Powieść Hernana Diaza, nagrodzona Pulitzerem, ma w sobie “coś”. Problem polega na tym, że to “coś” jest trudno uchwytne. Trudno mi napisać cokolwiek więcej (i nie spojlerować), poza: podobało mi się. Zaufanie składa się z trzech odrębnych opowieści i czytając dwie pierwsze z nich nie wiedziałam, do czego to zmierza. Obydwie mają elementy wspólne: historię bogatego amerykańskiego finansisty, który swoje imperium zbudował na bazie spekulacji finansowych w okresie przed Wielkim kryzysem. Z tym, że część pierwsza ma konstrukcję powieści takiej z typowo modernistycznym sznytem, część druga jest zupełnie inna, stanowi raczej szkic dopiero co powstającej biografii, składający się często z luźnych zdań, fragmentów wymagających uzupełnienia, urwanych wątków. W trzeciej części zaczęło się to wszystko krystalizować i w pewnym momencie domyśliłam się już, do czego to wszystko zmierza…

W pewnym podkaście zestawiono Zaufanie z Biednymi istotami i faktycznie można powiedzieć, że obie te powieści mają ze sobą coś wspólnego: to różne wersje, różne sposoby przedstawienia tej samej historii, a ściślej rzecz biorąc biografii. Dopasowywanie i naginanie faktów. Eksponowane są zatem motywy prawdy i kłamstwa, manipulacji faktami, w zależności od tego, kto jest autorem danej historii i jakie ma, pisząc ją, cele. Nie wiem, czy akurat “zaufanie” jest tu odpowiedzią - po prostu wiadomo, że historię zawsze piszą zwycięzcy, lub ci, co dłużej pozostali przy życiu. Oni mają szansę podkoloryzować swój życiorys albo ukryć to, co niewygodne. Pieniądze bardzo pomagają w tym procesie kształtowania rzeczywistości. Martwi nie mogą się bronić, chyba, że znajdzie się jakiś “adwokat” ich sprawy wśród żyjących. I nie jest to nic odkrywczego. Dodać trzeba, że bardzo często owymi ‘przegranymi”, wymazywanymi z kart historii, dostosowywanymi do męskiej narracji, są kobiety i w Zaufaniu właśnie ten wątek jest mocno wyeksponowany. Zatem jest to kolejny element, łączący powieść Diaza z Biednymi istotami. Do tego dzieje się to w latach 20-tych i 30-tych XX wieku, więc kiedy o równouprawnieniu kobiet można było tylko pomarzyć - co z kolei uwidocznione jest w trzeciej części powieści. W całej powieści mężczyźni są zresztą ukazani wyłącznie w negatywnym świetle - jako bufoni przydający sobie wartości, lub nieudacznicy pogrążeni we własnym świecie - niezależnie od tego, jak bardzo owi bohaterowie starają się wybielić i zyskać na znaczeniu.

Dywagować można też nad dwuznacznym (w oryginale Trust) tytułem powieści. Czytamy tu bardzo dużo o pieniądzach i operacjach finansowych wykonywanych przez bohatera oraz o jego mniemaniu o sobie, w tym własnej roli w kryzysie finansowym, jaki dotknął Stany Zjednoczone i świat w latach 30-tych. Nie poznajemy zdania osób, które w tym kryzysie ucierpiały, są tylko przechwałki bezwzględnego bogacza, działającego w duchu brutalnego kapitalizmu. Nietrudno odnaleźć w tym analogii do czasów współczesnych, kolejnego kryzysu finansowego, ukazującego na jakich kruchych podstawach zbudowany jest nasz obecny system obiegu pieniądza. Naszej wierze w coś, co jest tylko ideą i istnieje tylko dzięki umowie społecznej, a obecnie już nawet coraz mniej w formie fizycznej, namacalnej, a coraz bardziej w formie wirtualnej. Co by się stało, gdyby te wszystkie cyferki wymazano? Poddajemy się żądzy pieniądza jakichś Elonów, czy Bezosów, mających gdzieś zwykłych ludzi - i pozwalamy im kręcić tym światem. Wszystko ponownie sprowadza się do "naginania i dostosowywania rzeczywistości" przez tych, którzy mają ku temu środki, a zatem i władzę. A czy oni są godni tego zaufania, jakie w nich pokładamy?

Książkę czyta się przyjemnie, jej język jest prosty (z wyjątkiem nielicznych fragmentów dotyczących właśnie giełdy i instrumentów finansowych, które - jak mniemam -celowo napisane są tak, by laik nic z tego nie zrozumiał ;), a narracja wciąga. Mamy tu nowojorski blichtr a la Wielki Gatsby (Zelda Fitzgerald to nomen omen kolejna kobieta, której życie zostało zawłaszczone przez jej męża). Uważny czytelnik znajdzie tu zresztą wiele literackich nawiązań (amerykański mit, szwajcarskie sanatoria, Pozłacany Wiek, mit człowieka-tytana, niosącego na barkach świat…). Tyle, że w sumie spodziewałam się czegoś więcej, jakiegoś WOW, a tu po prostu było OK, jeszcze uwzględniając to, że rozwój akcji okazał się przewidywalny, wpisujący się bardzo w aktualne trendy literackie. 

Metryczka:
Gatunek: powieść
Główny bohater: Andrew Bevel
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: XX wiek
Ilość stron: 462
Moja ocena: 5/6
 
Hernan Diaz, Zaufanie, Wydawnictwo W.A.B., 2023

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później