Dawno już nie czytałam kryminału. Choć mam całą kolekcję ebooków skandynawskich pisarzy, sięgnęłam po autorkę angielską. Pomyliłam się przy tym, bo Janusowy kamień to druga książka w serii, po Szlaku kości – ale nic nie szkodzi.

Główna bohaterka, Ruth, jest archeologiem sądowym. ? To chyba kimś takim, jak Temperance Brennan, z tym, że Bones nazywa się chyba ANTROPOLOGIEM sądowym. W każdym razie zajmują się kośćmi. Zbrodnia ma raczej charakter „archiwalny”, Ruth tak naprawdę nie gra głównej roli w toczącym się dosyć leniwie śledztwie. Zagadka jest stosunkowo prosta do rozwiązania. Akcja ma miejsce w Anglii, mamy tu opuszczone bagniska, mgły i tajemnice. W powieści przewijają się motywy starożytnego Rzymu i druidów. Brzmi to wszystko ciekawie, więc zastanawiam się, czemu mi ta książka nie „podeszła”. Może to przez tę narrację w trzeciej osobie, czasu teraźniejszego – nie przepadam za takim stylem, sprawia on wrażenie oschłego, zdystansowanego. Takiego, jak bohaterowie: wydają się jacyś smutni i wyobcowani, obciążeni przeszłością. Katolicy uchodzą tu za dziwolągów, jakby byli jakąś sektą, a tak naprawdę jedyne światełko w mroku przychodzi od katolickiego księdza:
Miłość zawsze przynosi pozytywne uczucia – mówi ksiądz łagodnie. – Twoja miłość do rodziny, do tej kobiety i nienarodzonego dziecka. Nawet decyzje twojej żony… To wszystko są przejawy dobra.

Nie „zaprzyjaźniłam się” z Ruth, było mi tylko smutno, że po raz kolejny bohaterka jest osobą samotną – najwyraźniej model samotnej, pracującej kobiety staje się w literaturze popularny, choć w prawdziwym życiu nie ma w nim nic atrakcyjnego. To chyba wszystko, więcej refleksji nie mam. Dla mnie książka przeciętna – można przeczytać z braku laku, ale ja mam już chyba większe wymagania, także w stosunku do kryminału. Albo może mam kryzys czytelniczy, nic mi się ostatnio nie podoba, poza Martinem.

Moja ocena: 3,5/6

Elly Griffiths, Janusowy Kamień, Wyd. Literackie, Kraków 2011

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później