Trylogia Maddaddam

Margaret Atwood w kolejnej dystopii, mniej znanej może niż Opowieść podręcznej, za to coraz bardziej i w niepokojący sposób zbliżającej się do świata, w którym żyjemy. Tematem przewodnim jest bowiem katastrofa klimatyczna, wymieranie gatunków oraz nieadekwatne działania ludzi w postaci większego stechnologizowania, manipulacji genetycznych, rządów korporacji, a także pogłębiającego się chaosu, demoralizacji i nierówności społecznych.

Przyznaję, że pierwsza część tej trylogii - Oryks i Derkacz - którą czytałam dwa lata temu, niespecjalnie mi się spodobała. Powieść wydała mi się zbyt “dziwna” w zamyśle stworzenia nowego, sztucznego gatunku przez bawiących się w Boga naukowców. Nie odczułam wtedy potrzeby kontynuowania tej historii. Teraz stwierdziłam, że pora skończyć to, co się zaczęło.

Rok potopu nie jest bezpośrednią kontynuacją Oryksa i Derkacza - jego akcja dzieje się tu bardziej “obok”, a nawet wcześniej, niż pierwsza część trylogii. Mamy również zupełnie innych bohaterów. Bohaterowie Roku Potopu mianowicie należą do sekty Ogrodników, czczącej naturę, wszelkie żywe stworzenia i sprzeciwiającej się mainstreamowi. Dużo miejsca autorka poświęca jedzeniu mięsa i braku poszanowania człowieka dla zwierząt. Ciekawe w tym kontekście są "kazania" przywódcy Ogrodników, zamieszczane na początku każdej części - początkowo wydawały mi się one takim typowo religijnym bełkotem, ale kiedy się wczytałam, dostrzegłam, że to w nich Atwood przekazuje ideały przyświecające tej powieści.

Zdradziliśmy zaufanie Zwierząt, zbezcześciliśmy naszą świętą funkcję szafarzy. Boże polecenie, byśmy wypełnili Ziemię, nie znaczyło, że mamy ją zapełnić ludźmi po same brzegi, unicestwiając wszystko pozostałe.
Przedstawiony w Roku Potopu świat jest bardzo ponury, już nie wspominając o tym, że wszystko to zmierza do nieuchronnej apokalipsy w postaci globalnej pandemii (w pierwszej części, Oryks i Derkacz owe wydarzenia są przedstawione z innej perspektywy). Nie jest to spojler, ponieważ wiadomo to już od początku. Jednak dla mnie uniwersum tu stworzone jest trochę za bardzo "wymyślone" - Atwood stworzyła wiele neologizmów, swoistej "nowomowy", na opisanie rzeczy i stosunków panujących w tym świecie. Jest to normalne w książkach fantastycznych, ale tu brakowało mi wyjaśnienia tych pojęć, a dwa, że jest ich za dużo moim zdaniem. Nie mamy więc wątpliwości, że mamy do czynienia z fantastyką.

Trzecia część trylogii, Maddaddam, podobała mi się najbardziej. To już była książka, po którą sięgałam z przyjemnością, może też dlatego, że zdążyłam zżyć się z bohaterami - a tu ich ścieżki się zbiegają. Na plan pierwszy w Maddaddamie dośc nieoczekiwanie wybija się opowieść o jednej z postaci, znanej z Roku Potopu. Tak naprawdę autorka genialnie splata wątki z pierwszej i drugiej części cyklu, układając je w ekscytujący finał. Widzimy już świat tuż po apokalipsie, kiedy ocalałe niedobitki usiłują dostosować się do sytuacji. To również opowieść o ponownie odradzającym się życiu i ponownie zawartym przymierzu między ludźmi, post-ludźmi (Derkaczanami) i zwierzętami. Wspólnie tworzą nową mitologię. Co z tego wyniknie na dłuższą metę, możemy tylko dywagować. O ile tom Oryks i Derkacz jest bardzo refleksyjny, w Roku Potopu wydarzenia nabierają tempa, to Maddaddam zbliża się najbardziej do powieści akcji, naprawdę sporo się tu dzieje. Napięcie w tych książkach stopniowo rośnie, a w Maddaddamie znajduje swoją kulminację. Doceniam, że we wstępie Maddaddam zamieszczono krótkie streszczenie tego, co działo się w dwóch poprzednich tomach.

..”zaadaptuj się”, to w tamtych czasach było modne hasło (...)
Pamiętaj “zaadaptuj się” - mówi Toby - to znaczyło tyle co “masz pecha”. Przekaz skierowany do ludzi, którym nikt nie zamierzał pomóc.

Atwood już od dawna pisze i mówi o ekologii, ta trylogia nie jest nowa, jednak - jak wspomniałam - nabiera coraz bardziej złowieszczego wydźwięku i staje się coraz mniej "fiction". Powyższy cytat dziwnie przypomina mi pojawiające się już tu i ówdzie głosy, że katastrofy już i tak nie powstrzymamy, w związku z tym trzeba zacząć się “przystosowywać”. Powiedzcie to ludziom żyjącym na wyspach, które zostaną zalane, albo na terenach, które staną się niezdatne do życia. Albo zwierzętom.

Mimo braku zachwytu na początku, w trakcie lektury kolejnych części - i zanurzania się w świat wykreowany przez kanadyjską pisarkę - moje zainteresowanie tą powieścią rosło, a historia coraz bardziej mi się podobała. Warto przeczytać, zwłaszcza w dzisiejszych czasach (oby tylko ze zrozumieniem - Atwood z pewnością nie jest zwolenniczką spiskowej teorii dziejów o tym, że już tam czyha na nas jakiś Derkacz z planem ludobójstwa pod przykrywką ekologicznych haseł). To nie jest jakaś pierwsza lepsza, młodzieżowa dystopia, tylko jednak to jest Margaret Atwood z całym jej literackim kunsztem, wyobraźnią i doświadczeniem - i pisarskim i życiowym przecież. Dlatego nie zrażajcie się, nawet jeśli nawet pierwsza część was nie wciągnie.

Metryczka:
Gatunek: beletrystyka - fantastyka
Główni bohaterowie: Toby, Ren, Zeb
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: przyszłość
Ilość stron: 480/464
Moja ocena: 5/6
 

Margaret Atwood, Rok potopu, Wydawnictwo Wielka Litera, 2024

Margaret Atwood, Maddaddam, Wydawnictwo Wielka Litera, 2024

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później