Tajemnica Caravaggia

Ostatnio moją uwagę zwróciły książki o grabieży dzieł sztuki w trakcie wojny, wreszcie też zaczęłam czytać Bezcennego i przypomniałam sobie przy tej okazji o biografii Michelangela Caravaggia, którą czytałam już jakiś czas temu. A wiedzę z dziedziny sztuki promować trzeba...

Caravaggio, właściwie Michelangelo Merisi da Caravaggio, nazywany mistrzem światłocienia był jednym z najbardziej utalentowanych malarzy epoki kontrreformacji, sprawcą pewnego rodzaju rewolucji w malarstwie. Niektórzy krytycy uważają nawet, że to od Caravaggia zaczyna się malarstwo nowoczesne. Malował przede wszystkim sceny biblijne, ale zasłynął tym, że jako modeli wykorzystywał zwykłych ludzi: wieśniaków, często żebraków, a nawet prostytutki. Jego obrazy przepełnione są cierpieniem, realizmem niezwykłym w tych czasach, często wręcz okrucieństwem; dosłownie oddychają. Choć początkowo klepał biedę, to pod koniec swojego życia Caravaggio zyskał ogromną sławę, co zaowocowało wieloma zleceniami na kolejne dzieła. Malarz za swojego życia dorobił się również niestety reputacji awanturnika i mordercy – w 1606 roku zabił w Rzymie młodego mężczyznę, swojego byłego przyjaciela – i z tego powodu musiał z Rzymu uciekać. Wylądował na Malcie, a potem na Sycylii, wdając się w kolejne awantury. Zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w 1610 roku, a jego nazwisko stopniowo popadło w zapomnienie, do czego przyczynili się nieprzychylni malarzowi biografowie. Ponownie odkryty został dopiero w XX wieku.

Niemiecki pisarz napisał w zasadzie pełną zbeletryzowaną biografię malarza. Szkoda, że skupia się ona na przedstawieniu Caravaggia od owej negatywnej strony, mistrza nie tylko światłocienia, ale i autodestrukcji. Widzimy go jako człowieka bardzo porywczego, z najmniejszego powodu wdającego się w bijatyki, rozwiązłego, nie stroniącego od kielicha abnegata. Malarstwo jest dla niego wszystkim, w sensie takim, że przedkłada je nawet nad osoby mu bliskie, nie potrafiąc odwzajemnić ich uczuć, ale również takim, że jest gotowy bić się (i zabijać) w obronie swojego artystycznego emploi. Epoka Caravaggia to epoka inkwizycji, intryg i występku. Rzym jest siedliskiem wielu artystów, walczących o zlecenia i przychylność mecenasów i posuwających się w owej walce do drastycznych środków. Caravaggio z pewnością nie był zbyt sympatycznym człowiekiem – cóż, widać talent niekoniecznie musi iść w parze z przymiotami ducha. Aby złagodzić to wrażenie, pisarz mógł poświęcić więcej miejsca twórczości Caravaggia – ale tego nie czyni. Kolejne obrazy są przeważnie tylko wspominane, po procesie ich tworzenia autor ledwie się przemyka, nie zatrzymuje się nad warsztatem, który uczynił z tego malarza prekursora nowego barokowego stylu. Trochę za mało tego, w zderzeniu z ukazaniem skandalizującego życiorysu malarza. nie wgłębia się również w psychikę artysty. No i zostaje wrażenie, że ten Caravaggio to był pijak i awanturnik, który marnie skończył. 

Nativita, źr.: Wikipedia
Książkę spina motyw kradzieży Nativity z kościoła San Lorenzo w Palermo. Nie do końca jednak jest to zabieg zrozumiały, bo Nativita nie gra w powieści żadnej szczególnej roli, a sama jej kradzież, w powiązaniu z sycylijską mafią mogłaby być tematem zupełnie innej powieści. Co do tytułowej tajemnicy – nie wiem o co chodzi, bo pisarz nie pozostawia odnośnie swojego bohatera żadnych złudzeń, mamy więc tu kolejną książkę o marketingowym tytule, nijak się mającym do treści. Czytałam kiedyś inną powieść o tym malarzu, autorstwa Petera Dempfa pt. Testament Caravaggia, do której tajemnica w tytule znacznie bardziej by pasowała. No i zdecydowanie brakuje w Tajemnicy Caravaggia historycznego posłowia.




Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później