Kwiaty na poddaszu

Nie słyszałam wcześniej  o tej książce i pewnie nie sięgnęłabym po nią, gdyby nie fakt, że jej pochlebne recenzje rzuciły mi się w oczy na blogach książkowych. 
Co za dziwaczna lektura. Po jej skończeniu czuję nieomal ten zapach i kurz, zalegający na strychu, duszną atmosferę gasnącej nadziei oraz pogłębiające się poczucie izolacji od rzeczywistości. Czwórka rodzeństwa, po tragicznej śmierci swojego ojca, zostaje zamknięta na poddaszu domu swoich dziadków, gdzie mają czekać na nowe, bajeczne życie po tym, jak ich matka odzyska łaski swojego ojca i należny jej spadek. Oczywiście to wszystko nie jest takie proste do przeprowadzenia, jak się początkowo wydaje… Z początku nie dzieje się nic strasznego – wprawdzie dzieci są uwięzione, ale wszystkie ich potrzeby są zaspokajane, a matka odwiedza je regularnie, obsypując je prezentami. Rodzeństwu nie zbywa na niczym: mają zabawki, książki, stroje, nawet telewizor. I przede wszystkim mają siebie. Potem jest gorzej, ale mimo to trudno tą opowieść nazwać horrorem: gorsze traktowanie ma raczej charakter incydentalny, to raczej zmienia się postrzeganie całej sytuacji przez głównych bohaterów.

Kwiaty na poddaszu są jak bajka. Bajka o złej matce, która bardziej od swoich dzieci kocha pieniądze, o złej czarownicy, która więzi i karze niewinne dziatki, o rodzeństwie, które – jak Jaś i Małgosia – dzielnie razem stawia czoło Babie Jadze. Narratorem jest starsza dziewczynka, więc wszystko poznajemy z perspektywy dziecka. Nic dziwnego, że język powieści jest prosty i naiwny. Zbyt naiwny, może ciut egzaltowany. Matka traktuje rodzeństwo jak wieczne dzieci i wydaje się, że rzeczywiście dzieci zatrzymały się gdzieś w rozwoju – nie fizycznym, ale mentalnym. Narratorka, mimo że jest dorastającą dziewczyną, nastolatką, pozostaje na poziomie nieświadomej niczego 12-latki.

Jak to w bajce, są tu i okrutne momenty. Ale nie jest to jakaś historia mrożąca krew w żyłach, pierwszy lepszy kryminał opisuje o wiele większe krzywdy, jakie człowiek wyrządza człowiekowi, także prawdziwe życie dostarcza nam takich historii pod dostatkiem. Dlatego nie potrafiłam jakoś specjalnie przejąć się losem uwięzionych dzieciaków.  

Zgrzytem jest dla mnie niedookreślenie fabuły w czasie. Nie wiemy, kiedy dzieje się akcja, jednak z treści można wnioskować, że jest to na pewno wiek XX – skoro pojawiają się samochody i telewizor. Lata 60-te, 70-te? Jednak atmosfera powieści jest niezaprzeczalnie XIX-wieczna: te ponure domostwo skrywające sekrety, te postaci surowych dziadków – fanatyków religijnych, wreszcie matka dzieci, nie posiadająca żadnej edukacji, wychowana do bycia żoną i nikim więcej, nie potrafiąca poradzić sobie bez mężczyzny. Także opisywane stroje czy styl życia przywodzą na myśl epokę wiktoriańską. Czy jest możliwe, aby w XX wieku istnieli jeszcze ludzie, prowadzący taki tryb życia i żywiący takie poglądy? Dlaczego dorastające rodzeństwo – dwoje nastolatków, tak pokornie zgodziło się na los, jaki im zgotowano? Dlaczego nie próbowało się buntować, uciekać, szukać pomocy – przecież nie byliby zdani na siebie, jak w XIX wieku, mogli zgłosić się na policję i do instytucji opieki społecznej. Nie potrafiłam tego w żaden sposób do siebie dopasować, to wszystko było jakieś niedorzeczne.

Spodziewałam się czegoś więcej, czegoś cięższego, bardziej poruszającego – a dostałam bajkę dla grzecznych nastolatków. Jakiś czas temu, czytałam powieść, w której młoda dziewczyna została zamknięta przez rodziców, w „wieży” swojego domu, za to, że spotykała się z niewłaściwym mężczyzną. Działo się to w czasie II wojny światowej, a kobieta była przetrzymywana w swoim więzieniu przez kilkadziesiąt lat! Wtedy również zastanawiałam się, jak to w ogóle było możliwe – ale ta historia była dla mnie o wiele bardziej poruszająca i wiarygodna (mimo że oczywiście fikcyjna), niż Kwiaty na poddaszu. Trudno mi uwierzyć, że powieść ta jest tak popularna (wręcz kultowa), że wzbudziła aż tyle kontrowersji. Może to efekt tego, że kiedyś (w czasach, gdy Kwiaty powstały) o kontrowersyjnych kwestiach, takich jak np. przemoc domowa czy molestowanie dzieci się nie mówiło. Dziś to już nie są tematy tabu, wiemy, że najgorsze rzeczy spotykają nas często ze strony osób najbliższych. Może więc po prostu czas Kwiatów na poddaszu już przeminął?  

Virginia C. Andrews, Kwiaty na poddaszu, Wyd. Świat Książki, Luty 2012 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później