W Lecie marnotrawnych padło już kilka świetnych przykładów ludzkiej ingerencji w ekosystem, co kończyło się jego rozregulowaniem. To nasze majstrowanie przy środowisku naturalnym ma długą historię: wycinanie lasów pod rolnictwo, budowanie kanałów, a nawet oswajanie zwierząt, nie wspominając już o sprowadzaniu różnych obcych gatunków flory i fauny (świadomie bądź nie) do innych ekosystemów. Jednak, jak zauważył już Horacy: Choćbyś naturę przegnał widłami, ona i tak powróci i nim się spostrzeżesz, przekuje twą wzgardę w swój triumf.  I o tym często zapominamy.

W trzech częściach tego reportażu Elizabeth Kolbert opisuje swoje wrażenia z naszej “walki z naturą”, co współcześnie często sprowadza się do prób naprawy wcześniej wyrządzonych szkód i ograniczaniu strat. Tak jak próby opanowania zalewania terytoriów Luizjany (znowu), który to problem został spotęgowany przez ludzkie ingerencje w system wodny na tym wybrzeżu oraz osadnictwo na terenach zalewowych (coś o tym wiemy także w Polsce). W drugiej części autorka skupia się na ratowaniu zagrożonych gatunków (których jest coraz więcej), w tym ratowaniu umierających raf koralowych m.in. z wykorzystaniem inżynierii genetycznej. Wreszcie omawiana jest kwestia geoinżynierii. Ta ostatnia, nazywana przez jej przeciwników “paktem z diabłem” to już prawdziwy gruby kaliber mocowania się z naturą i nie jest to wcale taka science fiction, jak się nam zdaje, bo są już naukowcy, którzy nad tym pracują i nie jest wykluczone, że skończy się tak, jak to mówi jeden z nich: przyjdzie taki moment, kiedy ludzie zażądają od rządzących “zróbcie coś z tym” i wtedy niestety nie będzie czasu na dalszą zwłokę. I, czytając to przyszło mi do głowy, że to pewnie będą ci sami ludzie, którzy teraz nie chcą słyszeć o rezygnacji z paliw kopalnych i jakichkolwiek ograniczeniach. Tak, niewykluczone, że faktycznie będzie tak, jak to powiedział książę w Gepardzie: że będzie musiało zmienić się wszystko, żeby wszystko pozostało tak, jak jest. 

W bliskiej przyszłości konieczna stanie się modyfikacja klimatu, aby otrzymać istniejące warunki klimatyczne. 

Czy ludzie są w stanie zapanować nad klimatem całego globu, skoro tak czesto ponosimy porażkę (lub pyrrusowe zwycięstwa) na znacznie mniejszą skalę? Skutki naszej pychy i przekonania, że naturę trzeba ujarzmiać i kontrolować, najczęściej okazywały się opłakane: kontrola powoduje, że potrzeba jeszcze więcej kontroli, by utrzymać zamierzony efekt. Rzecz jasna próby naprawienia tego, cośmy spaprali słono kosztują i nie zawsze nas na to stać… A efekty i tak często są mizerne. Dobrze koncept zastosowania geoinżynierii  rozwinął i pokazał skutki Mark Elsberg w powieści Celsjusz i okazuje się, że ma to pokrycie w nauce. Naukowcy, archeolodzy mają dowody też na to, że ludzka cywilizacja rozkwitła w ciągu - zaledwie - ostatnich 10 tys. lat - dzięki temu, że w tym czasie klimat był względnie stabilny (nie zawsze i nie wszędzie co prawda, ale te wahania nie zagrażały całemu gatunkowi). Wcześniej po prostu nie mieliśmy na to szans. Zatem klimat jest podstawą naszego przetrwania. Być może więc będziemy zmuszeni do zastosowania rozwiązań geoinżynieryjnych i być może nie powinniśmy się zastanawiać “co może pójsć nie tak”, tylko raczej “jak bardzo to pójdzie nie tak”. 

Pod bialym niebem nie jest kolejną pozycją z dziedziny ekologii, zawierającą litanię problemów i pokazującą jacy to ludzie są beznadziejni, bo autorka skupiła się raczej na pokazaniu rozwiązań i to konkretnych rozwiązań. Choć wiele z tych rozwiązań nie zdaje egzaminu, to budzi to - dla odmiany - pewną nadzieję, wynikającą choćby z tego, że dowiadujemy się, że są ludzie, którzy pochylają się nad tymi problemami. Na przykład pierwszy raz spotkałam się z tym, że naukowcy myślą nad tym, jak spowodować, żeby bieguny ponownie zamarzły. Do tej pory roztopienie się lodowców było dla mnie takim synonimem nieodwracalnych zmian (“przecież bieguny nie zamarzną z powrotem, nawet gdybyśmy ustabilizowali temperaturę"), w krótkoterminowej perspektywie ma się rozumieć. Można z tego czerpać jakąś otuchę, acz nieprzesadną oczywiście. Dowodzi to niewątpliwie, że faktycznie jesteśmy inteligentnym gatunkiem, potrafiącym rozwiązywać kreatywnie problemy i radzić sobie w różnych trudnych sytuacjach. Jest tylko jeden warunek: musimy tego chcieć. I wydaje mi się, że właśnie tego obecnie brakuje najbardziej: nie brak nam wiedzy, środków, brakuje woli i chęci działania, takiego, by szansę mieli wszyscy ludzie (a nie tylko wybrańcy w bogatych krajów) oraz inne gatunki. 

Książka niezwykle interesująca dla mnie, z jedną zasadniczą wadą - jest za krótka.

Metryczka: 
Gatunek: reportaż
Główny temat: zmiany klimatyczne
Miejsce akcji: USA 
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 288
Moja ocena: 5/6 
 
Elizabeth Kolbert, Pod białym niebem. Natura przyszłości, Wydawnictwo Filtry, 2022

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później