3 maja, Wodospad Reichenbach

Źródło
Czy spotkaliście kiedyś w swoim życiu taką cudowną osobę, która - na wieść, że nie znacie czego, co jest wartościowe - skomentowałaby: szczęściarz/ra z Ciebie, wszystko jeszcze przed Tobą. Ja spotkałam. I tak właśnie się czułam, kiedy rozpoczynałam lekturę historii Arthura Conan Doyle'a o Sherlocku Holmesie.

Dzieła Conan Doyle'a wprawdzie wydawane są do dziś licznie, ale są one dzielone i wypuszczane w różnych konfiguracjach, a widok małej książeczki z opowiadaniami zdecydowanie mnie odpychał. Na szczęście udało mi się zdobyć Księgę wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa, gdzie zebrano wszystkie powieści i opowiadania o Sherlocku, w kolejności chronologicznej ich wydania. Zatem zaczynamy od Studium w szkarłacie, w którym poznajemy postać detektywa oraz doktora Watsona i dowiadujemy się, jak to się stało, że panowie zamieszkali razem. Conan Doyle opisuje Sherlocka tak:
Miał ponad 6 stóp wzrostu, a ponieważ był przy tym strasznie chudy, wydawał się jeszcze wyższym. Oczy miał bystre i przenikliwe -  (...) a cienki jastrzębi nos nadawał jego twarzy wyraz czujności i zdecydowania. To wrażenie potęgował również wydatny kwadratowy podbródek.
I szare oczy. Nigdzie u Conan Doyle'a nie ma wzmianki o wieku Sherlocka, ale kontekst wskazuje, iż był on mężczyzną młodym, a przynajmniej w sile wieku, a na pewno nie starszym panem. Ekscentryczny detektyw konsultant jest co prawda ignorantem w wielu dziedzinach wiedzy, ale za to jest wysportowany i muzykalny: Z tego co pamiętam za filozofię, astronomię i politykę otrzymałeś zero punktów. Twoja wiedza przyrodnicza okazała się nierówna, za to geologię poznałeś dogłębnie (…) Z chemii osiągnąłeś wiedzę ekscentryczną, z anatomii wybiórczą, za to w dziedzinie literatury sensacyjnej i kronik kryminalnych okazałeś się niezrównany. Do dodatkowych twoich umiejętności należą: gra na skrzypcach, szermierka, boks, prawo i samozatruwanie tytoniem i kokainą*. Sherlock jest też świetnym aktorem, bo często prowadząc śledztwa przebiera się za różne postacie, a poza tym lubi na zakończenie swoich śledztw urządzać małe "przedstawienia" (you're a drama queen!). Nie nosi peleryny w kratkę, ani dziwnych czapeczek...


Źródło
Co do usposobienia, jest Sherlock człowiekiem tajemniczym. Zdarza mu się popadać w depresję i brać narkotyki - ale tylko wtedy, gdy nie ma żadnej sprawy, zajmującej jego nadpobudliwy umysł. Uwielbia muzykę, przy której słuchaniu łagodnie poruszał swoimi długimi, szczupłymi palcami w rytm muzyki, a lekki uśmiech i rozmarzone, tęskne spojrzenie były tak niepodobne do Holmesa, psa gończego, bezwzględnego Holmesa, bystrego, zaradnego detektywa**. Sam nawet komponuje. Posiada również ironiczne poczucie humoru, lecz na ogół jest poważny. Szkoda, że nic nie wiemy o przeszłości Sherlocka, ani o jego rodzinie (Mycroft pojawia się w Kanonie raczej epizodycznie), bo może pozwoliłoby to inaczej spojrzeć na jego zachowanie. Trzeba nadmienić, iż literacki pierwowzór nie jest wcale tak "socjopatyczny" jak chce tego BBC. Owszem, wyraża się czasem z lekceważeniem o inteligencji innych (czy też raczej jej braku), ale na ogół jest uprzejmy - jest typowo wiktoriańskim dżentelmenem. Chętnie podejmuje u siebie klientów - gości, częstuje ich herbatą oraz posiłkiem i zawsze uważnie słucha tego, co mają mu do powiedzenia. Z Watsonem natomiast często rozmawia o swoich metodach dedukcji, wyjaśniając mu, krok, po kroku, jak doszedł do określonych wniosków. Traktuje go jak drogiego przyjaciela, nawet kiedy ten zakłada rodzinę i wyprowadza się z Baker Street.

Źródło
Co do Watsona, to niewiele jest tu do opowiadania - zawsze wydawał mi się postacią płaską, niewiele o nim wiadomo, poza tym, że był żołnierzem w Afganistanie. Służy Holmesowi jako powiernik i kronikarz jego poczynań. Jest sympatyczny, lojalny i wierny niczym pies i w zasadzie tylko raz otwarcie skarży się, że Sherlock traktuje go z obojętnością.  Cóż - powiedzenie Watsonowi, iż być może nie świeci jak słońce, ale potrafi wyprowadzić z mroku, by potem dodać, iż do myślenia pobudzają  raczej jego pomyłki - istotnie było ze strony Sherlocka nieco złośliwe. W końcu sam Holmes zabiera głos na temat Watsona takimi słowami:
Watson posiada pewne wyjątkowe cechy, do których, będąc człowiekiem skromnym, nie przykłada wagi, skupiając się na wyolbrzymianiu moich zasług. Wspólnik, który potrafi przewidzieć twoje wszystkie działania i wnioski jest niebezpieczny, za to taki, dla którego każde rozwiązanie jest zaskoczeniem, a przyszłość jest jak zamknięta księga jest w rzeczy samej idealnym pomocnikiem.***
Pod tą maską obojętności jednak skrywa się troska o jedynego przyjaciela....

