Strasznie głośno, niesamowicie blisko
Powieść Jonathana Foera przyciągnęła
moją uwagę absolutnie cudowną okładką. Obawiałam się jednak, czy nie będzie to jedna z
takich książek, nad którymi rozpływają się w pochwałach krytycy, a
których potem nikt nie chce czytać. Postmodernizm. Nie było tak źle.
Mimo dosyć pokaźnej objętości (450 stron) przeczytałam ją błyskawicznie,
m.in. dlatego, że wiele z tych stron zajmują zdjęcia i ilustracje,
mające w pewien sposób uzupełniać treść. Rzeczywiście, książka jest
dosyć oryginalna, zarówno w treści, jak i formie, ale znowu nie
przesadnie. Nie epatuje ekscentrycznością stylu, właściwie wszystko to
już gdzieś widziałam, czytałam. Trochę u Jeanette Winterson, trochę u
Michela Tourniera.
W powieści spotykamy 9-letniego Oscara,
którego ojciec zginął w zamachu na World Trade Center. To pierwsza
książka, jaką czytałam, dotykająca tego tematu. Oscar usiłując jakoś
oswoić śmierć ojca angażuje się w poszukiwanie właściciela tajemniczego
klucza, znalezionego podczas myszkowania w rzeczach taty. Te
poszukiwania są oczywiście nieco bajkowe, jak to w chłopięcej wyobraźni.
Nad wiek rozwinięty dziewięciolatek przypomina mi Bertiego Aleksandra
McCall Smitha, stylistyka ta jest też bliska Małemu Księciu. Ojciec był
dla Oscara najważniejszym punktem odniesienia, jedyną osobą potrafiącą
mu objaśnić świat i sensownie odpowiedzieć na nurtujące go pytania. Po
jego śmierci Oscar jest w tym świecie zagubiony i absolutnie przerażony.
Chłopiec szuka więc własnej tożsamości, a po drodze spotyka szereg
innych osób, które, mimo tego, że dorosłe, są równie bezradne i
zagubione, jak on sam. Na historię Oscara nakłada się jeszcze historia
jego dziadków, także nie umiejących sobie poradzić z własną traumą, choć
miała ona miejsce wiele lat temu.
Przesłanie tej książki mogłabym krótko
podsumować maksymą ks. Twardowskiego: „śpieszmy się kochać ludzi, tak
szybko odchodzą". W świecie pokazanym przez Foera ludzie ewidentnie
sobie z tym nie radzą. To społeczeństwo jednostek, zaprzątniętych tak
bardzo własnymi sprawami i problemami egzystencjalnymi, że nie
dostrzegają nawet najbliższych sobie osób: męża, żony, ojca, syna. A już
najtrudniej jest powiedzieć komuś, że się go kocha – to zawsze
przychodzi zbyt późno. Wydarzenia takie jak tragedia WTC uwypuklają tego
typu problemy, czasem sprawiają, że otrząsamy się z bierności i
reorientujemy swoje życie. Dla większości ludzi jednak, po pierwszym
szoku wszystko wraca do normy, świat pędzi dalej. Foer nie zastanawia
się w swojej książce nad przyczynami tragedii WTC, problemem terroryzmu,
ect. – on dotyka tylko naszych małych, prywatnych światów. Stąd nie
jestem przekonana, czy Strasznie głośno, niesamowicie blisko
można interpretować jako próbę rozliczenia z dramatem WTC. Równie dobrze
mogłaby tu być mowa o każdej innej tragedii, która zawsze podważa sens
istnienia w świecie bez realnych związków. Książka interesująca, acz nie
nadzwyczajna.
Moja ocena: 4,5/6
Komentarze
Prześlij komentarz