To, że koty jakoś idą w parze z książkami, to wszyscy wiedzą. Jestem zwolennikiem kotów. Ta skłonność poniekąd wynika z
wykonywanego zawodu. Jestem pisarzem, a pisarze mają koty, koniec
kropka, tak właśnie jest - napisał kiedyś Łukasz Orbitowski.Ernest Hemingway trafnie zauważył, że posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego, a Wisława Szymborska, Jerzy Pilch, Andrzej Sapkowski i pewnie jeszcze kilku innych twórców zgadzają się co do tego, że koty się Bogu naprawdę udały (i być może nic poza nimi).Wielu pisarzy było/jest miłośnikami kotów, dom prawdziwego mola książkowego też się bez kota obejść nie może. Koty są bywalcami bibliotek, a nawet księgarń. A jeśli tylko gdzieś na horyzoncie jest książka, jest pewne, że nasz pupil właśnie na niej się umości do snu. Tak jest i basta, ale czemu tak jest - nie mam zielonego pojęcia. Macie jakąś teorię?
To Koty wybierają sobie człowieka i dom. A one już dobrze wiedzą, gdzie im będzie najlepiej i kto zasługuje na głaskanie futra i słuchanie mruczenia. Psy też są fajne, ale koty fajniejsze:)
Koty lubią biblioteki... Przypomnialas mi „Przepraszam, czy jestes czarownicą?" Pawla Pawlaka.
OdpowiedzUsuńA, to nie znam...
UsuńTo Koty wybierają sobie człowieka i dom. A one już dobrze wiedzą, gdzie im będzie najlepiej i kto zasługuje na głaskanie futra i słuchanie mruczenia.
OdpowiedzUsuńPsy też są fajne, ale koty fajniejsze:)
Właśnie jeden rudzielec zajął moje ulubione miejsce do czytania... Cóż, koty i książki uzupełniają się.
OdpowiedzUsuńUwielbiam koty, mój nosi imię Budyń :)
OdpowiedzUsuńBezzębny bidulek - widziałam na FB ;)
UsuńNo nadrabiam te wczorajsze blogowe braki - wczoraj jakoś mało kotów na blogach było ;) Tzn ja na nie nie trafiałam ;)
OdpowiedzUsuń