Wyśpiewam wam wszystko

Ula Dudziak „rozwaliła” mnie już samym wstępem, stwierdzając, że w wieku 68 lat czuje, że to najlepszy okres w jej życiu. O matko, ja jestem dwa razy młodsza i czuję się stara i zmęczona życiem… Ale też moje życie nie jest tak bogate i kolorowe jak pani Uli, a ten czynnik z pewnością pomaga w utrzymaniu aktywności. Na zdjęciach z sesji do książki wokalistka wygląda zresztą na lat 28, ale to z pewnością genialne możliwości Photoshopa…
 
Urszula Dudziak jest na pewno osobą pełną pozytywnej energii, czemu bez wątpienia dała wyraz w swojej książce. Książce, którą napisała sama, posiłkując się swoimi pamiętnikami. Jeśli chodzi jednak o talent literacki pani Uli, to byłabym tu bardziej sceptyczna, niż ona sama… Wspomnienia autorka spisała w krótkich rozdziałach nazwanych tytułami piosenek. Pomysł bardzo fajny, pasujący jak najbardziej do tego typu książki i do autorki. Niestety poza tym, nie przyświeca tej książce żadna myśl przewodnia. Historie opowiadane przez panią Ulę sprawiają wrażenie dobranych wyrywkowo. Niektóre z nich dotyczą rzeczy ważnych, ale większość to po prostu ciekawostki, anegdoty, bardzo wąskie wycinki z życia piosenkarki, często kompletnie banalne i wyrwane z kontekstu. Brakowało mi tła, właśnie tego kontekstu – może oczywistego dla pani Uli i kogoś, kto ją dobrze zna, ale nie dla przeciętnego czytelnika jej książki. W dodatku historie te nie są w żaden sposób uporządkowane: ani chronologicznie, ani alfabetycznie, ani tematycznie. Skakanie z tematu na temat, przeskakiwanie lat całych, od dzieciństwa do pobytu w Nowym Jorku i z powrotem do lat chmurnej młodości wywoływało u mnie konsternację. Mnie to przeszkadzało - nie potrafiłam poukładać sobie tego w żadną spójną całość, znaleźć w tym jakiegoś klucza, rządził tym chaos. Styl, w jakim zostały spisane te wspomnienia, też budzi zastrzeżenia. Niektóre rozdziały nie były ani ciekawe, ani dowcipne, ani nawet pouczające. Wiele opowiastek zdaje się być pozbawionych puenty, jakby urwanych w połowie, albo po prostu nie mających potencjału, by stać się ciekawą historią. Na przykład kiedy autorka opowiada, jak z mężem nie mieli się z czego utrzymać w Nowym Jorku i znaleźli pracę przy serwowaniu posiłków u Hiltonów. Hiltonowie zaproponowali im jednak granie w swoich hotelach, na co obraził się Michał Urbaniak. Nie dowiadujemy się jednak, co było dalej i czemu nic z tego nie wyszło, Ula Dudziak kwituje to  stwierdzeniem, że „cudem przeżyli kilka następnych miesięcy”. Innym razem zdumiało mnie kiedy piosenkarka opowiada o barwnych losach przyjaciółki Goebbelsa, Kiki, po czym ni z tego, ni z owego przerzuca się na Jerzego Kosińskiego i okładkę Malowanego ptaka – tylko nie wiem co te dwie historie miały ze sobą wspólnego? Czytając takie anegdoty zastanawiałam się, po co mi to wiedzieć i nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że w życiu każdego człowieka zebrałaby się określona ilość historii wartych opowiedzenia i na takiej zasadzie każdy z nas mógłby skompilować swoją książkę. Może bez znanych nazwisk, ale i znane nazwisko nie ratuje historii, jeśli jest ona o niczym, a tak często dzieje się w Wyśpiewam wam wszystko. Jednak książka musi zaciekawiać - i napisanie książki jednak nie jest tak proste, jak opowiadanie anegdotek na koncertach...


A propos koncertów, to historie dotyczące koncertowania, spotkań z muzykami jazzowymi stanowią znaczną część wspomnień wokalistki. Jest to najzupełniej naturalne, gdyby nie fakt, że ja się do znawców jazzu nie zaliczam, stąd suche wymienianie nazwisk, z których tylko największe są mi znane, i wgłębianie się w muzyczne detale występów (kto co zagrał i kiedy) zwyczajnie mnie nudziło. Rozdziały te mogą zainteresować raczej tylko stricte fanów twórczości wokalistki, tudzież wielbicieli jazzu.  


Mimo całej mojej sympatii do Uli Dudziak, czegoś mi zabrakło mi w jej pisaniu. Oczywiście w książce są też ciekawe fragmenty (rozdział dotyczący związku z Kosińskim jest bardzo intymny i wzruszający), lecz zbyt często jej wspomnienia podane są w mało interesujący sposób. Być może to kwestia oczekiwań: ja chciałam poczytać o Urszuli Dudziak, a nie o historii współczesnego jazzu. Nie chodzi mi o pikantne szczegóły z osobistego życia, tylko o zwrócenie uwagi na fakt, że jeśli się wydaje i szeroko reklamuje własną biografię, to powinna ona być napisana w sposób strawny dla ogółu, a nie tylko fanów i znajomych. Tymczasem Wyśpiewam wam wszystko to książka, która mogłaby być dodatkiem, post scriptum do biografii, ale absolutnie nie można jej traktować jako biografię piosenkarki samą w sobie. Może spontaniczna, ale zbyt chaotyczna.


Wyśpiewam wam wszystko to jednakowoż nie tylko coś do poczytania: wydawnictwo to broni się swoją wizualną stroną. W książce mnóstwo jest zdjęć, wycinków z gazet, smaczków graficznych, jest nawet jakiś dodatek audio (choć za bardzo nie wiem gdzie). Szkoda tylko, że ebook okazał się jakoś mało kompatybilny w moim czytnikiem, rozłaziły się w nim strony, a przede wszystkim zdjęcia.
 

Moja ocena: 3,5/6


Urszula Dudziak, Wyśpiewam wam wszystko, Wyd. Kayax, 2012 – Wydanie I elektroniczne

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później