Seks a religia
Mogło by się zdawać, że temat
współzależności religii i seksu jest oczywisty. Wiadomo, że żadna z
religii nie pozostaje wobec seksu obojętna, pragnąc kontrolować tę
intymną sferę naszego życia, czasem wręcz w obsesyjny sposób. Zawsze
wydawało mi się, że seks jest tak silnie obecny w religii dlatego, że
jest on tak ważny dla mężczyzn. Wiadomo też, że powszechnie występuje tu
podwójna moralność, gdyż mężczyznom zawsze w sferze seksu wolno więcej,
niż kobietom. Te dwa argumenty dowodzą moim zdaniem, iż religie mają
więcej wspólnego z patriarchatem i potrzebą męskiej dominacji, niż z
Bogiem i zbawieniem. Czegóż więc nowego mogłabym się jeszcze dowiedzieć
na ten temat?
Wychowanie w duchu chrześcijańskim
pociąga za sobą przekonanie, że seks zasadniczo jest grzechem. Okazuje
się jednak, że nie wszystkie religie są (jednakowo) wrogo nastawione do
seksu oraz że występuje duża różnorodność w tym, co w różnych religiach
jest postrzegane jako naganne, zakazane, albo też pożądane, a nawet co w
ogóle jest uznawane za zachowanie seksualne. Każda religia traktuje
seksualność w odmienny sposób, w dodatku kwestie te zmieniały się na
przestrzeni wieków, stąd płynie wniosek, że żaden z modeli seksualności
"lansowanych" przez różne religie nie jest modelem jedynym i właściwym,
ponieważ zawsze mamy do czynienia z konstruktami kulturowymi. Czy to
kultura kształtuje wzorce zachowań seksualnych zawarte w religii, czy
też religia wpływa na kulturę? Norweski religioznawca, Dag Oistein
Endsjo stara się uporządkować owe religijne postawy, zwyczaje i reguły i
wyjaśnić dlaczego właściwie kontrolowanie ludzkiej seksualności jest
tak ważne w religii. Z książki dowiemy się, iż najbardziej niechętnie w
stosunku do seksu są nastawione chrześcijaństwo oraz buddyzm (choć z
trochę innych powodów), natomiast judaizm, islam i hinduizm są w tych
kwestiach o wiele bardziej tolerancyjne. Jedyne, co te religie łączy - i
w zasadzie jest niezmienne - to dyskryminowanie kobiet, co jest bardzo
przygnębiające (nie spodziewałam się, że buddyzm również gorzej traktuje
kobiety!). Najwięcej miejsca autor poświęca omówieniu
heteroseksualności oraz, zaraz potem homoseksualizmowi. Szczególnie
interesujący jest rozdział o tym ostatnim, gdzie Norweg wywodzi, że
homofobia wcale nie jest tak głęboko zakorzeniona w ludziach, jak wmawia
nam to Kościół, a w istocie jest ona produktem XIX-to i XX-wiecznym i
niestety wynalazkiem głównie chrześcijańskim. W Piśmie Świętym nie
znajdziemy wyraźnego zakazu relacji homoseksualnych, a na przestrzeni
wieków homoseksualizm zawsze istniał i niejednokrotnie był nawet
traktowany jako preferowana forma seksualności. Do argumentów natury
teologicznej odwołują się również ci, którzy sprzeciwiają się związkom
między przedstawicielami odmiennych ras, narodowości czy wyznań.
Generalnie okazuje się, że z pism świętych można wywieść argumenty na
wszystko, zarówno za, jak i przeciw - i w tym jest pies pogrzebany. Dziś
oczywiście w cywilizowanych krajach prześladowanie kogoś z powodów
seksualnych uniemożliwiają prawa człowieka, tym niemniej:
Dla wielu wiernych już same słowa "wolność", "zgoda" i "szacunek" są nadal trudne do zaakceptowania, ponieważ ich poglądy religijne dotyczące seksualności są nadal zakorzenione do tego stopnia, że odczuwają oni potrzebę, aby wychodząc z własnych założeń, kierować życiem seksualnym innych ludzi.
Nakazy i zakazy religijne dotyczące
seksu często nie wynikają wcale z tego, co mówi słowo boże, ale po
prostu z ludzkich przyzwyczajeń, tradycji, przekonań odnośnie tego, co
jest właściwe, a co nie. Coś takiego, jak podnoszone przez Kościół
"prawo boże", czy "naturalne" - po prostu nie istnieje. Można sobie
również zadać pytanie jaki jest sens utrzymywania regulacji, które są
fikcją, bo niewielka część wierzących ich przestrzega, jak w przypadku
antykoncepcji, seksu przedmałżeńskiego, czy rozwodów. Wierni się tym
nie przejmują, Kościół o tym wie, a wierni wiedzą, że Kościół wie... O
czym to świadczy? Czy z religii można wybierać sobie tylko to, co nam
się podoba i dalej uważać się za osoby wierzące?
Dag Oistein Endsjo przytacza argumenty i
dane, podchodząc do poruszanych kwestii w obiektywnym świetle - nie
ustosunkowuje się do treści, nie ocenia, nie angażuje się, tylko
opisuje. Jest to dużą zaletą opisywanej książki, gdyż temat jest
oczywiście lekko kontrowersyjny, jak to zwykle z religią bywa. Trochę
brakowało mi szerszego kontekstu, a zatem odniesienia się nie tylko do
dominujących "nowożytnych" religii, a zatem chrześcijaństwa, judaizmu,
islamu, buddyzmu i hinduizmu, ale także do religii np. starożytnych albo
religii pochodzących z innego kręgu kulturowego, nie tylko
indoeuropejskiego. Zdaję sobie jednak sprawę, że jest to temat-rzeka i
ogarnięcie tego wszystkiego mogłoby owocować całymi tomami opracowań.
Żałowałam też, że autor nie powoływał się na to, co dzieje się w Polsce,
która ciągle jest idealnym przykładem konserwatywnej moralności
chrześcijańskiej, zakazującej wszystkiego, co wykracza poza seks
małżeński. Gwoli podsumowania cytat:
Gdy religia przejmuje kierownictwo nad życiem seksualnym człowieka, steruje wówczas całym życiem wyznawcy, wpływa na jego tożsamość i ostatecznie na jego pojmowanie sensu bycia prawdziwym człowiekiem. Próby czynione przez religię w celu wymuszenia na władzach świeckich przyjęcia jej postulatów dotyczących życia seksualnego mogą owocować tym, że poglądy te będą uważane za oczywiste i naturalne. I choć nie udaje się religii bezpośrednio cię nawrócić, może ona to osiągnąć poprzez wywieranie wpływu na twoje życie seksualne. Tym samym zostajesz zmuszony do nadania swojemu świeckiemu życiu nieomal takiego kształtu, jaki bys mu nadał, będąc człowiekiem wierzącym. W ten sposób religia dba, abyś wkroczył na drogę zbawienia i realizował to, co ona uważa za ideał człowieczeństwa.
No i teraz już rozumiem to, do czego
nie przekonał mnie Hołownia: dlaczego naszemu Kościołowi tak zależy,
żeby w państwie teoretycznie świeckim ustawowo regulować to, co powinno
leżeć wyłącznie w gestii sumienia każdego z nas. Wszak nie każdy Polak
to Katolik...
Moja ocena: 5/6
Dag Oistein Endsjo, Seks a religia, Wyd. Czarna Owca, Warszawa 2011
Komentarze
Prześlij komentarz