Zlodziejka książek

Druga wojna światowa jest niewątpliwie istną skarbnicą opowieści o ludzkich losach. Wydaje się, że jest to dość wyeksploatowany temat. Tym razem mamy do czynienia z opowieścią dosyć niezwykłą, ponieważ w przeciwieństwie do większości, widzimy wojnę oczami Niemców, a ściśle rzecz biorąc niemieckiej dziewczynki i jej rodziny. Którym wcale nie podoba się to, co wymyślił Hitler. Starają się jakoś „normalnie” żyć w tych trudnych czasach, mimo to wojenna rzeczywistość i tak ich w końcu dopada. Niezwykły jest też sposób narracji i konstrukcja powieści. Proza, a momentami prawie poezja…

Nie jest to, ogólnie rzecz biorąc, lektura łatwa i przyjemna, jak żadna z opowieści z drugą wojną światową w tle. Złodziejka książek nie epatuje jednak zbędnym okrucieństwem, nie ma w niej bitew ani polityki, jest obraz wojny z drugiej strony, jakby od podszewki. Są emocje i cierpienie ludzi, którzy zostali sprowadzeni do instynktu samozachowawczego. Po raz kolejny stajemy przed pytaniem jak człowiek mógł drugiemu człowiekowi zrobić to wszystko i jaki był ogrom cierpień ludzkich, wywołanych tak naprawdę za sprawą jednego człowieka. Jak do tego mogło dojść. Za sprawą SŁÓW. I to właśnie widzi mała dziewczynka, zakochana w książkach, w słowach.

Złodziejka książek wywołuje także w czytelniku emocje. Chwyta za gardło, pozostawia w zadumie, z wieloma pytaniami. Niewątpliwie jest to wartościowa pozycja. Jakoś tylko nie mogę sobie wyobrazić, że książkę tę czyta 10-letnie dziecko – a przecież sklasyfikowano ją jako literaturę dziecięcą/młodzieżową.  

Mark Zusak, Złodziejka książek, Wyd. Nasza księgarnia

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później