Dajcie im popływać

Czy Bill Gates, Lee Iacocca i Donald Trump chcieli zostać miliarderami?  - pada pytanie w opisie książki. Z tego co wiem, to tak (zwłaszcza ten ostatni), w przeciwieństwie do Yvona Chouinarda. Chouinard, który jest przeciwieństwem wyżej wymienionych panów. Jego firma powstała z pasji wspinaczkowej i nigdy nie chciał on być biznesmenem i bogaczem w klasycznym tego słowa znaczeniu. Yvon kojarzy mi się raczej ze Stevem Jobsem, w tym niezależnym myśleniu, dążeniu do prostoty i jakości przede wszystkim (fascynacja kulturą japońską) - tylko że bardziej idealistycznym i ekologicznym. Firma Patagonia zasłynęła bowiem z tego, że jest pro-ekologiczna, co wynikało z przekonań jej założyciela. Troska o środowisko była dla Chouinarda ważna jeszcze w latach, kiedy niewiele się o tym mówiło, a jeszcze mniej robiło: już w latach 90-tych Patagonia opracowała własny wewnętrzny raport ekologiczny. A książka ta nie jest biografią Yvona Chouinarda, ale bardziej historią właśnie Patagonii. Dla przeciętnego człowieka, zainteresowanego tym, jak się robi biznesy być może nie będzie ona zbyt ciekawa, dla mnie lektura ta była mega-interesująca, z uwagi na to, jak opisano w książce troskę o środowisko naturalne i zrównoważony rozwój. Chouinard pisze:

Moja firma, Patagonia jest eksperymentem. Istnieje po to, by wprowadzać w życie wszystkie zalecenia literatury katastroficznej, usilnie namawiając nas do podjęcia natychmiastowych działań, bez których dzika przyroda zginie, a cywilizacja ludzka ulegnie zagładzie. Choć naukowcy zgodnie twierdzą, że świat znajduje się na krawędzi katastrofy ekologicznej, społeczeństwu nadal brakuje woli działania. Wszystkich nas paraliżują apatia, bezwładność i brak wyobraźni. Patagonia istnieje po to, by podważyć powszechnie obowiązujące przekonania i zaprezentować nowy styl odpowiedzialnego biznesu. Jesteśmy przekonani, że powszechnie akceptowany model kapitalizmu, który wymusza nieustanny wzrost i jest winny zniszczeń w środowisku naturalnym, musi zostać zastąpiony nowym modelem działania.
i
W Patagonii ochrona i troska o środowisko nie są czymś, czym zajmujemy się po godzinach, albo wtedy gdy uporamy się już z normalną pracą. Są powodem, dla którego prowadzimy działalność gospodarczą. (...) nie tylko zużywamy mniej papieru i energii elektrycznej i nie tylko wytwarzamy materiały ubrania z materiałów pochodzących z odzysku i nadających się do odzysku, ale wychodzimy do świata, by pracować nad rozwiązaniem tych kwestii ekologicznych, które zagrażają przyszłości środowiska naturalnego.
 
Książka jest dość stara (z 2011 roku), ale wszystko, co autor pisze odnośnie katastrofy klimatycznej, w którą brniemy coraz bardziej, jest niestety aktualne. 

