Ginie młoda dziewczyna, Tess - studentka sztuki. Policja stwierdza, że popełniła samobójstwo, ale jej siostra – Beatrice – nie chce przyjąć tego do wiadomości. Bea jest przekonana, że jej siostra została zamordowana – i sama podejmuje się poszukiwania zabójcy.

Mam kłopot z zaklasyfikowaniem tej książki: kryminał? thriller? kryminał obyczajowy?? Najbliżej jej oczywiście do kryminału: jest zbrodnia (a przynajmniej domniemana zbrodnia) i dochodzenie do prawdy, co się wydarzyło. Śledztwa nie prowadzą jednak organy ścigania, a młoda dziewczyna, zrozpaczona po śmierci swojej młodszej siostry. Z tego też tytułu nikt nie traktuje jej poważnie: jej zapewnień, że Tess nigdy by się nie zabiła, jej kolejnych „odkryć”, szczegółów potwierdzających tę tezę. W pewnym momencie czytania naprawdę się tym zdenerwowałam: tym, że policja nie robi tego, co do niej należy – to ich sprawą jest przecież sprawdzenie wszystkich tropów, przeprowadzenie dochodzenia, a nie upieranie się przy swoim stwierdzeniu, które przecież było również tylko hipotezą, tak samo jak teza o morderstwie. Nie było żadnych dowodów, żadnej pewności, że dziewczyna popełniła samobójstwo, jednak kiedy Bea informuje policję o swoich wątpliwościach, ci znajdują wytłumaczenia opierające się wyłącznie na subiektywnych opiniach i stereotypach. Czyli dopasowują fakty do teorii. Narkotyki – przecież była studentką, więc na pewno je brała. Poczucie zagrożenia – miała halucynacje. Dziwne fakty dotyczące zdrowia dziecka dziewczyny – była „rozwiązła”, z pewnością nie potrafiła powiedzieć kto był ojcem dziecka. Takie opinie są czystymi stereotypami, krzywdzącymi ludzi, pokazującymi im ich miejsce w „systemie”: dlatego że ktoś jest biedny, studiuje, że jest kobietą, że jest imigrantem. I to świetnie pokazała w Siostrze autorka.

Kolejną rzeczą, która odróżnia Siostrę od innych kryminałów, jest jej ogromny ładunek emocjonalny. W tradycyjnym kryminale nikt specjalnie nie zatrzymuje się nad tym, co czuła ofiara, nawet jeśli zbrodnia była brutalna. Nikogo nie obchodzi, co przeżywa rodzina zmarłego/zmarłej. W Siostrze te wszystkie emocje mamy jak na dłoni: widzimy ogromny ból Bei, która czuła się bardzo związana z Tess, mimo, że siostry różniły się jak noc i dzień. Autorka pięknie opisała różne odcienie żałoby przeżywanej przez Beę, w dodatku w sposób wskazujący na znacznie starszą i dojrzalszą osobę. Nie ma w jej emocjach jakiejś histerii, afektacji, za to jest ogromna samotność. Wydaje się, że Bea jest właściwie jedyną osobą, którą cokolwiek obchodzi to, co stało się z Tess, mimo, że przecież musiała mieć ona grono „przyjaciół”; nawet matka, z którą siostry mają – tradycyjnie już w anglosaskiej kulturze – kiepskie kontakty, wydaje się akceptować fakt, że młodsza córka zwariowała i popełniła samobójstwo.

Ciekawym zabiegiem jest narracja z punktu zakończenia śledztwa, w formie „listu” do Tess. Wprowadza to specyficzny „spokój”: brak takiego klasycznego napięcia, jak w kryminałach, wynikającego z akcji, co nie znaczy, że fabuła jest nieciekawa. Ja jednak koncentrowałam się na przeżyciach Bei, a nie martwieniu się, jak to się skończy... I to powoduje, że zakończenie tym bardziej zaskakuje.

Szczerze mówiąc, trudno mi było napisać cokolwiek o tej powieści, pozbierać się emocjonalnie. Bo na pewno dużo emocji towarzyszy w jej czytaniu. To one są ważne, a nie akcja czy dokazywania kryminalnych. To jest bardzo kobieca książka – w pozytywnym tego słowa znaczeniu - ze względu na postać głównej bohaterki, sposób poprowadzenia  narracji, opisane problemy. Z pewnością jest to jedna z lepszych książek, jakie czytałam ostatnio, taka, która zostanie w pamięci.

Moja ocena: 5/6

Rosamunde Lupton, Siostra, Wyd. Świat Książki, 2012

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później