Taniec z aniołem

Niestety, muszę zgodzić się z niezbyt pochlebnymi recenzjami tej książki. To nie jest dobry kryminał; nie wiem nawet czy można nazwać go kryminałem. Po pierwsze zbrodnia jest opisana tak enigmatycznie, że w zasadzie nie wiadomo, co się stało. Po drugie śledztwo jest strasznie niemrawe, jakby policji wcale nie zależało… głównie polega ono na tym, że panowie chodzą i prowadzą sobie jakieś luźne rozmowy. W tekście jest o wszystkim, tylko nie o poszukiwaniu mordercy: o wiośnie w Londynie, muzyce, emocjonalnych problemach jednego z policjantów, strojach komisarza Wintera, przemyślenia tego i owego (nie nazwałabym tego filozofowaniem, a jeśli już to bardzo nieudolnym). I tak przez ¾ książki, akcja rozkręca się dopiero w samej końcówce. Niewiele się dowiadujemy, nie mamy żadnego punktu zaczepienia, czegoś, nad czym czytelnik mógłby główkować – w takiej sytuacji trudno żeby fabuła budziła zaciekawienie. I nie wzbudza – kompletnie nie wciąga. Nie tak się pisze kryminały. Zakończeniu też brakuje szlifu, sensownego domknięcia, jest jakieś niedokończone.
Odniosłam wrażenie, że głównym tematem Tańca z aniołem jest nie zbrodnia, ale postać głównego bohatera – komisarza Erika Wintera. Wszystko kręci się wokół niego, to on jest na pierwszym planie: poznajemy jego upodobania, przemyślenia, rodziców, kochankę, luksusowy apartament, gustowne ciuchy… Komisarz po prostu bryluje, ale niestety sprawia to na czytelniku raczej odpychające wrażenie – trudno tego gościa polubić, bo jest tak zaprzątnięty sobą, swoim ego i robieniem dobrego wrażenia. Nic dziwnego, że morderca chciał utrzeć mu nosa i zgadzam się z jego tekstem o tym, że komisarz uważa się za takiego bystrego, a tak naprawdę nie potrafił poradzić sobie ze swoim zadaniem i rozwiązać sprawy. 
Tym, co mnie szczególnie denerwowało w Tańcu z aniołem były strasznie drętwe dialogi. Sprawiają one wrażenie rozmowy jakimś szyfrem, jak gdyby pisarzowi zależało na tym, żeby czytelnik niewiele zrozumiał. Co chwilę pojawia się pytanie „co?”, tak jakby rozmawiające osoby były głuche, albo niezbyt rozgarnięte. A do czego niby nawiązuje tytuł? Nie wiem, jak ta książka mogła zdobyć tytuł najlepszego kryminału roku.
Szkoda. Mam nadzieję, że kolejne części będą lepsze, bo inaczej będę bardzo zła, że zainwestowałam w to pieniądze. W dodatku w e-booki, których nawet się nie można pozbyć, ani wymienić. Na razie jednak na kontynuację nie mam ochoty.
Moja ocena: 2,5/6
Ake Edwardson, Taniec z aniołem, Wyd. Czarna Owca, 2010 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później