Jeśli lubicie czytać o zwierzętach, ale nie o ich zjadaniu, tylko o leczeniu i ratowaniu, śmiało możecie sięgnąć po opowieść zwariowanego angielskiego weterynarza. Książka opowiada o początkach kariery zawodowej Luka Gamble'a, gdy jako świeżo upieczony absolwent weterynarii trafił on pod skrzydła prywatnej kliniki. Ci dzicy przyjaciele w tytule to raczej przesada, bo Gamble, jako weterynarz w niewielkim miasteczku (czy też wiosce), umiejscowionym pośród urokliwych angielskich pól i łąk, miał do czynienia raczej z typowymi zwierzętami udomowionymi: kotami, psami, krowami, końmi, osłami... Od czasu do czasu trafił się jakiś egzotyczny okaz, jak ogromna żaba afrykańska byk. Jednak nieważne, czy kot, czy kaczka, już od pierwszego dnia pracy, życie nie szczędziło Gamble'owi wyzwań. Autor pisze o poszczególnych przypadkach swoich pacjentów, a obok historii nietypowych i zabawnych, znalazło się tu też oczywiście miejsce na pokazanie tych ludzi, którzy swoich podopiecznych nie traktują dobrze. Przy czytaniu o czymś takim trudno mi utrzymać emocje na wodzy... Nomen omen, w nawiązaniu do Zjadania zwierząt znalazł się w Wet cały rozdział dotyczący uboju bydła, którą pracę też Gamble wykonywał. Tyle tylko, że nie dobrowolnie i nie w celu przeznaczenia zwierząt na mięso, ale z konieczności, w wyniku epidemii pryszczycy, jaka dotknęła Wielką Brytanię. Gamble wspomina jak zabił tysiące krów i owiec, i jaki czuł do siebie niesmak, nawet wiedząc, że jest to konieczne. 

Nie wiem, co skłoniło Luka Gamble do spisania swoich przygód, ale podejrzewam, że zamiłowanie do pisania ma równie wielkie, jak do zwierząt. Talent w tej dziedzinie też. Jednak wystarczy przeczytać Wet, by zdać sobie sprawę, że napisanie tej książki musiało wymagać od autora niezłego samozaparcia. Dowiadujemy się, że Gamble stał się pracoholikiem, całkowicie poświęcając się pracy w klinice, dyżurom, do tego tworząc własne pogotowie. Nawet wakacje stały u niego pod znakiem pomocy zwierzętom, czyli de facto pracy. Wyjazdy do innych krajów natchnęły go do stworzenia fundacji. Zatem człowiek z misją. Jak w tym wszystkim ten gość miał jeszcze czas, by pisać, spotykać się z przyjaciółmi, trenować bieganie, zajmować się własnym psem, spać?? Stwierdziłam, że autor, choć niezmiernie sympatyczny z pewnością ma trudności z odmawianiem ludziom (choć akurat nie tyczy się to spraw zawodowych, gdzie potrafił okazać asertywność) i nazbyt ulega ich wpływom. Szczególnie widać to na przykładzie dziewczyny Gamble'a, zachowującej się niczym fredrowska Klara: krokodyla daj mi luby. Cordelia nie przypadła mi do gustu, bo zamiast wspierać swojego przyjaciela, wpakowała go w dodatkowe obciążenia i namówiła do bezsensownego wyczynu. A Gamble dał się w to wpuścić... 

Jak więc widać Wet to nie tylko przypadki zwierząt, ale i wycinek życia samego autora. Gamble goni do przodu, opisując swoje kolejne perypetie, dzięki czemu przy książce na pewno nie można się nudzić. Czyta się to rewelacyjnie i Gamble może śmiało uchodzić za następcę Jamesa Herriota. Ale przecież nie samymi przygodami człowiek żyje. Trochę brakowało mi w tym takiej refleksji i  poważniejszego spojrzenia na kulisy tego zawodu. Spostrzeżeń natury ogólnej. Na przykład takich, że w pracy weterynarza równie ważne (jak nie ważniejsze) i wymagające są kontakty z ludźmi - właścicielami pupili. Oni potrafią dać w kość. Albo tego, że nie wszyscy weterynarze to ludzie podchodzący do swojej pracy z poświęceniem i poczuciem misji. Niektórym brakuje nawet podstawowej empatii i miłości do zwierząt, które traktują jak kolejne przypadki, nie przejmując się tym, że zwierzę cierpi. Należałoby się zastanowić, co właściwie skłoniło ich do wykonywania tego zawodu. Podobnie zresztą bywa wśród lekarzy - i takich ludzi wcale nie jest mało. Praca weterynarza zresztą to nie tylko uzdrawianie zwierząt i to jest chyba najtrudniejsze. W tym zawodzie nierzadko zdarzają się sytuacje, gdy trzeba podejmować trudne decyzje i wybierać między tym, co nakazuje serce, tym, co mówi rozsądek, a być może jeszcze interesem właściciela pacjenta lub pracodawcy. Co zrobić np. kiedy klient żąda bezpodstawnie uśpienia zwierzęcia? Zabrakło w tej książce też rozwinięcia dotyczącego dalszej działalności Gamble'a, przede wszystkim fundacji, którą założył. Że działa, to można wnioskować ze zdjęć. A coś więcej? To tak, jakby przerwać serial w kulminacyjnym momencie. Bohater zaczyna nowe życie. Będzie ciąg dalszy? 

Metryczka:
Gatunek: autobiografia 
Główny bohater: Luke Gamble
Miejsce akcji: głównie Wielka Brytania
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 400
Moja ocena: 4,5/6

Luke Gamble, Wet. Moi wspaniali dzicy przyjaciele, Wyd. W.A.B, 2012

Książka bierze udział w wyzwaniu Czytam opasłe tomiska oraz Grunt to okładka

Jestem fanką serii Biosfera WAB-u, przeczytałam z tej serii prawie wszystko i tylko jedna książka mi się tak naprawdę nie podobała, a za najlepszą uważam Corvus. Szkoda, że wydawnictwo najwyraźniej zrezygnowało z pomysłu. Tu inne książki z tej właśnie serii, o których pisałam: 
Biuro kotów znalezionych 

A na deser zapraszam do lektury bardzo ciekawego wywiadu wprawdzie nie z weterynarzem, ale z właścicielką firmy zajmującej się "czyszczeniem zwierząt". Ta firma powstała w ramach projektu, którym się zajmuję, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, że ujęła mnie aktywność nie tylko na polu biznesowym, ale też społecznym: to jak właścicielka pomaga zwierzętom ze schroniska, czy współpracuje z fundacjami. 

Komentarze

  1. Och, też jestem fanką Biosfery - choć osobiście uważam, że seria składa się głownie z książek przeciętnych, acz przyjemnych. I też za najlepszego uważam "Corvusa" (poziomem językowym i literackim wyprzedza resztę o kilka długości), a zaraz potem "Żyjącego z wilkami".;) Też żałuję, że seria chyba ostatecznie straciła impet.

    Co do samego "Weta", to przyznam szczerze, że zdecydowanie bardziej podobał mi się jego program telewizyjny (leciał na Animal Planet, a nazywał się bodajże "Weterynarz bez granic". Pewnie stąd to wspomnienie o dzikich przyjaciołach). A co do książek o weterynarzach, to polecam "Powiedz, gdzie cię boli" - najlepsza w temacie, jaką dotąd czytałam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później