Nie byłam jeszcze nigdy w Turcji, choć chciałabym tam pojechać. Sądząc z wielu relacji kraj ten ma bardzo wiele do zaoferowania, bo nie tylko piękne krajobrazy, ale i bogatą historię (o czym pisałam ostatnio). 
Angie i Joy, dwie jasnowłose Amerykanki są w Turcji zakochane. Poznały się przez wspólną znajomą, która poprosiła je o pomoc w poprowadzeniu pensjonatu, zakupionego w tym kraju. Udając się tam, obie miały nadzieję na to, o czym rozpisują się liczne książki: 
Jak dotąd jedynie czytałam o kobietach, które zamieszkały w obcym kraju, teraz miałam zostać jedną z nich, siedzieć nad morzem i jak one spisywać własną historię. (…) Do tego przygotowywanie wykwintnych śniadań dla gości, nadawanie pokojom w pensjonacie niepowtarzalnej atmosfery, przesiadywanie na balkonie i rozmawianie o książkach z Joy – bardzo chciałam tak żyć.
Taak, przesiadywanie na balkonie nad brzegiem Morza Śródziemnego i rozmowy o książkach… któż by nie chciał tak żyć. Pensjonat okazał się być niewypałem, lecz nie o to w tej książce chodzi. Autorki na przestrzeni 10 lat wielokrotnie do Turcji wracały, zauroczone jej tradycjami, pozostającymi na styku kultur, życzliwością i gościnnością ludzi. Zwiedziły nie tylko Stambuł, ale i tureckie rubieże, m.in. Konyę, górę Ararat, jaskinię, gdzie podobno ukrywała się matka Abrahama, niezwykłe krajobrazy Kapadocji. Były w tureckim hammanie, na Festiwalu Tańczących Derwiszów, raczyły się wyśmienitą turecką kuchnią. W Romansie z Turcją opisują swoje wrażenia z tych podróży.

Jednym z celów, jakie przyświecały autorkom, przy pisaniu tej książki była chęć zwalczania stereotypów pokutujących na temat Turcji. W Ameryce Turcja uważany jest za niebezpieczny kraj (pełen muzułmanów, a zatem terrorystów), a one same za ryzykantki. Jakież było ich zdziwienie, kiedy okazało się, że z punktu widzenia Turków to Ameryka jest niebezpiecznym krajem, chociażby dlatego, iż ludzie mogą posiadać tam broń – i trudno odmówić tutaj Turkom racji.

Romans z Turcją ma charakter quasi reportażu podróżniczego, lekkiego i przygodowego  Powiedziałabym nawet, że kobiecego… Autorki nie podejmują raczej tematów trudnych, problemów dręczących Turcję, tak jak to zrobił Witold Szabłowski. Bardziej rozkoszują się dniem, podziwiają krajobrazy i delektują jedzeniem. Podróżniczki zwracają nie raz uwagę na przystojnych Turków oraz wspominają nawiązane z nimi kontakty. W zasadzie w każdym zakątku Turcji, w każdym miasteczku, czy w hotelu znajduje się jakiś amant… Wyczuwałam w tym wyraźnie tęsknotę za odmianą dotychczasowego życia i pokusę przeniesienia się nad Morze Śródziemne. Relacje z Turkami mają jednak dla autorek charakter przelotny, to wakacyjne znajomości, bo okazuje się, że przepaści kulturowej nie da się tak łatwo zasypać. Angie i Joy są kobietami niezależnymi, prowadzącymi własne biznesy, nie odpowiadającymi oczekiwaniom wielu tureckich mężczyzn, iż porzucą wszystko i będą zajmować się domem. 

Książka napisana jest bardzo przyjemnym, prostym językiem, szybko się ją czyta. Myślę, że jeśli chodzi o pokazanie przyjaznego oblicza Turcji i zachęcenie ludzi do odwiedzania tego kraju, książka spełnia swoje zadanie, choć wątpię, czy pozostanie ona na dłużej w mojej pamięci...

Joy Stocke, Angie Brenner, Romans z Turcją, Wyd. Lambook, 2013

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później