Wieloryb
Literacki rollercoaster przez historię i kulturę Korei - głosi opis na okładce.
W recenzjach tej powieści mało wzmianek o realizmie magicznym, a tymczasem jest to koreański realizm magiczny pełną gębą. Człowiek ważący tonę, pełzające noworodki, kobieta wydzielająca tajemniczy zapach, zapłodnienie po latach od ostatniego współżycia, nieśmiertelny pies, klątwy etc, etc. Próżno by tu szukać racjonalnego wyjaśnienia tych wszystkich zjawisk. Jednocześnie Cheon Myeong-Kwan stwarza bardzo okrutny świat, pełen przemocy i dyskryminacji. Świat seksizmu i stereotypów typu: kobieta jest coś warta tylko wtedy kiedy jest młoda i pod warunkiem, że jest piękna; jeśli kobieta jest stara, to się nią gardzi, jest ona już tylko staruchą, albo starą babą. W ogóle jeśli ktoś jest brzydki to jest zły, a ktoś, kto jest “zły” nie jest zdolny do stworzenia czegoś, co jest piękne. Mężczyźni muszą być silni i mogą sobie brać kobiety tak, jak na to mają ochotę. Instrumentalne traktowanie kobiet i fetyszyzowanie męskich genitaliów (naprawdę, miałam poczucie, że niektóre sceny to mógł tylko facet napisać); niektóre sceny są po prostu niesmaczne, a ilość gwałtów jest dobijająca. Dziećmi nikt się nie przejmuje. I tak dalej. To świat, w którym obowiązuje prawo pięści, nawet wśród “bliskich”. Rodzice źle się odnoszą do dzieci, dzieci do rodziców, małżonkowie nie szanują siebie nawzajem… Reakcją na coś nieznanego, dziwnego, albo wywołującego niepokój czy strach jest niezmiennie agresja i przemoc. Bije się przede wszystkim słabszych, czyli dzieci, kobiety, ale też zwierzęta.*
Bohaterka tej powieści, Geumbok przechodzi przemianę, staje się coraz bardziej pewną siebie, w dodatku umiejącą robić pieniądze kobietą, ale nie staje się przez to lepszą osobą. W założeniu miała chyba być silna i ambitna, a dochodzi do absurdu. Można by powiedzieć: miłe złego początki, a koniec żałosny. I największy problem tkwi w tym, że nie wiadomo czemu. Nie wiemy czemu zachowywała się tak, a nie inaczej, ani, co ją popchnęło do takich, a nie innych wyborów życiowych. Tak się dzieje i już. Geumbok zaniedbuje własne dziecko, zainteresowana tylko własnymi sprawami - w sumie jak wielu innych bohaterów i bohaterek Wieloryba. Tych dzieci to tu najbardziej żal. Potem wyrastają z nich złamani życiowo ludzie. Córka Geumbok jest postacią wzbudzającą współczucie, ale zarazem groteskową.
Akcja Wieloryba rozgrywa się na przestrzeni XX wieku (jak można wnioskować z treści), w bardzo ubogim kraju, do którego bardzo wolno dochodzą cywilizacyjne udogodnienia. Ludzie trudnią się głównie połowem ryb, życie jest ciężkie i niczym nie różni się od życia ich przodków. Polityka, a nawet wojna tu nie docierają - dlatego też trudno tłumaczyć zachowanie bohaterów wpływami innymi, niż zakorzenione kulturowe schematy. Ludzie mają tu zacofaną mentalność, są prymitywni i wyraźnie cierpią na deficyty w sferze wyższych uczuć. Równie nieakceptowalne dla mnie zachowanie prezentują obie płcie, żeby nie było, że jak zwykle kobiety są tu dobre i uciemiężone, a mężczyźni źli. Widać tu faktycznie, że ten koreański skok cywilizacyjny, jakiego przykładem jest Geumbok, był zbyt nagły i ludzie nie potrafią się do niego dostosować.
Nie podobało mi się to wszystko i wywołała ta książka we mnie niesmak: tym epatowaniem bezsensownym okrucieństwem, pogardą do słabszych, brzydszych, innych, brakiem jakichś głębszych uczuć u bohaterów, niedostatkami człowieczeństwa po prostu. Szczerze mówiąc to nie wiem co autor chciał przekazać, jakie miało być przesłanie Wieloryba, bo brak tu jakiegoś autorskiego komentarza, a wszystkowiedzący narrator powtarza raz po raz, że “takie jest prawo czegoś tam” - czyli odejmowanie bohaterom sprawczości i tłumaczenie wszystkiego jakimiś schematami, w ramach których musimy się poruszać. Rynku, kapitalizmu, miłości, natury, itp. O indywidualnych wyborach nic nam to nie mówi. Czego symbolem ma być tytułowy wieloryb? Marzeń? Nota bene występuje tu jeszcze jedno wielkie zwierzę - słoń. Jednak hasło, że bohaterkę pociągało to, co wielkie jest dość kiepską interpretacją. Dla tych, co lubią proste odpowiedzi, jak konstatuje pisarz w jedynym chyba miejscu, w którym odnosi się do tego wytworu swojej wyobraźni. Przez sposób, w jaki jest to napisane (stosunkowo prosty język) - czyta się bardzo łatwo - na temat samego stylu powieści trudno się jednak wypowiadać z uwagi na aferę translatorską, być może jakieś niuanse zostały lost in translation. Ja miałam wrażenie, że jest to bajka, okrutna bajka, jak u braci Grimm. Tylko że każda bajka ma jakiś morał, a ostatecznie dobro triumfuje w niej nad złem - a tu tego raczej próżno szukać.
Bardzo mnie ta powieść rozczarowała, to jedna z gorszych książek, jakie czytałam w ubiegłym roku. Może to kolejny dowód na różnice kulturowe, które są dla mnie dużą barierą jeśli chodzi o literaturę azjatycką - no nie jestem w stanie się do nich przekonać. Nie zauważyłam w tej książce zbyt wielu odniesień do historii Korei, a jeśli tak wygląda jej "kultura", to nie wiem, czy chcę o niej coś jeszcze wiedzieć.
Gatunek: powieść
*ciekawe, że o nagromadzenie przemocy i dewiacji często oskarża się Marlona Jamesa w jego Czarnym lamparcie, czerwonym wilku - gdy tymczasem tu jest tego o wiele więcej, a co gorsza nijak nie uzasadnionego, tak jak u Jamesa.
Komentarze
Prześlij komentarz