Conan Doyle dużo pisze o Holmesie: opisuje jego wygląd, zachowanie, upodobania, metody dedukcji – i sprawia tym samym, że postać ta ożywa w naszych myślach. Robi wszystko, by czytelnicy go polubili. A potem nagle go uśmierca. 3 maja 1891 roku, Sherlock Holmes ginie w wodospadach Reichenbach. To rzeczywiście było nie fair. Ostatnia zagadka jest dziwna o tyle, że zawiera w sobie tyle potencjalnej treści, że CD spokojnie mógł ją rozbudować do rozmiarów powieści. To, jak Sherlock tropił sieć Moriarty'ego, wznosząc się przy tym na wyżyny swoich możliwości – jak sam mówi – aż się prosi o opisanie. Tymczasem CD ledwie o tym wspomina, jakby spieszno mu było rzucić swojego znienawidzonego bohatera do wodospadu. Pisarz zresztą sam przyznaje, iż ta bladolica zwinna postać o wyraźnie zarysowanej twarzy zawłaszczyła sobie zbyt dużą część mojej wyobraźni i dlatego postanowił skończyć z opisywaniem przygód detektywa. Czytelnicy nie byli zadowoleni. Niestety żaden koroner nie potwierdził zgonu, i tak po długiej przerwie z łatwością odpowiedziałem na, jakże pochlebne oczekiwania czytelników i usprawiedliwiłem moje postępowanie zbyt pochopnym porywem. W każdym razie drugi raz Conan Doyle już nie popełnił tego błędu.

W Pustym domu sir Arthur szczegółowo wyjaśnia w jaki sposób Sherlock przeżył domniemany upadek z wodospadu – zatem nie ma tu żadnej tajemnicy. Dla mnie prawdziwą tajemnicą, jeśli już, jest Watson, a zwłaszcza sposób, w jaki Conan Doyle rozgrywa jego obecność w życiu Sherlocka. Co stało się z żoną Watsona?? Doktor wyprowadza się z Baker Street, a po jakimś czasie dostajemy informację, że sprzedał swoją praktykę lekarską i wprowadził się na powrót do Sherlocka. Mary w niewyjaśniony sposób znika z kart powieści.

A czy upozorowana śmierć Sherlocka rzeczywiście jest taką cezurą w opowieściach o detektywie, jak to sugeruje Graham Moore? Nie wiem, nie zauważyłam tego, by Holmes stał się po swoim powrocie gorszym człowiekiem, a już zwłaszcza prawdziwym draniem. Sprawę utrudnia fakt, że Conan Doyle kolejne opowiadania i powieści o przygodach detektywa umieszczał niekoniecznie chronologicznie od jego powrotu na Baker Street. Na przykład w Dolinie strachu pisarz powraca do postaci Moriarty'ego, co sugeruje, że jej akcja dzieje się przed rokiem 1891. No dobrze, w ostatnich opowiadaniach istotnie Sherlock częściej łamie prawo i coraz bardziej staje się takim Sherlockiem, jakiego znamy z serialu... Bardzo mnie rozbawiło, kiedy w Umierającym detektywie przeczytałam, że Sherlock prowadzi nieregularny tryb życia, jest bałaganiarzem i w ogóle jest chyba najgorszym lokatorem w Londynie, ze względu na swoje skandaliczne nawyki. A przecież pamiętałam, że na początku, autor przedstawiając swojego bohatera pisał o nim coś zgoła innego.

Być może to jest największa z zagadek Sherlocka Holmesa: Kiedy o nim mówimy, niezmiennie ulegamy fantazji, że istnieje – jak napisał T.S. Eliot.

Arthur Conan Doyle, Księga wszystkich dokonań Sherlocka Holmesa, Wyd. Rea, 2010 (1108 str.)

Książka zgłoszona do wyzwania Czytam opasłe tomiska

*Przygody Sherlocka Holmesa: Pięć pestek pomarańczy, tłum. Magdalena Machay
** Stowarzyszenie Rudowłosych, tłum. Magdalena Machay
***Żołnierz o bladym obliczu

cdn... 

Komentarze

  1. Sidneya Pageta jako pierwszy ilustrator opowiadania Doylea dla magazynu "The Strand"- wykreował wizerunek Sherlocka Holmesa. Kreska Pageta tak się przyjęła, że po jego śmierci inni ilustratorzy uznali, iż muszą imitować jego styl rysując postać Sherlocka, poza tym to właśnie Pagetowi przypisuje się także zasługę stworzenia wizerunku detektywa w czapce z dwoma daszkami i pelerynie - o której Doyle nigdy nie wspomniał ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później