Kapeluszniczka królowej Bony

Renata Czarnecka znowu mnie zaskoczyła. Nie zwróciłam uwagi, że tytuł powieści brzmi "Signora Fiorella", a nie signorina, skutkiem czego wyobraziłam sobie, że główna bohaterka będzie młodą, piękną dziewczyną, wraz z którą będziemy zgłębiać wawelskie zakamarki. Tymczasem kapeluszniczka królowej Bony to kobieta w słusznym już wieku, prowadząca pracownię kapeluszy, ale nie tylko...  

Królowa Bona nie żyje, nie żyje również Zygmunt August, ostatnią z Jagiellonów jest 50-letnia królewna Anna, mająca nadzieję, że wreszcie los uśmiechnął się i do niej. Na nowego króla Polski został wybrany Henryk Walezy, syn Katarzyny Medycejskiej. W historii Polski panowanie Henryka to ledwie epizod - pamiętamy go z lekcji historii jako tego Francuza, który uciekł z naszego kraju po zaledwie kilku miesiącach panowania, by zostać królem Francji, ostatnim nota bene z dynastii Walezjuszy. Właśnie w tym krótkim okresie czasu rozgrywa się akcja powieści Renaty Czarneckiej. Autorka prowadzi równolegle dwa wątki: mieszczański, od którego powieść wzięła tytuł oraz dworski z pierwszoplanową postacią młodego króla. Młodego, gwałtownego, nie rozumiejącego Polaków, tęskniącego za swoją ojczyzną, mającego nadzieję na objęcie tronu Francji i na pewno nie zamierzającego poślubić Anny Jagiellonki.
W Kapeluszniczce królowej Bony znowu mogłam podziwiać giętki język, jakim posługuje się pisarka i znakomicie nakreślone tło historyczne: perypetie bohaterów są pretekstem do opowiedzenia o obyczajowości tamtych czasów. Żywiołowe opisy zamieniają powieść w wehikuł czasu, dzięki któremu przenosimy się do renesansowego Krakowa. Widzimy jak robione są interesy, jak kojarzone są małżeństwa, jak w koegzystują różne warstwy społeczne oraz jak bawi się (i intryguje dwór). Zaskakuje fakt, że w Krakowie tak wielu było cudzoziemskich kupców - właściwie każde nazwisko pojawiające się w powieści jest włoskie. Drugą bardzo liczną społecznością są Żydzi, wygnani do Kazimierza, ale w Krakowie prowadzący swoje kramy i sklepiki. Niekoniecznie jednak czujemy się w tym mieście komfortowo. XVI-wieczny Kraków bowiem to istna Sodoma i Gomora. W dzień kwitnie w nim handel, w tym żywym towarem, nocą zaś miasto zmienia się w niebezpieczne miejsce, królestwo dziwek i rzezimieszków, czyhających tylko, by kogoś ograbić, zgwałcić, zamordować. Co rano znajdowane są trupy ludzi, którzy stracili życie w krakowskich zaułkach. Oj, chyba nie tak wyobrażamy sobie życie naszych przodków... W dodatku miasto jest raz po raz wstrząsane zamieszkami skierowanymi przeciw Żydom, Francuzom, o swoje życie boją się też protestanci, pamiętający noc św. Bartłomieja. Szokują również wyczyny króla i jego dworaków, nawet mimo tego, co o nim wiemy. Żadna kobieta nie może czuć się przy nim bezpieczna (no chyba że podstarzała Infantka); pierwsze (i ostatnie) miesiące swojego panowania w Polsce Henryk spędza głównie na rozpuście, hulankach i polowaniach, zupełnie nie interesując się sprawami państwowymi.

Mimo tego, że powieść bardzo dobrze się czyta, to jednak coś mnie w niej uwierało. Postać Henryka Walezego mnie bardzo zaciekawiła, te "królewskie" części Kapeluszniczki prowadzone są w najlepszym stylu, z naprawdę dużym pazurem. Dla kontrastu nie za bardzo wiedziałam co sądzić o tytułowej Fiorelli oraz wielu drugo- i trzecioplanowych postaciach, przewijających się przez karty powieści. Jaka jest ich rola? Pojawiają się one i znikają. To znajomi kapeluszniczki, mieszczanie, Żydzi, krakowscy żacy. Niestety bohaterowie ci są bardzo słabo zarysowani, papierowi wręcz - nic o nich nie wiemy, stąd ich działania są chaotyczne i zupełnie nieprzewidywalne. W dodatku wydają się być pozbawieni wszelkich uczuć, zwłaszcza zaś współczucia, ciepła i jakiejkolwiek empatii w stosunku do innych ludzi. Co gorsza, Renata Czarnecka poczyna sobie ze swoimi bohaterami nie mniej okrutnie, niż George Martin - co chwilę któraś z postaci ginie w dramatycznych okolicznościach. Nie płynie z tego jednak żaden morał, nie wpływa to nijak bieg powieści, co potęguje tylko pytanie o sens podejmowania tylu dodatkowych wątków. Nie sklejają się one w spójną całość. A już zakończenie książki woła o pomstę do nieba. Jedynym uzasadnieniem tak skonstruowanej fabuły jest chęć napisania powieści z bogatym tłem historycznym, nie ograniczającej się tylko do monarszego dworu, lecz ukazującej krakowskie społeczeństwo w dobie renesansu, w możliwie jak najszerszym przekroju - od króla poczynając, a na żebraku kończąc. W mojej ocenie udało się tak na 3/4

Renata Czarnecka. Signora Fiorella. Kapeluszniczka królowej Bony, Wyd. Skrzat, 2010

Książka zgłoszona do wyzwania Czytam opasłe tomiska - 496 stron

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później