychę, która teraz rozgrywa się na naszych oczach. Będzie mnóstwo chorób, zgonów, incydentów lub wypadków różnego rodzaju i nieszczęść. Pierwszą i najważniejszą funkcją rządu jest to, że zapewnia nam bezpieczeństwo. Tak, są niedogodności, nieprzyjemny formalizm i marnotrawstwo i zawsze powinniśmy myśleć o sposobach na poprawę naszego rządu. Ale to są błędy, a nie cechy rządu, a niektóre z nich są ceną, którą płacimy, aby samoloty nie spadały nagle z nieba, wirus nie rozprzestrzeniał się bez kontroli, a chemikalia nie wyciekały do naszych rzek. To, co techno-czerwonogwardziści*** robią rządowi federalnemu, to niszczenie funkcji bezpieczeństwa rządu, funkcji, którą wszyscy uważaliśmy za oczywistą, gdy istniała, ale która ma straszne konsekwencje, gdy tej funkcji brakuje.
Moim zdaniem w obecnej chwili upadek bardziej grozi Stanom Zjednoczonym, niż Chinom, natomiast Chinom zamienienie się w państwo dystopijne (którego scenariusz już jest realizowany).
Zmierzch Wschodu to ambitna pozycja, o szerokim spojrzeniu, przekrojowa, naszpikowana danymi i faktami oraz naukową terminologią. Dość trudny język sprawia, że jest to książka wymagająca, aczkolwiek w żadnym wypadku nudna - czytało mi się ją znacznie lepiej, niż Wielki Renesans (który mocno męczyłam), choć przyznaję, że znacznie ciekawsze były dla mnie fragmenty o historii, niż te, w których autor omawia współczesność, a głównie roszady w KPCh. Jak widać jednak, książka daje kolejną ciekawą perspektywę na Państwo Środka - dużo się z niej nauczyłam.
Gatunek: popularnonaukowa
*o Konfucjuszu i konfucjanizmie ciekawie piszą autorzy książki Xi Jinping. Najpotężniejszy człowiek świata, zwracając uwagę, że uczony ten stworzył system edukacyjny, rewolucyjny w swoich czasach, ale nie jest przecież jego winą to, jak system ten był wykorzystywany przez kolejnych władców
**to też zależy jak rozumieć tę gospodarkę, na czym ona jest oparta i kto czerpie korzyści z jej wzrostu
***czerwonogwardziści to chińskie siły, które siały popłoch i chaos podczas Rewolucji Kulturalnej
Komentarze
Prześlij komentarz