Dżentelmen w Moskwie
Gdyby opisać o czym to jest, mogłoby się wydawać, że o niczym ciekawym. Mamy tu codzienne życie hrabiego w hotelu, jego relacje z pracownikami i gośćmi, w tym, z pewną szczególną dziewczynką. Jest również sporo wspomnień Rostowa z dzieciństwa, są nawiązania do rosyjskiej kultury i historii (tu sprawdzałam, czy autor ma jakieś rosyjskie korzenie, ale nie doszukałam się). Nie sztuką jest napisać powieść akcji, sztuką jest napisać powieść w której zasadniczo niewiele się dzieje, a wciąga tak, że nie można się od niej oderwać. Nie udało się to moim zdaniem Amorowi Towlesowi w jego debiucie (Dobre wychowanie), który mnie znudził, choć już widać w nim było dobry styl. Za to Dżentelmen w Moskwie to literacka perełka, jedna z moich ulubionych powieści, zarówno pod względem treści, jak i stylu. Aż dziwne, że jest to powieść współczesna, bowiem ma ona klasyczny sznyt i przekazuje klasyczne wartości. Przede wszystkim Rostow jest prawdziwym dżentelmenem - takim, o jakich dziś już coraz trudniej. Np. tak Rostow tłumaczy jedną z dziś coraz rzadziej spotykanych zasad dobrego wychowania:
Obowiązuje zasada, że nowe pokolenie jest winne wdzięczność wszystkim przedstawicielom poprzedniego. Ludzie starsi dla nas obsiewali pola i walczyli na wojnach, rozwijali sztukę i naukę oraz - ogólnie rzecz biorąc - poświęcali się dla naszego dobra. Tymi staraniami, nawet jeśli były skromne, zasłużyli sobie na wdzięczność i szacunek.
Hrabia Rostow jest postacią absolutnie do “zakochania się”. Towles traktuje swojego bohatera z czułością (że użyję tego tak modnego teraz zwrotu) - znosi on swoje położenie z godnością i stoicyzmem, ma dystans do siebie i do świata, gdyż zmienianie się leży w naturze czasów. A w naturze dżentelmenów leży zmienianie się razem z nimi. Cechuje go szacunek (ale nie uniżoność) do innych, takt, lojalność, uczciwość, wierność swoim zasadom i wartościom. O dobrych manierach nie wspomnę, bo wydaje mi się to oczywiste. Poza tym, w mojej opinii dżentelmen to ktoś, kto rozwija się na miarę swoich możliwości oraz potrafi cieszyć się życiem. Po prostu ktoś z klasą i z kręgosłupem. I nie ma to nic wspólnego z ilością posiadanych pieniędzy, ani z byciem wysoko urodzonym - są to raczej przymioty ducha. Rostow gnieździ się w klitce, ale to nie spowodowało, że się załamał, stoczył, zapił, czy wpadł w depresję. Nadal smakuje życie na tyle, na ile to możliwe, mając jednak świadomość, że
Konfederacja Ludzi Spokorniałych, podobnie jak masoneria, to zżyte bractwo, którego członkowie nie noszą żadnych emblematów, lecz rozpoznają się na pierwszy rzut oka. Wypadłszy nagle z łask, konfederaci ci patrzą na świat ze wspólnej perspektywy. Wiedzą bowiem, że piękno, wpływy, sławę i przywileje raczej się pożycza, niż dostaje na zawsze, i dlatego niełatwo im zaimponować. Nie są skłonni do zazdrości ani obrażania się. I z pewnością nie przeglądają gazet w poszukiwaniu swojego nazwiska. Nadal angażują się w życie wśród podobnych im ludzi, lecz pochlebstwa traktują z ostrożnością, ambicje ze współczuciem, a w obliczu protekcjonalności uśmiechają się w duchu.
Razem z kamizelkami i gorsetami, razem z kadrylami i bezikiem, razem z rządem dusz, daninami i ustawianiem ikon w kątach. Należały do podszytej zabobonem epoki wymyślnych sztuczek, w której garstka szczęśliwców posilała się kotletami cielęcymi, a większość trwała w ignorancji.
(...) bolszewicy to nie Wizygoci. (...) Przeciwnie. W 1916 roku Rosja była barbarzyńskim krajem. Najbardziej niepiśmiennym narodem w Europie, który w przeważającej mierze żył w zmodyfikowanym poddaństwie: uprawiał ziemię drewnianymi pługami, bił żony przy świetle świec, padał na ławy odurzony wódką, a potem budził się o świcie, by oddać pokłon ikonom. Słowem; żył dokładnie tak jak jego przodkowie 500 lat wcześniej.
Dżentelmen to powieść urocza, napisana pięknym, wykwintnym językiem, z defetystycznym humorem wyższych sfer, z takim założeniem, że nawet najgorsze czasy kiedyś przeminą. Odnajdywałam tu taki powiew rosyjskich klasyków literatury, jak Czechow czy Gogol, a także vibe Bułhakowa śmiejącego się z komunistycznych absurdów, podkładającego nogę ponurym partyjnym aparatczykom, magicznie zamieniającego rozpacz w humor. Styl życia głównego bohatera jest odzwierciedleniem idei slow life (cudowne rozważania dotyczące pracy!), zatem powieść też zachęca raczej do slow reading, aczkolwiek mnie kartki umykały bardzo szybko.
Gatunek: powieść historyczna
Komentarze
Prześlij komentarz