Granica
Czy patrząc na egzotycznie wyglądających migrantów w ogóle o tym myślimy? Czemu oni znaleźli się w naszym kraju? Ile to od nich determinacji i odwagi wymagało? Nikt przecież nie emigruje, bo ma taką fantazję, tylko ludzie emigrują, bo są do tego zmuszeni przez złą sytuację polityczną lub gospodarczą, albo obie naraz. Uciekają przed głodem, wojną, terrorem, zmianami klimatycznymi.
Kto zgadza się na niebezpieczną podróż w nieludzkich warunkach, przekraczając granice, które napotyka na swojej drodze, nie robi tego, bo lubi ryzyko ale dlatego, że ucieka od jeszcze gorszej rzeczywistości.
Szczerze mówiąc to ten reportaż mnie nie porwał. Nawet trudno dokładnie mi powiedzieć o co chodzi, ale Granica mnie nudziła, co pewnie nie brzmi dobrze, jeśli weźmie się pod uwagę, jak wiele tragicznych losów ludzkich ona zawiera. Ale nie chodzi o moją obojętność na ten temat - po prostu nie odpowiada mi styl autora, łączący reportaż z eseistyką, a nawet takimi poetyckim refleksjami. Nie zmienia to faktu, że jeśli ta konkretna książka nie do końca mi odpowiada, to [kolejne] lektury na ten temat prowokują do refleksji i sprawiają, że też zmienia się moje spojrzenie na tę sprawę, tym bardziej, że problem "rozlał się" się też na kraje Europy Wschodniej:
Masowy napływ kobiet, mężczyzn i dzieci uciekających przed wojną i zniszczeniem zalewa kraje Europy Wschodniej, które jeszcze parę lat temu nie były w ogóle zainteresowane tym fenomenem i które są nieskończenie gorzej przygotowane na radzenie sobie z dramatem humanitarnym takich rozmiarów. Ćwierć wieku po upadku muru berlińskiego w Europie zostały wzniesione nowe, namacalne mury (…) I właśnie na możliwości ich obalenia, organizując przyjmowanie uchodźców przez wszystkie kraje, omijając ograniczenia Konwencji Dublińskiej, prowadzona jest gra o utrzymanie Unii.
Podjęcie decyzji o emigracji wymaga odwagi: porzucenia własnego domu, krewnych, kultury, wszystkiego, co znane. Następnie zmierzenie się z podróżą, która jest długa i żmudna, najeżona niebezpieczeństwami - bo taką ją uczyniliśmy, obwołując tę emigrację procesem nielegalnym - nierzadko stanowi zagrożenie dla zdrowia i życia. Wiemy jaka jest liczba ofiar? Co gorsza, znalezienie się w teoretycznie “bezpiecznym” i “lepszym kraju” wcale nie oznacza końca tej gehenny. W najlepszym razie trzeba się dostosować, znaleźć dom, pracę, nauczyć języka. Zamiast im w tym pomóc, my rzucamy im kłody pod nogi. W większości przypadków migranci spotykają się z niechęcią, dyskryminacją ze strony autochtonów, często doświadczają dyskryminacji, przemocy. To też są obozy dla uchodźców, pushbacki, czy odmawianie prawa do azylu. Nie przestrzeganie podstawowych praw człowieka. Szykany ze strony organizacji rasistowskich/nacjonalistycznych. Antyimigranckie nastroje i organizacje jawnie nawołujące do
przemocy - faszystowskie - mnożą się jak grzyby po deszczu w odpowiedzi
na populistyczną narrację polityków. W wielu krajach. W najgorszym razie kończy się to tragicznie, co też opisuje Leogrande. Serio, czy nam się wydaje, że dla tych ludzi to jest takie hop siup? Traktujemy ich jak intruzów, którzy coś nam zabierają albo stanowią zagrożenie, co najczęściej nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Krążą niestworzone historie, najczęściej fake newsy. Tymczasem dane mówią, że poziom imigracji z krajów afrykańskich do UE spadł w ubiegłym roku o 40% (w stosunku do roku 2023).
W swojej surowości liczby mówią nam, ze nie ma całego świata, który chce najechać Europę. Istnieją raczej niektóre określone strefy globu objęte ekonomicznymi i politycznymi wybuchami. Z tych obszarów pochodzi większość mężczyzn i kobiet, którzy akceptują ryzyko wejścia na pokład zniszczonych łajb.
