Saga o ludziach ziemi

Tacy Chłopi, prawda? Tylko współcześnie napisani. Język co prawda lekko stylizowany na dawny, ale widać to współczesne podejście do tematu. Opowiadanie o chłopstwie, o zapóźnieniu cywilizacyjnym, o wyzysku pańszczyźnianym, który niewiele był lepszy od niewolnictwa. Chłop przywiązany był do swojego pana i konieczności pracy na jego polach, co zawsze miało priorytet przed pracą na własnym skraju poletka. Do tego chłopi traktowani byli z pogardą, jako zawsze leniwi, choć krzyż im się już łamał od nadmiaru obowiązków. Kościół pospołu ze szlachtą tłukł do głów, że trzeba w pokorze nieść swój krzyż, że panowie i chłopi są zupełnie różnej krwi, a porządek świata jest stały. Toż to pierwsza teoria rasowa:

I tak panowie rodzą się panami, a chłopi - chłopami. Co więcej: panowie i chłopi są zupełnie różnej krwi, niepodobni do siebie, jak psy i orły. Bo przed wiekami panowie byli starożytnym mężnym rodem Sarmatów, czyli rycerzy, a chłopi - plemieniem nikczemnych Plebejów, którzy zawsze tym Sarmatom służyli w znoju i trudzie. I tak już zostało. Dlatego jedni zawsze będą rządzić, a inni - służyć. Inaczej być nie może, bo co od dawna istnieje, istnieć musi zawsze, a w dawnych czasach właśnie tak Pan Bóg zdecydował, a jemu sprzeciwiać się nie wolno.

Czas płynie, świat się zmienia, ale na polskich chłopów ma to minimalny wpływ. Wielka historia dzieje się zupełnie poza nimi. Jest tu taki epizod, kiedy na wieś przyjeżdża delegat powstania listopadowego i namawia chłopów do wzięcia udziału w walkach “za Polskę”. A chłopi wzruszają ramionami. I jest to najzupełniej zrozumiałe - oni i tak nosa poza wieś nie wychylali, to była ich “ojczyzna”. Obojętne im było, czy rządzi król, czy car, bo w ich życiu i tak by to nic nie zmieniło - panowie, którzy ich gnębili byli przecież Polakami. I nie chcieli słyszeć o zniesieniu pańszczyzny. Tak, powstania i walka o niepodległość Polski to była rzecz szlachty, a chłopi jeśli już, to walczyli za swoją sprawę. Świetnie Fryczkowska ukazała mentalność polskiego chłopstwa, gdzie o edukacji żadnej nikt nie słyszał, w związku z czym pleniły się zabobony. Przyjeżdżają tam osadnicy z innych krajów, tj. Niemiec i Holandii, którzy pomagają wprowadzać “nowoczesność” i widać, jak polski chłop od nich odstaje. A przecież nie sądzę, by w XIX wieku nawet na zachodzie Europy chłopi byli jakoś szczególnie kształceni. Nota bene przy opisach osuszania bagien, przypomniała mi się Hydrozagadka,  gdzie Jan Mencwel nawiązywał do ww. w imię postępu, i pisał o Niemcach, którzy w tym pomagali. “Polskie błoto” było synonimem zacofania, a pozytywiści mieli idee aby osuszyć te "malaryczne bagna" żeby polski chłop miał swój kawałek ziemi nadający się do uprawy. Więc w Sadze z jednej strony podkreślony jest bliski związek ludzi z naturą, ale zarazem pokazane jest, jak ludzie z tą naturą walczą, gdyż ta natura tradycyjnie była traktowana raczej jak coś, co przeszkadza, niż pomaga. Uśmiechałam się pod nosem, kiedy co bardziej otwarci na nowoczesność bohaterowie obwieszczali z dumą, że “przecież mamy XIX” wiek, a dla mnie XIX wiek jest właśnie synonimem zacofania i kołtuństwa. Patrząc na historię, to jest to trochę niesprawiedliwe, gdyż XIX wiek był przecież wiekiem rewolucji przemysłowej i wielu wynalazków. A jednak mentalnie jakoś wydaje mi się bardzo do tyłu.*

Bardzo dobrze ta powieść pozwala zrozumieć XIX-wieczne realia, z ich całą niesprawiedliwością i klasową, i płciową. W ten sposób nie musimy nawet sięgać po literaturę non-fiction, by wyobrazić sobie życie na polskiej wsi. Fryczkowska w formie beletrystycznej oddała wszystko to, co, o czym traktują Chłopki (polecam jednak czytać obydwie te pozycje!). Zwłaszcza, że narracja prowadzona jest z perspektywy głównie kobiecej, autorka główny akcent kładzie na rolę i dolę wiejskich kobiet. Cudowny jest ten dialog

- Mówią, że pan może z chłopem zrobić wszystko i kara mu za to nie grozi, prawda? Czy więc (...) pan jest ważniejszy, niż człowiek? A może to pan jednak jest człowiekiem, w takim razie chłop to coś mniej?
- Ja jestem człowiekiem - odpowiadała mi na to roztropnie Isia - Ty nie?
- Ty człowiekiem? - Śmiałem się - Dziewczyną przecież jesteś.
- To z kim wy dzieci macie? Z nieludźmi? Co ty Szczepan za głupoty opowiadasz.

