Imperium Agnellich
Za powstaniem największej włoskiej firmy stoi wcale nie historia dorabiania się od pucybuta do milionera, tylko historia wielowiekowego bogactwa. Fiat - gdyż to o nim mowa - został założony przez kilku nieprzyzwoicie bogatych panów, zafascynowanych raczkującą motoryzacją, wśród nich byli i książęta i potomkowie burżuazji, jak Giovanni Agnelli. I to właśnie ten ostatni okazal się najsprytniejszy i wykolegował swoich wspólników z interesu po kilkunastu latach, zostawszy samodzielnym władcą przedsiębiorstwa, które następnie stało się rodzinną schedą, aż do czasów dzisiejszych. Ciekawe, prawda?
Ta książka próbuje oddać fenomen tej dynastii - pokazuje kolejne jej pokolenia, rodzinne tragedie, trudne historyczne czasy oraz sukcesy i kryzysy w firmie. Fiat powstał u schyłku XIX wieku, kiedy nadszedł boom na motoryzację, a potem było tylko lepiej. Coraz lepsze technologie, coraz więcej samochodów, coraz większy popyt (nakręcany rzecz jasna w dużej mierze przez koncerny motoryzacyjne). Prawdziwe ciężkie czasy przyszły w latach 30-tych, z nastaniem faszystów oraz oczywiście potem, w czasie II wojny światowej. Tu mamy bardzo ciekawe rozdziały, opisujące jak Agnelli lawirował między faszystowskim rządem, Niemcami, a potem aliantami. Dotyczy to nie tylko Fiata i rodziny Agnellich, ale generalnie tego, jak Włochom udało się wybrnąć z sytuacji między młotem a kowadłem, kiedy to Niemcy z sojuszników stali się ich wrogami. W dalszej części książki autorka koncentruje się na dziejach rodziny, z rzadka tylko zbaczając na kwestie firmowe, co w sumie mi odpowiadało. Mężczyźni stojący na czele rodziny Agnellich - Giovanni, a potem jego wnuk Gianni byli mężczyznami starej daty, wychowani w patriarchacie (Gianni miał za sobą doświadczenia wojenne). Swoim żonom ani dzieciom nie poświęcali specjalnie uwagi, oczekiwali, że będą one posłuszne poleceniom patriarchy, nikt specjalnie się nie rozczulał nad potrzebami emocjonalnymi. To oczywiście się mściło. Naturalnie też nie przyszło tym panom do głowy, że schedę można przekazać córce, a nie synowi - nawet jeśli ten syn się ewidentnie nie nadawał do rządzenia firmą. Jakby przemysłowców w XX wieku obowiązywało prawo salickie! Taka sytuacja miała miejsce w przypadku dzieci Gianniego. Autorka pisze, że córka Gianniego nigdy nie interesowała się biznesem, ale też nie była do tego zachęcana. Nie skończyła nawet szkoły średniej! Bo taka była kultura krajów południowych:
Według badania przeprowadzonego przez firmę Lazard i Bocconi Business, opublikowanego w 2023 roku, tylko 20% notowanych na giełdzie spółek w Mediolanie miało udziałowca płci żeńskiej (...). Tradycyjnie kobiety we Włoszech były często wykluczane z grona spadkobierców rodzinnych przedsiębiorstw w zamian za inną własność, taką jak ziemia. Dobrze znanym przykładem jest jedyna córka Guccia Gucciego, Grimalda, pozbawiona spadku po nim, na rzecz swoich braci, mimo że wiele lat spędziła w rodzinnym biznesie, w tym także jako kasjerka w sklepie Gucciego we Florencji.
W przeciwieństwie do Margherity, córki Gianniego, która nigdy nie pracowała w Fiacie. Ale takie podejście i tak się zemściło, wywołując potem wojnę o pieniądze, o czym napiszę jeszcze dalej.
Imperium Agnellich jest w gruncie rzeczy poprawną “biografią” rodziny Agnellich, przystępnie napisaną, w której czuć włoski sznyt. I z której nade wszystko wynika stara prawda: że bogactwo nie rekompensuje miłości, pieniądze też nie chronią przed chorobami i nagłymi zgonami. Lektura o najbardziej prominentnej współczesnej włoskiej rodzinie powinna zainteresować wszystkich tych, których ciekawią Włochy jako kraj, jako kultura, historia, społeczeństwo - nie tylko jako destynacja turystyczna. Zastanawiało mnie tylko czemu w tej książce jest tak mało zdjęć i na których w sumie mało co widać (dosłownie 18, na okres obejmujący lata 1899 - 2024, ostatnia fota z 2012) - rozumiem, że nie ma zbyt wielu fotografii przodków sprzed stu lat, ale z dzisiejszych czasów, paparazzich i mediów społecznościowych? I jak tak o tym myślałam, to stwierdziłam, że w zasadzie to w tej książce brakuje mi całkiem sporo innych rzeczy. Tak że "wiem, że niewiele wiem".
