Światu nie mamy czego zazdrościć

Tej książki nie czyta się łatwo. Nie da się też jej przeczytać szybko. Trzeba czasu na przyswojenie informacji ciężkiego kalibru. O ludziach jedzących trawę, umierających z głodu na ulicy, świecie bez prądu, ogrzewania, wody, obozach pracy, indoktrynacji od małego, karze śmierci za drobne przewinienia. Korea Północna to taki zapomniany przez Boga i ludzi zakątek – świat się śmieje z ostatniego komunistycznego reżimu, który ten kraj cofnął w rozwoju 50 lat wstecz, z naiwności ludzi, którzy wierzą, że ich kraj jest najlepszym z możliwych – ale to wcale nie jest śmieszne. Korea Północna to bowiem zrealizowany orwellowski koszmar o państwie, które chce kontrolować wszystko, nawet myśli obywateli. Nie dając w zamian nic. Karmiąc ich bajeczkami o wojnie, która skończyła się 60 lat temu i wydając pieniądze na budowę bomby nuklearnej! Mieszkańcy tego kraju wierzą w te bajki, ponieważ są kompletnie odcięci od świata – od telewizji, radia, Internetu, nie mają telefonów komórkowych. Przy Korei nawet Chiny to państwo postępowe, nie wspominając już o rozwoju gospodarczym. Kolosalna przepaść istnieje także pomiędzy wysoko rozwiniętą Koreą Południową, a Północną. Paradoksalnie jedyna korzyść z takiego stanu rzeczy płynie dla ekologii – w Korei nie ma przemysłu, nie ma więc śmieci, poza tym wszystkie odpadki są utylizowane przez ludzi.

Barbara Demick nie zajmuje się w swoim reportażu polityką, ani gospodarką, a w każdym razie nie więcej, niż to jest konieczne. Tym niemniej w książce zawarto bardzo wiele informacji na temat Korei, które wzbogaciły moją nikłą wiedzę na temat tego kraju. Autorka pokazuje reżim z punktu widzenia zwykłych ludzi – opowiada historie sześciu osób, uciekinierów do Korei Południowej – co jest oczywiste, bowiem z ludźmi żyjącymi nadal pod rządami reżimu nie mogłaby w ten sposób rozmawiać. Pomimo wszechobecnej indoktrynacji każda z tych osób w pewnym momencie doszła do wniosku, że jest niemożliwością, aby wszędzie na świecie było tak źle, jak w ich kraju – i podjęła decyzję o ucieczce. Niektórzy musieli znaleźć się w Chinach, aby na własne oczy przekonać się, zobaczyć, dotknąć, że można żyć inaczej, lepiej. Jednocześnie, co niewiarygodne – nawet żyjąc w upadlających warunkach, Koreańczycy potrafią znaleźć jakąś iskierkę nadziei, potrafią dostrzec piękno, uczucia. Wszystko to skłania do refleksji nad naszymi własnymi wyobrażeniami o tym, co jest dobrym życiem i ile trzeba posiadać, żeby być z tego życia zadowolonym.

Czytając Światu nie mamy czego zazdrościć kołatało mi się po głowie jedno pytanie: co robią „władze” tego kraju (poza straszeniem obywateli i stawianiem pomników dyktatorom)?? A także DLACZEGO. Po co to wszystko, po co tyle środków, żeby zapanować nad ludźmi, których nieudolna gospodarka nie jest w stanie wyżywić? Po co tak się znęcać nad ludźmi, po co tak kurczowo trzymać się jakiegoś systemu, który się nie sprawdza?  To jest dla mnie niepojęte. Autorka pisała swoją książkę w roku 2009, jeszcze za życia Kim Dżong Ila. Niedawno Kim Dżong Il zmarł i świat znowu zobaczył, kręcąc z niedowierzaniem głowami, Koreańczyków w histerii po śmierci „ojca narodu”. I nadal się nic nie zmieniło. Uciekinierów jednak przybywa i prędzej czy później to MUSI się zawalić.
Światu nie mamy czego zazdrościć to lektura wstrząsająca i frustrująca zarazem. W bardzo przystępny sposób opisuje bardzo trudne kwestie. Napawa smutkiem, ale i wiarą w silę ludzkiego ducha. Otwiera oczy. Wzbogaca. Zostaje w pamięci.

Moja ocena: 6/6

Barbara Demick, Światu nie mamy czego zazdrościć. Zwyczajne losy mieszkańców Korei Północnej, Wyd. Czarne, Wołowiec 2011

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później