Do powieści historycznych Kena Folleta zraziłam się po przeczytaniu Filarów ziemi. Ale Upadek gigantów miałam już dawno na celowniku i wreszcie przyszła nań pora, bo mam fazę na książki dotyczące tego okresu historycznego. Powieść mianowicie rozgrywa się w latach 1911-1920, a napisana jest z rozmachem, jak na Folleta przystało. Prawie 1000 stron, a na nich różnorodni bohaterowie, bo i angielska arystokracja, i przedstawiciele klasy robotniczej, a akcja przenosi się pomiędzy Anglią, Rosją, Stanami Zjednoczonymi oraz polami bitew rozgrywanymi w czasie wojny.

Upadek gigantów ma więc wiele wątków, ale łączy je wszystkie I wojna światowa i przemiany społeczno-polityczne zachodzące w jej trakcie i w jej wyniku. Walka o prawa robotników, równouprawnienie kobiet, rewolucja w Rosji, upadek Cesarstwa Niemieckiego (a także domyślnie Austrowęgierskiego, choć temu - ku mojemu żalowi - Follet nie poświęca ani słowa). Nie do wiary, że w zaledwie 10 lat świat zmienił się tak bardzo. Follet pokazuje ścierające się interesy różnych grup społecznych: konserwatyści vs liberałowie, arystokracja i elity vs lud pracujący, zwolennicy pokoju kontra zwolennicy wojny. Wchodzimy za kulisy wielkiej polityki i obserwujemy jak ważyły się losy tej wojny, a zatem losy milionów ludzi. Szkoda tylko, że z góry wiemy, jak to się skończy – i wstrząsające jest to, kiedy zdajemy sobie sprawę, że wszystko mogło potoczyć się inaczej, gdyby nie to, albo nie tamto, a głównie jakieś chore ambicje ludzi rządzących; zabijcie mnie, ale ja do dziś nie wiem o co właściwie oni się tłukli przez te cztery lata. Gdyby wojna została zakończona wcześniej, nie przystapiłyby do niej Stany Zjednoczone, a gdyby nie przystąpiłyby, na świecie nie zostałaby rozwleczona (być może) śmiertelna odmiana grypy, która zabiła przecież więcej ludzi, niż sama wojna. A gdyby Niemcy nie zostały tak potraktowane po przegranej (która wcale nie była taka oczywista), to może nie wybuchłaby II wojna światowa. Gdyby Niemcy wygrały I wojnę - też by nie było drugiej, a świat wyglądałby inaczej. A gdyby nie było wojny, to może kobiety długo jeszcze nie doprosiłyby się jakiegoś równouprawnienia. Nie da się ukryć, że były to czasy bardzo trudne dla ówcześnie żyjących, a i żal było mi dzieci rodzących się głównym bohaterom, bo wiadomo, że dorosły one akurat na czas II wojny światowej.

Daje się dostrzec lewicowe odchylenie treści książki (autora), gdyż mocno podkreślana jest walka klas i to, że sprawę zawalili arystokraci, mający pretensje do rządzenia, ale nie mający po temu kwalifikacji. I to niezależnie od kraju. Tu ciekawy jest wątek rewolucji październikowej - była ona istnym armagedonem dla uprzywilejowanych rosyjskich elit i z reguły przedstawiana jest ona tak, że żałujemy tych arystokratów, którzy potracili swoje majątki i wylądowali nieraz na emigracji. Jednak jeśli popatrzymy na to z drugiej strony - od strony rosyjskich chłopów głównie, bo gros ludności rosyjskiej wtedy to było chłopstwo, i na to jak owa arystokracja owych chłopów traktowała, to przestaniemy się dziwić, że w końcu nastąpił bunt i że tak się to skończyło. Przecież gdyby niższe klasy nie były tak ciemiężone, to by się nie zbuntowały. Drugim ważnym wątkiem powieści jest walka o prawa kobiet, pokazana z perspektywy aktywistek angielskich.

Nie mam do Upadku gigantów żadnego z zastrzeżeń, które miałam do Filarów ziemi. Akcja jest dynamiczna i ciekawa, język prosty (ale nie prostacki), nie nudziłam się ani przez chwilę (nawet podczas opisów działań wojennych, czego tu trochę jest), no może pod koniec książki miałam poczucie, że trochę za dużo jest polityki i że zdominowała ona losy głównych bohaterów. To było kilka bardzo dobrze spędzonych wieczorów. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to do tego, że autor zupełnie pominął epidemię grypy hiszpanki. Cieszę się jednak niezmiernie, że ta książka ma kontynuację w postaci dwóch równie grubych tomów - będzie co czytać!

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główni bohaterowie: Maud Fitzherbert, Walter von Ulrich, Grigorij Preszkow
Miejsce akcji: Europa
Czas akcji: 1911-1920
Ilość stron: 992
Moja ocena: 5/6
 
Ken Follet, Upadek gigantów, Wydawnictwo Albatros, 2020

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później