Niewidzialny
Kryminały zaczęłam tak naprawdę czytywać
stosunkowo niedawno i zaczęło się od któregoś ze skandynawskich,
prawdopodobnie Yrsy Sigurdardotir. Powieści Yrsy należą do moich
ulubionych, a drugą serią, którą bardzo lubię są powieści Camilli
Lackberg, które z reguły pochłaniam w ciągu jednego dnia. Pomijam
Millenium, które pozostaje poza klasyfikacją. Właśnie podobieństwem w
sposobie budowy powieści, do serii Lackberg uderzył mnie Niewidzialny (fabuła przeplatana wstawkami, których narratorem
jest morderca). Ale na tym podobieństwo się kończy. Teoretycznie trudno
tej książce coś zarzucić: jest detektyw, jest seryjny morderca, jest
akcja, a jednak jakieś to takie bez polotu. Jeśli się zastanowić, to
inspektor Knutas i jego współpracownicy snują się, drepczą w miejscu (co
sami przyznają), w zasadzie niewiele robiąc by złapać mordercę, ich
tropy okazują się chybione, śledztwo posuwa się tylko dzięki
przypadkowym odkryciom okolicznych mieszkańców i koniec końców zagadka
rozwiązuje się też przypadkiem. Nawet udział dziennikarza nic tu nie
wniósł, ten wątek dziennikarski był dla mnie zupełnie zbędny, do niczego
nie prowadził, poza romansem z przyjaciółką jednej z ofiar. Natomiast
najciekawiej książka prezentowała się dla mnie od strony opisu miejsca,
gdzie toczy się akcja: sielska Gottlandia – te plaże, te średniowieczne
domki – po lekturze Niewidzialnego poczułam się niewątpliwie
zachęcona do odwiedzin tej wyspy. Ale do przeczytania kolejnych
kryminałów Mari Jungstedt - już nie. Wracam do Yrsy i Camilli ;)
Mari Jungstedt, Niewidzialny, Wyd. Bellona, 2010
Komentarze
Prześlij komentarz