Po pierwsze bardzo słabo autorka pokazała osobowość swoich bohaterów i bohaterek. O Giannim dowiadujemy się, że był playboyem, co jednak nie przeszkadzało mu twardą ręką zarządzać firmą. I tyle. Trochę więcej dowiadujemy się o jego synu, ale głównie dlatego, że był nieudacznikiem i były z nim nieustanne problemy. Nota bene podobno miał skłonności do nieżyciowych przemyśleń na temat kapitalizmu i tego, że “technika kiedyś przejmie nad nami władzę”, co oczywiście zaliczono na poczet tego, że ma kuku na muniu. Niestety autorka nie pisze nic więcej na ten temat, podsumowuje to tylko tym, że w 2024 roku siostrzeniec Edouarda powiedział “Wiele rzeczy, o których mi mówił, się spełniło. Wyprzedzał swoje czasy”. Znowu bez szczegółów. Można tylko domniemywać, że krytyka kapitalizmu faktycznie nie była rozsądna w ustach spadkobiercy przemysłowego imperium. O jego siostrze też w książce raczej autorka opowiada poprzez jej czyny, nie wnikając w jej motywacje. No i tu wracam do awantury o pieniądze, jaką wywołała Margeritha po śmierci ojca. Okazało się bowiem, że Gianni skitrał kupę kasy w rajach podatkowych - a to ci nieiespodzianka - i tak naprawdę nikt nie wie ile. Dlatego też trudno też było dojść do tego, ile tak naprawdę liczy sobie masa spadkowa:
Kiedy zsumowali wszystkie dzieła sztuki, nieruchomosci, jachty, wartość obrazów przekazanych Pinacoteca Agnelli, środki na zagranicznych funduszach powierniczych, udziały w Dicembre i hipotetyczną lub możliwą ale ukrywaną darowiznę lub prezent w wysokości 400 mln euro, wartość majątku Gianniego wyniosła 2,36 mld euro.
(...) prawnicy Margherity oszacowali, że oprócz tego, co odziedziczyła, Gianni mógł ukryć od 800 mln do 1 mld euro dodatkowych pieniędzy.
A wobec tego, że Margeritha i tak została pominięta w kwestiach rozdziału udziałów w Fiacie, postanowiła walczyć o pieniądze dla swoich (licznych) dzieci, czym zapracowała sobie na miano czarnej owcy rodziny. No i tu brak informacji na temat tego, jak wyglądało dzieciństwo kobiety, jak odnosił się do niej ojciec i jakie relacje panowały pomiędzy rodzicami a dziećmi (dorosłymi), czy Marella (matka Margherity) i Margherita w ogóle ze sobą miały jakieś relacje??, ale też o tym, co sądziły o tym wszystkim dzieci Margherity, w ogóle rodzina - uniemożliwił mi wyrobienie sobie jakiejś opinii o tym, czy ta pani była pieniaczką, czy raczej kobietą, która po latach odsuwania na bok wkurzyła się i stwierdziła, że zawalczy o to, co jej się należy. Za co oczywiście została potępiona. Margherita była zresztą tylko jedną z kobiet, o których w opisie książki napisano “charyzmatyczne”. Być może tak było, ale z treści w ogóle to nie wynika. Najbliżej tego miana jest matka Gianniego, Virginia. Kobieta nietuzinkowa, chyba wyprzedziła swoje czasy. Podobno miała swoj udział w tym, że Niemcy grzecznie pożegnali się z Italią, ale niestety sama szybko opuściła ten padół łez. Natomiast żona Gianniego, Marella, jest dla mnie totalną enigmą. Określona jako “muza Capotego”, ikona stylu - fajnie, tylko w książce nie ma słowa na ten temat. Tak samo jak na temat tego, jakie panowały stosunki między nią a Giannim, mężem, który ją zdradzał, o czym ona wiedziała, bo się wcale z tym nie krył, ale w końcu zdecydowała się pozostać przy nim. I odstawić dzieci na boczny tor po to, żeby “dotrzymać kroku mężowi”, cokolwiek by to znaczyło. Co na to te dzieci, też nie wiemy, choć wiadomo, że dobrze się to nie skończyło.