Nadal obarczamy winą innych: Meksykanów za posiadanie zbyt licznych rodzin, Chińczyków za spalanie węgla, "rząd" za chęć rozpoczęcia odwiertów na terenach Arktyki. Tymczasem wozimy się z naszych SUV-ach, robiąc zakupy jak "dobrzy Amerykanie", żeby gospodarka nie popadła w recesję. Uważamy, że nie jesteśmy źródłem problemu, więc nie do nas należy jego rozwiązanie. (...)
Uprawnieni do głosowania twierdzą, że chcą żyć na niezanieczyszczonej planecie, ale nie potwierdzają tego podczas głosowania, kiedy temat ochrony środowiska jest spychany na margines przez sprawy związane z bezpieczeństwem, ochroną zdrowia czy cenami ropy. Rozwiązanie naszych problemów staje się jeszcze trudniejsze, kiedy rząd zmierza w przeciwną stronę, dotując wyrąb drzew (...) oferując ulgi podatkowe firmom zajmujących się eksploatacją surowców naturalnych i produkcją palących jak smoki samochodów oraz popierając konsumpcjonizm jako podstawę gospodarki. (...) Większość przedsiębiorstw robi dla ochrony środowiska tylko tyle, ile musi. Wynajmują adwokatów specjalizujących się w tych kwestiach, by mieć pewność, że spełniają obowiązujące normy, w których opracowaniu sami kiedyś brali udział. Co gorsza, nieustannie dążą do nowelizacji obowiązujących praw, by robić jeszcze mniej. Zyski mają najwyższy priorytet, a popyt konsumencki jest podawany jako przyczyna wytwarzania produktów szkodliwych dla środowiska [jak ciuchy w branży fast fashion]. 
Jeśli zapytasz dziś ludzi, czego chcą dla swoich dzieci, powiedzą ci, że chcieliby pozostawić świat w lepszym stanie, niż go zastali, i że chcą dać swoim dzieciom to, czego nie mieli kiedy sami dorastali. A jednak nie podejmują decyzji, dzięki którym ta świetlana przyszłość mogłaby się urzeczywistnić. 
Również podejście do pracowników i do zarządzania jest w Patagonii modelowym przykładem firmy dbającej o zrównoważony rozwój, zgodnie z dzisiejszymi jego wytycznymi (tzw. ESG), co jest bardzo nieamerykańskie (i niezgodne z neoliberalną filozofią, mówiącą o tym, że firma ma przede wszystkim zarabiać pieniądze, nieważne jakim i czyim kosztem). Obejmuje to elastyczny czas pracy, prorodzinne podejście, umożliwienie pracownikom realizacji własnych hobby (stąd tytuł książki). Patagonia ma nawet program pozwalający ludziom na "porzucenie pracy" na 2 m-ce w celu podjęcia pracy na rzecz grup/inicjatyw zajmujących się ochroną środowiska (np. protestów przeciwko wycince drzew).
W Patagonii osiąganie zysków nie jest celem samo w sobie; mistrz zen powiedziałby, ze zysk jest czymś, co się przydarza, kiedy wszystko inne idzie prawidłowo.
Przed kim tak naprawdę odpowiadają firmy? Przed swoimi klientami? Udziałowcami? Pracownikami? Uważamy, że żadną z wymienionych grup. Firmy odpowiadają przede wszystkim przed rezerwuarem swoich zasobów. Bez pozostającego w równowadze środowiska naturalnego nie ma mowy o udziałowcach, pracownikach czy jakiejkolwiek działalności gospodarczej. 

Niestety prawda jest taka, że zrównoważona produkcja to oksymoron, gdyż każda działalność pociąga za sobą jakieś koszty środowiskowe, które z reguły nie są wliczane w koszty, tylko przerzucane na zewnątrz, na otoczenie. A większość ludzi, w tym klientów, czy konsumentów nie zdaje sobie z tego sprawy. Patagonia jest złośliwie nazywana Patagucci, bo właśnie taka jest cena przyjęcia tych kosztów środowiskowych na siebie. Tak czy siak ponoszą je klienci, tylko w sytuacji, gdy wiemy za co płacimy, jest to uczciwsze (podobnie ma się rzecz z inicjatywami typu fair-trade). Ostatecznie Patagonia, by zrównoważyć własne koszty środowiskowe sama się opodatkowała, przeznaczając 1% swoich przychodów (nie zysków) na ochronę środowiska. W 2018 firma zmieniła swoją misję na "Działamy, by ocalić naszą planetę"; posiada także własne cele związane z ochroną klimatu.

Trzy lata temu Chouinard 99% swoich udziałów w Patagonii przekazał na rzecz ochrony środowiska (dla proekologicznej organizacji non profit Holdfast Collective). Na swojej stronie Patagonia pisze: Earth is now our only Shareholder. Bardzo jest podbudowujące, że istnieją tacy ludzie (i takie firmy). Osobiście chciałabym pracować w firmie, która choćby w połowie zachowywała się tak jak Patagonia, bo w mojej trudno kogokolwiek przekonać do tak banalnych rzeczy, jak oszczędność papieru, czy gaszenie światła w toalecie. Myślę, że w wielu polskich (i nie tylko) firmach normą nadal jest raczej traktowanie ekologii i ekologicznego stylu życia nadal jak oszołomstwo, niż prawdziwa troska o środowisko. 

Metryczka:
Gatunek: autobiografia
Główny temat: firma Patagonia
Miejsce akcji: USA
Czas akcji: lata 60-te XX wieku - współcześnie
Ilość stron: 180
Moja ocena: 5/6
 
Yvon Chouinard, Dajcie im popływać, Wydawnictwo Mayfly, 2011



Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później