Mam poczucie, że to będzie ciężki
tydzień. Każdy poniedziałek jest ciężki, ale dzisiejszy jakoś wyjątkowo.
Słuchając o tym, co się dzieje na Ukrainie odechciewa się wszystkiego, a
zamieszczanie wpisów o książkach (czy czymkolwiek innym) wydaje się
być kompletnie pozbawione znaczenia. Kogo dziś interesuje Gala Oscarowa?
Denerwuje mnie to, że media, nie zważając na nic żerują na tej
sytuacji: im bardziej dramatyczna informacja, tym lepiej, im ostrzejszy
tytuł, tym więcej wejść. Celem jest już chyba nie informowanie, a
podsycanie w ludziach strachu. W tym miejscu chciałam wyjaśnić, że moje
ostatnie dwa wpisy były zupełnie niezamierzone.

Anyway,
chyba trzeba zebrać się w sobie i robić swoje. Rozdanie Oscarów poszło i
skończyło się w dosyć przewidywalny sposób. Pisałam już o tym, że
tegoroczne propozycje oscarowe, poza
Grawitacją, były dla mnie
jakoś wyjątkowo mało atrakcyjne. Tego, że Oscara dostanie film o
niewolnictwie należało się spodziewać, tak samo jak statuetki dla
Matthew McConaughey. Jakie to stereotypowe. Cieszę się oczywiście, że
Grawitacja
zebrała dosyć dużo nagród, w tym za reżyserię i za muzykę - bo się
należało. I ze złośliwą satysfakcją powiem, że cieszy mnie również to,
że żadnej nagrody nie dostał
Wilk z Wall Street - to chyba o czymś świadczy. Nic to, że cały internet podśmiewa się z Leo...
Wczoraj w TVP2 zadebiutował
Sherlock.
Czytałam w internecie już wiele pochwał na temat tego serialu, sporo
osób się nim zachwycało, ja nie widziałam jednak ani jednego odcinka, bo
nie mam parcia na seriale i popkulturę. Pomysł, żeby fabułę filmu
przenieść w czasy współczesne jest dosyć ciekawy, jak Jesus & Mary
Chain na ścieżce dźwiękowej
Marii Antoniny. Współczesny Londyn
jest przy tym nie mniej ponury, niż XIX-wieczny... Pierwszy odcinek nie
rzucił mnie jednak na kolana, choć też mnie nie odrzucił. Benedict
Cumberbatch (kolejny aktor o niemożliwym do spamiętania nazwisku) jest
totalnie nie w moim typie, kojarzy mi się z Obcym. Poza tym Sherlocka
Holmesa zawsze traktowałam nieufnie - wyciąganie daleko idących wniosków
z niczego to dla mnie raczej spekulacje i zgadywanki, niż dedukcja;
dziś to, co robi Holmes nazywa się chyba mentalizmem. Cóż, zobaczymy jak
będzie dalej.
A
na poprawę humoru niezły kabaret:
Komentarze
Prześlij komentarz