Szczęśliwego Nowego Roku!
A zatem ruszyła karuzela
podsumowań. Nowy Rok to tylko data, ale jak żadna inna przypomina o
upływie czasu. W minionym (już) roku przeczytałam 206 książek.
Myślałam, że ta liczba z 2012 jest już drugi raz nie do
osiągnięcia, a na pewno nie do pobicia, a jednak okazało się, że
można... Niewątpliwie prowadzenie bloga motywuje do czytania; nawet
nie zdążyłam jeszcze opublikować notek o wszystkich tych
lekturach. Z drugiej strony wcale nie jestem przekonana, że ta
liczba to powód do chluby. Bo wśród tych książek było wiele,
których równie dobrze mogłabym nie przeczytać i niczego by to nie
zmieniło. Mało przeczytałam literatury faktu – jakoś głównie
padało na beletrystykę – z czego też nie jestem dumna. Wprawdzie
wybieram je staranniej niż kiedyś, ale zdarzają się
rozczarowania, były też lektury zupełnie nijakie. A poprzeczkę
mam ustawioną dosyć wysoko. Wydaje mi się, że to efekt
zmasowanego marketingu – każda książka jest teraz zachwalana
jako arcydzieło, które koniecznie trzeba przeczytać. Opinie na
blogach – jak by nie było – też są mało krytyczne. Czasem
łapię się nawet na tym, że czytam coś dlatego, że „wypada”,
a nie dlatego, że chcę. A jak to jest możliwe, ze czytam więcej
niż kiedykolwiek, przeczytałam ponad 200 książek, a liczba
pozycji na liście „do przeczytania” wcale nie maleje?
„Wskazówka” zatrzymała się w okolicach 500 i ani drgnie...
Wybór najlepszych
książek roku 2013 będzie oczywiście jak najbardziej subiektywny.
To będą książki, które oceniłam najlepiej, które zostały mi w
pamięci – a nie najlepsze książki 2013, co sugerowałoby tylko
literaturę wydaną w 2013 roku. Nie było w ubiegłym roku takiej
lektury, która by mnie olśniła tak, jak Gra o tron w 2012. No może
Droga Północna Elżbiety Cherezińskiej (ostatni tom zostawiłam
sobie na deser). Ciekawe jest to, że do najlepszych książek w 2013
zaliczyłabym pierwszą przeczytaną i ostatnią, tj. Kapelusz cały
w czereśniach Oriany Fallaci i Honor Elif Shafak. A także wspaniałą
Vitę Melanii Mazzucco. Z powieści historycznych poza Cherezińską:
cykl Krzyżowcy Jana Guillou, który mnie zauroczył, Szkarłatny
płatek i biały, Bracia Hioba oraz Na szafocie – ta ostatnia
książka przeszła u nas zupełnie bez echa. Z powieści
współczesnych powinnam wyróżnić Powrót do Missing, Lewą stronę
życia, Plażę i Trafny wybór. Bardzo podobała mi się quasi
poradnikowa W Paryżu dzieci nie grymaszą. Wreszcie genialny
Bielszy odcień śmierci oraz Święty Psychol z gatunku literatury
sensacyjno-kryminalnej.
Jakby tak popatrzeć na
różne – mniej lub bardziej dziwne zestawienia – to okazuje się,
że w 2013 nie przeczytałam niczego, co zostało uznane
za”najlepsze” (niektóre z tych dzieł ciągle czekają na swoją
kolej). Za
to rzutem na taśmę udało mi się obejrzeć jeden film w kinie –
i okazało się, że jest film uznawany za jeden z najlepszych w
minionym roku. W tym roku będę więc gonić zaległości. Może też
powinnam trochę przystopować z lekturami i mniej podlegać tej
machinie marketingowej według której warto sięgać tylko po
nowości? Za to obiecałam sobie częściej chodzić do kina i
nadrobić zaległości w tej dziedzinie kultury.
Mówi się, że to, co
się robiło w momencie wybicia północy ostatniego dnia grudnia,
będzie znaczyć cały rok. A zatem...
Właśnie przeczytałam artykuł o tym, jak czytanie wpływa na mózg. Twój niewątpliwie cieszy się niezmiernie :) życzę 207 książek w 2014 roku, albo jeszcze więcej...
OdpowiedzUsuńChyba wiem jaki artykuł... powinni zrobić badania jak zmienia mózg czytanie "Igrzysk śmierci" i czemu tak nas ekscytuje czytanie o tym, jak nastolatki zabijają się ku uciesze widzów...
Usuń