Arianda. Pani Labiryntu
Jak zawsze kiedy w retellingu dawnych baśni czy mitów, bohaterką jest postać kobieca, mamy opowieść o okrucieństwie mężczyzn tamtych czasów, traktujących kobiety przedmiotowo. Kobiety w Ariadnie stają wobec dwóch “sił”, które nimi rządzą: nie tylko mężczyzn - ojców, braci, mężów/kandydatów na mężów, ale także bogów (też głównie męskiego rodzaju). Autorka nawet bardziej niż na tym pierwszym, akcentuje ten drugi aspekt - kobiet, ponoszących karę za przewinienia mężczyzn. I trudno z tym polemizować, bo mamy tu liczne przykłady, jak Pazyfae, która stała się narzędziem zemsty Posejdona na Minosie, Meduzy, która znowu zapłaciła za zbrodnię [znowu] Posejdona, czy wszystkich kobiet uwiedzionych przez Zeusa, na których odgrywała się Hera. I te śmiertelniczki za bardzo nic z tym nie mogą zrobić. Wydaje się, że Ariadnie udało się uniknąć tego tragicznego losu, choć jej siostrze, Fedrze - już niekoniecznie. Według tej wizji nie była też Ariadna jakąś specjalną wonderwoman, o jakich dziś jest modnie pisać. Lubimy dziś czytać o “silnych kobietach”, które się temu przeciwstawiały, lecz mity i opowieści wcale nie wskazują, że takowe bohaterki istniały, a nawet jeśli, to płaciły za swoje outsiderstwo wysoką cenę. Nomen omen za swoje dostaje się też herosom (co również nie jest nowością). Cała powieść jest napisana w dość spokojnym tonie i klasycznym stylu, ale kończy ją zupełnie nieoczekiwany rozwój akcji i to jest takie pfffffffffff
Gatunek: powieść - retelling mitologii
rozumiałam, że Matka nie chce krwi i zabijania, nie chce wojen, okrucieństwa, niewoli i przemocy. Chce miłości i szacunku, chce być traktowana bez egoizmu, nie jak coś, co się ludziom należy jako ich własność.
Umierająca Pani czuła żal i upokorzenie. Cierpiała z powodu zawiedzionego zaufania i jednocześnie dlatego, że następna miała być nasza śmierć. (...) Zawsze nam wybaczała, raz za razem, całe to zniszczenie, wykorzystywanie i krzywdy. Wybaczała i ratowała, aż w końcu nie miała już czym.
Ładnie to jest napisane, historia jest spójna i czytało mi się dobrze, ale ta książka jest zniekształcona przez nasze współczesne pojmowanie świata. Empatia w stosunku do zwierząt, szacunek do drugiego człowieka, nawet jeśli jest inny, potępienie przemocy i toksycznej męskości, w tym wojen, czy co oczywiste przedmiotowego traktowania kobiet - to są nasze współczesne wartości, i to te najbardziej progresywne (wcale nie wyznawane przez większość). Prawa ludzi wbrew pozorom nie są uniwersalne, ich koncepcja powstała całkiem niedawno. Zatem Ariadna (ale też wielu innych bohaterów i bohaterek Pani Labiryntu) w starożytnych dekoracjach prezentuje XXI-wieczną mentalność i też mają wiedzę/świadomość społeczną, jakiej starożytni nie mieli. A owe poglądy są tu cały czas mocno eksploatowane - nie jest to tylko jakaś wzmianka tu i tam, ale stanowią one w zasadzie fundament tej powieści. Nie twierdzę, że jacyś ludzie w tamtych czasach faktycznie tak nie myśleli, lecz społeczeństwo funkcjonuje zawsze w jakimś ogólnym kontekście, a tamten był taki, że akceptowano patriarchat, brutalne wojny, niewolnictwo… Rzecz jasna to jest wizja autorska historii, która i tak jest fantazją, i nikt nie powiedział, że tak nie można w przypadku retellingu, ale mnie to zgrzytało. Poza tym narracja nie pasuje do tytułowej bohaterki-narratorki, zwłaszcza na początku książki, kiedy Ariadna ma 12 lat. To jest przekaz dojrzałej, świadomej siebie kobiety. 12-letnia dziewczynka nie czyta emocji, jakie stoją za postępowaniem innych osób, a także swoich. Nie roztrząsa winy, wstydu, poczucia krzywdy, niesprawiedliwości - na pewno je czuje, ale raczej nie potrafi ich nazwać i nie jest świadoma tego, co się z nią dzieje. Nie filozofuje, nie zastanawia się nad trudnymi przejściami jej krewnych. Nie myśli o polityce i rządzeniu państwem. Co innego, gdyby narratorka opowiadała o swoim dzieciństwie z perspektywy dorosłej osoby… Potem, kiedy Ariadna robi się starsza, mniej się to rzuca w oczy.
Chciałam sobie porównać te dwie powieści i wyszło mi na to, że Ariadna Jennifer Saint to retelling raczej klasyczny, dużo bardziej oparty na micie, niż Pani Labiryntu, co przejawia się tez w tym, że mocno jest w nim obecny duch starożytnej Grecji, odległych czasów wraz z ich mentalnością. Zachowanie postaci jest zakorzenione w tamtych czasach i dość spójne. Czego nie da się powiedzieć o Pani Labiryntu. Ta z kolei jest powieścią dużo bardziej oryginalną, zaskakującą, prawdziwie nowoczesnym przedstawieniem tego mitu, z nowoczesnymi interpretacjami psychologicznymi, a także odwołaniami do całkiem współczesnych problemów ekologicznych.
Komentarze
Prześlij komentarz