Strzępy
W Strzępach Ellis roztacza przed nami świat bogatych, uprzywilejowanych amerykańskich dzieciaków, stojących u progu dorosłości. Nastolatkowie są pewni siebie, nie mają typowych dla swojego wieku
kompleksów, wszystkie dziewczyny są piękne, a chłopcy przystojni. Myślą,
że czeka ich życie uprzywilejowanych książąt. Normalnie Beverly Hills
90 210. Ostatni rok szkoły to nie jest dla nich – jak u nas (przynajmniej w teorii) – rok wytężonej pracy, ale raczej rok laby i zabawy. Wiadomo, że i tak trafią na takie studia, jakie chcą, bogaci rodzice zapłacą. Rodzice są zresztą w tej opowieści generalnie nieobecni – ci młodzi ludzie są totalnie niezależni, mają już własne życie, robią co chcą, a rodzice się kompletnie tym nie interesują. Rodzice głównego bohatera są nieobecni w dosłownym tego słowa znaczeniu, gdyż wybrali się na kilka miesięcy do Europy, zostawiając nastolatka samego. Rodzice jego przyjaciela nie widują syna przez kilka dni, zostawiając go samemu sobie we własnym domku, na tyłach posiadłości. Interesujące z punktu widzenia dzisiejszego helikopterowego podejścia do wychowania dzieci… Mimo wszystko, Ellis stwierdza, iż
Nie było prowadzenia po pijanemu [really??], nie było przedawkowań, nie było prób samobójczych, nie było nigdzie strzelanin w szkołach – to miało przyjść później.
Na początku pomyślałam sobie, że Strzępy to będzie coś w klimacie Tajemnej historii, ale nie. Znacznie łatwiej mi znaleźć wspólne punkty z Mam do Pana kilka pytań. W obydwóch narrator/ka wraca wspomnieniami do swoich szkolnych czasów, opisując wydarzenia, które były dla nich traumatyczne. I w obydwóch mamy śmierć ucznia w bardzo podobnych okolicznościach – i próby jej wyjaśnienia przez narratora/narratorkę. Nawet okładki tych dwóch książek (amerykańska Strzępów) są podobne. U Makkai jednak widzimy świat oczyma kobiety – najpierw młodej, zahukanej, z ciężko pracującej klasy średniej i muszącej borykać się m.in. z tym, że w tym świecie są równi i równiejsi. Po latach bohaterka pewne sprawy odbiera zupełnie inaczej, niż odbierała je za młodu – widzi, że zmieniły się normy, że na pewne rzeczy dziś nie ma już powszechnego przyzwolenia, jak kiedyś bywało. Jak na przykład na to, że – jak pisze Ellis
Zniknęła kolejna dziewczyna, ale w końcu dziewczyny znikały bez przerwy, jedne uciekały, inne znajdowano nieżywe, jeszcze inne nigdy nie wracały – zniknięcie dziewczyny nie przyniosło takiego efektu, jakiego oczekiwałem (…) Wydawało się, że siedemnastolatki czują się niezwyciężone.
W recenzjach American Psycho – najbardziej znanej powieści Ellisa – wiele osób skarży się na zbytnią ilość detalicznych opisów i wydaje mi się, że Strzępy dowodzą, że Ellis ma do tego inklinacje. Znacznie na plus wyszłoby tej powieści, gdyby nie była tak przegadana i rozwleczona. Mamy tu dużo opisów typowo nastolatkowego życia, imprez (alkohol, puste gadki), jeżdżenia po mieście (z dokładnym wskazaniem jakimi ulicami, co może ciekawić tylko mieszkańców LA…), przy akompaniamencie jakiej muzy (do książki powinien być dołączony soundtrack), a z drugiej strony dużo introspekcji narratora, co oczywiście buduje jego postać, ale często wygląda na bicie piany, bo niewiele z tego wynika. Gdzieś w połowie zmęczyła mnie nadmiarowość tej powieści. Ile razy można pisać o tym, że nastoletni bohaterowie ubierali ciuchy od Gucciego i Armaniego i rozbijali się po mieście porchsakami albo jaguarami? Zakumałam, że są bogaci i zepsuci, nie trzeba tyle razy tego powtarzać. Za dużo scen seksu – głównie gejowskiego. I tylko o seksie i o przemocy autor pisze nie owijając w bawełnę.
Strzępy to dość brutalna opowieść o dorastaniu, z której dowiadujemy się, że nikt tak naprawdę nie jest chroniony przed tym, co niesie życie. Autor prowadzi z czytelnikiem taką samą grę, jaką narrator prowadził ze swoimi szkolnymi przyjaciółmi: zręcznie wymieszał fikcję z rzeczywistością, pseudowspomnieniami; nie wiadomo też co jest prawdziwe, a co jest wytworem bogatej wyobraźni narratora, będącego przecież wiecznie odurzonego valium. Trudno też nie zauważyć, że autor pełnymi garściami czerpał ze swoich poprzednich powieści: znowu mamy to samo środowisko, co w Less than zero, hollywoodzki blichtr z Glamoramy, w tle zaś okrutnego mordercę, rodem z American Psycho. Jest w Strzępach jakiś psychodeliczny vibe: to jeżdżenie po słynnej Mullholland Drive, hity muzyczne i filmowe z lat 80-tych, stan półprzytomności, do którego doprowadzają się bohaterowie, seks, tajemnica i mrok prześladujące narratora. Ale też tęsknota za przyjaciółmi, którzy odeszli. Oda do młodości i ich urody.
A być może to wszystko dowodzi po prostu, że nastolatków jednak nie powinno się zostawiać samych.
Gatunek: thriller
Komentarze
Prześlij komentarz