Córka opiekuna wspomnień
Druga "szpitalna" recenzja - korzystam z chwilowego dostępu do Internetu.
Jak dla mnie przeciętna pozycja, choć niewątpliwie może znaleźć swoich entuzjastów.
Kim Edwards, Córka opiekuna wspomnień, Videograf II, Chorzów 2007
W
pewną wyjątkowo śnieżną noc 1964 roku, młody lekarz zmuszony jest do
odebrania porodu swojej własnej żony. Rodzą się bliźnięta, syn i córka,
niestety córeczka jest dotknięta chorobą Downa. Lekarz podejmuje
decyzję, która jak się okazuje zaważy na całym jego życiu. Dalej powieść
rozwija się dwutorowo: z perspektywy rodziny doktora Henry’ego oraz z
perspektywy Caroline - pielęgniarki, która wychowuje jego upośledzoną
córkę. Doktor i jego żona Norah starają się za wszelką cenę normalnie
żyć, wychowywać syna, tworzyć normalną rodzinę, mimo, że coraz bardziej
się od siebie oddalają, a każde z nich ma własne sposoby na ucieczkę od
rzeczywistości. Tak, jak opisuje to Norah: między nią, a mężem wyrasta
niewidzialny mur, którego żadne z nich nie jest w stanie przekroczyć –
on, dlatego, że nie ma odwagi, ona dlatego, że nie wie, dlaczego ten mur
wyrósł. Caroline z kolei żyje własnym życiem – noc, kiedy urodziła się
Phoebe i fakt, że trafiła ona do niej pod opiekę, tak naprawdę zmieniła
jej życie na lepsze, mimo że wychowywanie chorego dziecka – zwłaszcza w
tamtych czasach – nie należy do łatwych.
Podjęty temat przypomina mi powieści
Jodi Picoult, ale styl narracji jest zupełnie inny. Od Picoult nie można
się oderwać, jej książki buzują emocjami, tu natomiast emocji prawie
nie ma. Są głęboko skrywane i tłumione przez głównych bohaterów
opowieści, narracja ma „zimny” charakter. Kojarzyło mi się to z
„American Beauty” ,które w mistrzowski sposób pokazuje jak niewyrażone
emocje, pragnienia i sekrety zżerają bohaterów od wewnątrz. Pod pozorami
„normalnego życia” skrywają się ciche dramaty. W Córce
niestety jest to nieco nużące. Akcja rozwija się bardzo powoli –
właściwie akcji jest tu brak, jest raczej upływ czasu i zmiany życiowe.
Wątek jest budowany poprzez drobiazgowe opisy na pozór mało znaczących
wydarzeń, detali, krajobrazów. Oczywiście, powieść stara się poruszać
pewne zagadnienia moralno-etyczne, ale jak dla mnie zbyt mało w niej
ładunku emocjonalnego, żebym skłoniła mnie do jakichś głębokich
przemyśleń. Nie ma tu jednoznacznie negatywnych postaci, a
kontrowersyjna decyzja doktora Henry’ego, podjęta w momencie narodzin
jego córki tak naprawdę nie spowodowała żadnej katastrofy, Phoebe nie
stała się krzywda, wyrosła na szczęśliwą kobietę, więc tak naprawdę
trudno mi było się przejmować tą historią. Historia jak wiele innych…
Życie, które płata nam niespodzianki i nie jest sprawiedliwe. Tyle.
Kim Edwards, Córka opiekuna wspomnień, Videograf II, Chorzów 2007
Komentarze
Prześlij komentarz