Po drugie na temat samego Fiata, jego rozwoju, zmian, też dowiadujemy się zadziwiająco niewiele. Nie wiemy jak firma była zarządzana, jak się rozrastała, co było powodem kryzysów, poza tych wynikających z ogólnej sytuacji gospodarczej. Tu - w drugiej połowie książki, opisującej czasy powojenne - brakuje tego tła: politycznego, gospodarczego, społecznego. Przecież Agnelli, jako jedna z najpotężniejszych rodzin/korporacji we Włoszech mieli wpływy nie tylko biznesowe, ale i polityczne (jak prawi tytuł to rodzina potężniejsza niż państwo) - jednak ta kwestia jest zupełnie pominięta, nazwisko Berlusconi pada może raz, innych polityków nie pomnę... W tym miejscu chciałabym wrócić jeszcze do tej sprawie ukrywania pieniędzy w rajach podatkowych, bo ten rozdział to, obok rozdziałów traktujących o czasach wojennych, to najlepsze fragmenty książki:
Obserwatorium Podatkowe UE szacuje, że pod koniec 2022 roku 12 bln dolarów, czyli równowartość 12% swiatowego PKB, było przechowywanych przez gospodarstwa domowe poza granicami kraju. Rządy tolerowały ten świat tajnych operacji finansowych aż do ataku na WTC, który uwypuklił rolę rajów podatkowych w finansowaniu terroryzmu. (...) W 2014 roku Włochy uchwaliły ustawę o dobrowolnym ujawnianiu informacji finsnowych, która stworzyła więcej możliwości uregulowania rachunków z fiskusem. (...) co doprowadziło do zadeklarowania inwestycji i działalności finansowej o łącznej wartosci 61,7 mld euro. (...) Nawet po różnych tarczach i amnestiach w Atlasie rajów podatkowych, opracowanym przez Obserwatorium Podatkowe UE, szacowano, że w 2022 r. Włosi nadal posiadali poza granicami kraju majątek o łacznej wartości 198 mld dolarów (...).
Pomyślcie o tym, ilekroć będziecie powtarzać ten klasyczny tekst o tym, jak to patologia żyje sobie wygodnie z wyłudzanych z państwowej kiesy pieniędzy…
Fani motoryzacji nie mają czego w tej książce szukać, bo nie ma tu absolutnie nic na temat modeli samochodów i ich konstrukcji, nawet tych najbardziej kultowych. Ferrari wkracza na scenę na stronie 349 - w jednozdaniowej wzmiance. Także ci, którzy być może będą liczyć na jakieś ciekawostki o Juventusie, też należącego do imperium Agnellich - też czeka rozczarowanie. W końcówce autorka zalicza jakieś turbodoładowanie, opisując jak to Fiat wprowadził w firmie nieuniknione zmiany wywołane koniecznością dostosowania się do ducha czasów. Autorka używa przy tym jakichś skrótów myślowych: każdy wie czym jest Fiat, a Stellantis? Exor? Niewątpliwie Fiat stał się międzynarodową korporacją (a na otarcie łez ma Włochom wystarczyć to, że obecny CEO mieszka nadal i wciąż w Turynie), ale te zmiany polegają głównie na odejściu od europejskich standardów pracy na rzecz amerykańskich, czyli przykręcaniu ludziom śruby i rugowania związków zawodowych (z którymi Fiat układał się od początku swojego istnienia). I oczywiście lizaniu tyłków broligarchom z Doliny Krzemowej. Wygląda na to, że w pogoni za zyskiem sektor przemysłowy cofnął się do lat 20-tych XX wieku (...).
Tak że wygląda to tak, jakby autorka zebrała fakty, napisała książkę, nawet w miarę poprawnie, ale zabrakło serca. I wnikliwości, żeby pewne sprawy podrążyć głębiej. Generalnie oprócz podawania suchych faktów przydałaby się też jakaś analiza/komentarz na temat tych faktów… Tymczasem wydaje się, że tym, w czym autorka najlepiej się czuje to szczegółowe opisywanie pogrzebów, ewentualnie ślubów. Zabrakło też bibliografii, co jest poważnym mankamentem, a nawet tradycyjnych podziękowań. Nie ma też notki o autorce, co w sumie w dzisiejszych czasach już zapala czerwoną lampkę… przyznaję, że przez myśl mi przeszło, czy ta książka nie jest aby napisana przez AI, zwłaszcza tak od połowy, od czasów powojennych, bo wtedy biografia ta wyraźnie obniża loty...
Metryczka:
Gatunek: reportaż biograficzny
Gatunek: reportaż biograficzny
Główny temat: rodzina Agnelli
Miejsce akcji: Włochy
Czas akcji: XX i XXI wiek
Ilość stron: 480
Moja ocena: 4/6
Jennifer Clark, Imperium Agnellich. Prawdziwa historia rodziny potężniejszej niż państwo, Wydawnictwo Znak, 2025







Komentarze
Prześlij komentarz