Zatruta krew
W Królestwie Jo Nesbo fantastycznie opisał relacje społeczne w tej małej mieścinie, tak że ta powieść była nie tylko thrillerem, ale miała doskonałe tło obyczajowe. Zatruta krew natomiast wygląda już bardziej na klasyczny thriller, koncentrujący się na wyczynach braci Opgardów. Z początku chodzi głównie o kwestie finansowe i wydało mi się nawet, że za dużo to tego: transakcje, oferty, akcje, itp. Roy ma ambitne plany budowy w Os kolejki górskiej, wzorowanej nota bene na kolejce w Energylandii, w Zatorze - a na to potrzeba oczywiście dużo pieniędzy. Zaczynają się więc kombinacje i przekręty, a Roy to naprawdę szczwany lis. Wygląda to jak małomiasteczkowa wersja House of Cards, lub może bardziej nawet Sukcesji, skoro gra toczy się o własność prywatną (a nie o politykę), no i tematem przewodnim są relacje między braćmi. Stopniowo jednak sprawy się komplikują, gdyż wracają sprawy zabójstw sprzed kilku lat, a Roy musi nie tylko zdobyć furę pieniędzy, ale też kombinować jak się wykaraskać z nawarstwiających się kłopotów. Motyw kolejki górskiej pasuje idealnie, gdyż autor serwuje nam prawdziwy rollercoaster - zwrot akcji za zwrotem, raz w górę, raz w dół. W powieści użyto też porównania do gry komputerowej, w której asteroida wybuchała przed statkiem kosmicznym i gracz musiał omijać grad jej odłamków - w miarę wchodzenia na kolejne levele odłamków tych jest coraz więcej, poruszają się coraz szybciej, aż w końcu nie daje się przed nimi uciec. W takiej też sytuacji znajduje się Roy, którego uniki stają się coraz bardziej karkołomne… A co na to Carl? Cóż, on też dokłada swoje trzy grosze do problemów Roya i w pewnym momencie pomyślałam sobie, że ten gość naprawdę tańczy na ostrzu noża. Wprawdzie Roy zawsze wspierał młodszego brata, kierując się maksymą, że krew nie woda, ale czy być może kiedyś coś innego nie okaże się ważniejsze od więzów rodzinnych? Wszak raz już o mało co do tego nie doszło.
"Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?"
W tym wszystkim najbardziej genialną warstwą jest warstwa psychologiczna - wykreowanie głównego bohatera - który przecież jest mordercą i to kilkukrotnym, jako człowieka, którego lubimy i któremu KIBICUJEMY. Owszem, zabił kilka osób, ale przecież zawsze był po temu jakiś istotny powód, nie jest bezwzględnym mordercą (jak sam Roy prostuje w powieści: jest miłosiernym mordercą). Życie dało mu w kość. Inne osoby też bynajmniej nie są kryształowo czyste… Norweski pisarz pokazuje Roya jako człowieka, który - zabija, owszem, ale w którym jest też dobro i który robi też sporo dobrego. Nesbo robi to tak, że w oczach czytelnika to dobro przeważa nad złem. I to mnie najbardziej fascynuje i w Królestwie, i w Zatrutej krwi. Jestem pełna podziwu dla Nesbo: czy to jest mistrzostwo w ukazaniu, jak wielowymiarową osobą może być jeden człowiek, czy manipulacja czytelnikiem i relatywizacja zła? W końcu każdy morderca ma jakichś bliskich i przyjaciół (choć niekoniecznie każdy wykazuje się wobec nich serdecznymi uczuciami).
Druga część Królestwa, w niczym nie ustępuje pierwszej, czytałam ją z wypiekami na twarzy - jest MOC!
Gatunek: thriller
Komentarze
Prześlij komentarz