Straszy się nas przestępczością. Wszyscy migranci z Bliskiego Wschodu są automatycznie kojarzeni z terroryzmem - cóż, muzułmanie sobie na to zapracowali, ale z logicznego punktu widzenia niemożliwe jest, by wśród migrantów była większa liczba przestępców, niż ogółem w populacji. Wśród Polaków też mamy jakiś procent bandziorów, a mimo tego, nie patrzymy na każdego rodaka jak na potencjalnego mordercę, czy gwałciciela, prawda? Ostatnio znowu usłyszeliśmy z ust premiera o "zdecydowanych reakcjach na przestępczość cudzoziemców", co mnie zdumiało, bo ja jakoś nie widzę watah imigrantów grasujących po ulicach. Co na to statystyki? W ciągu ostatnich 10 lat liczba cudzoziemców w Polsce wzrosła 10-krotnie. Natomiast odsetek przestępstw w tej grupie wynosi ok. 0,65%, z czego najwięcej to..... jazda po alkoholu. Generalnie poziom przestępczości w Polsce jest niski (sic!), a jeśli chodzi o przestępczość zorganizowaną to jest to specyficzne zjawisko, rozpatrywane odrębnie. TU artykuł na ten temat. Politycy przemilczają też że nasza gospodarka i starzejące się społeczeństwa potrzebują zagranicznych pracowników, a ci nierzadko ściągani są do pracy z tych samych krajów, z których próbuje się ograniczyć imigrację. Tak jak to ma miejsce teraz w USA, cierpiącą na swojego rodzaju schizofrenię: antyimigrancka polityka Trumpa kontra zapotrzebowanie na wykwalifikowanych pracowników, którymi stoją Big Techy...
Problem polega na tym, że narracja wokół migrantów ma niewiele wspólnego z rozumem, a bazuje na atawistycznym strachu przed obcym - i im bardziej on jest egzotyczny, tym bardziej obcy i dziwny się on nam wydaje. Nie zgadzam się z tym, co powiedział papież Franciszek, a co cytuje Leogrande: to nie dobrobyt nas zmienił. Ludzie tak zachowywali się zawsze w stosunku do obcych, tylko że dawniej nie było państw, nie było ścisłych granic i paszportów, tak jak teraz, a ludzie przemieszczali się znacznie swobodniej. Ale też przecież obcokrajowcy zawsze byli wybierani na kozły ofiarne, jak tylko działo się coś złego. Poza tym ludzkie jest również to, że im dalej od nas coś się dzieje, im mniej nas dotyczy, tym mniej nas to obchodzi. Dlaczego pomagaliśmy gremialnie Ukraińcom po wybuchu wojny, ale już Syryjczyków, też uciekających przed wojną nie chcieliśmy pomóc? Bo Ukraina jest blisko, przecież to tuż za granicą, rzut beretem, Ukrainiec to wprawdzie nie Polak, ale Europejczyk… To podwójne standardy, stosowane w stosunku do ludzi. Nikomu nie zależy na życiu imigrantów, bo to nie są “nasi”. Ich życie nie jest traktowane na równi z naszym życiem. Kolejne katastrofy na morzu, ludzie ginący na przemytniczych szlakach, to również ludzie padający ofiarami porwań, czy handlu organami. Logicznie rzecz biorąc, wszyscy jesteśmy ludźmi, więc kim my - w dostatnich zachodnich krajach- jesteśmy, żeby odmawiać innym ludziom prawa go lepszego życia (a często do ŻYCIA W OGÓLE)? Traktować ich jako gorszych, bo są z innego kraju? Bo urodzili się na niewłaściwym kontynencie, albo nawet po niewłaściwej stronie granicy? Wydaje się, że nikt się nad tym nie zastanawia, zamiast tego wolimy wierzyć w fake newsy, opowieści dziwnej treści, często zupełnie irracjonalne oraz demagogię polityków, zbijających na tym kapitał. To dzieje się też obecnie w Polsce.
Migranci są zatem traktowani jako taki gorący kartofel, na który odpowiedzią państw zachodnich jest uszczelnienie granic, budowanie murów, redukowanie praw. A przecież to nie sprawi, że emigracja zniknie - wręcz przeciwnie, kryzys klimatyczny sprawia, że problem się tylko nasila. Dorota Borodaj w Szkodnikach puentuje:
Ludzie w mundurach chodzą po puszczy i rozjeżdżają nam ją ciężarówkami po to, żeby dorwać uchodźców i wypchnąć ich za płot. A przecież to nie zatrzyma zmian klimatu, konfliktów zbrojnych, pogłębiającego się ubóstwa, walk o wodę. Pushbacki nie odbudują zbombardowanych miast i nie przepędzą tyranów. I na pewno nie zatrzymają ludzi w drodze.
Gatunek: reportaż
Komentarze
Prześlij komentarz