Dzieje rodziny Józwiaków opisane są w prosty, ale jakże malowniczy sposób, autorka dodała też odrobinę realizmu magicznego, który podkreśla, że jednak w tamtych czasach cały czas granica między realnością, a tym, co niezrozumiałe, tajemnicze i magiczne - nadal była dość cienka.** O ile w pierwszej części Sagi mamy poczucie, że jest ciężko, ale idzie ku dobremu, to w drugiej części robi się bardziej ponuro. Na scenę wkracza przemoc wobec kobiet, śmierć i nieszczęścia spadające na rodzinę Jozwiaków. Narrację w większym stopniu przejmują mężczyźni, jako że Zofia i Szczepan dochowali się dwóch synów - i między nimi toczy się spór. Poza tym nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że akcja i opisywane przez Fryczkowską przywary chłopstwa odzwierciedlają również naszą obecną rzeczywistość. Mamy tu przecież ludzką głupotę, która sprawia, że codzienną krzątaninę uznajemy za ważniejszą od zatroszczenia się o przyszłość, nawet jeśli jest to kwestia życia i śmierci. Mamy pokazanych narcyzów, co to tylko gadają, a nic nie robią, ale są przekonani o własnej mądrości - a inni to łykają i cenią ich bardziej, niż tych, którzy faktycznie pracują. Mamy nawet obawy przed tym, że jak chłopi dostaną trochę więcej wolności (zniesienie pańszczyzny), to sobie nie poradzą, tylko się jeszcze bardziej rozleniwią. I że kontrola musi być. Nie wiem, czy autorka miała na celu pokazanie w krzywym zwierciadle naszych czasów, czy po prostu historia ciągle się powtarza, a my bardzo wolno się z niej uczymy. 

Takie powieści lubię najbardziej. Z jednej strony lektura ta jest przyjemna, sposób narracji nieskomplikowany, ale zarazem lekko magiczny (nie ma tu też nadmiaru naturalizmu, jak w Akuszerkach), a z drugiej - zawiera tyle mądrości i skłania do przemyśleń. "Piękna", ale przymiotnik "piękna" nie pasuje mi do tych powieści. Bo zmierza to do romantyzowania przeszłości: że “słowiańska dusza", prostota, życie w zgodzie z naturą, tradycyjne wartości, szacunek do pracy i rodziny, itp. Tylko, że w tym codziennym znoju i prostocie mieścił się wyzysk, patriarchalny porządek, przemoc wobec kobiet i dzieci, analfabetyzm, brud, bieda, hipokryzja, koślawe normy religijne, i długo by jeszcze wymieniać. Do pełni “krajobrazu” brakuje u Fryczkowskiej tylko powszechnego pijaństwa. Po raz kolejny odsyłam do Chłopek. Chłopi nie byli "szlachetni", myśleli o tym, jak przeżyć, a nie o jakichś wyższych wartościach, a ich życie na pewno nie było "piękne" - i z pewnością nikt z nas nie chciałby tak żyć. 

Rzecz dzieje się na Kujawach, ale nie ma w tej powieści jakiegoś szczególnego kolorytu lokalnego - moim zdaniem mogłoby się to dziać gdziekolwiek na terenie dawnej Polski. Natomiast kiedy okazuje się, że to wszystko oparte jest na prawdziwej historii antenatów autorki, to patrzy się już na to trochę inaczej. Czekam na część trzecią - na pewno przeczytam. 

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główni bohaterowie: rodzina Jozwiaków
Miejsce akcji: dawna Polska
Czas akcji: XIX wiek
Ilość stron: 432/360
Moja ocena: 6/6
 

Anna Fryczkowska, Saga o ludziach ziemi. Wpatrzeni w niebo, Wydawnictwo W.A.B, 2023

Anna Fryczkowska, Saga o ludziach ziemi. Czas rumianku, Wydawnictwo W.A.B, 2023

*Ciekawe, czy kiedyś w przyszłości, nasi potomkowie też tak będą patrzeć na XXI wiek: “ale zacofanie” XD 

**Przypominał mi ten styl Listopadowe porzeczki, choć ta estońska powieść była oczywiście o wiele bardziej “odjechana” - ale mentalność chłopstwa podobna.

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później